O God bless South Sudan!

Jest 2 w nocy, pakujemy walizki …

Nie zupełnie niespodziwanie ale mimo wszystko w pośpiechu, bo  sytuacja w Sudanie Pd. pogarsza się od ponad tygodnia. Wyglada na to, że dwaj zawzięci panowie w rządzie pokrzyżowali nasze świąteczne plany i razem z Iza (wolontariuszka zza muru) musimy opuścić nasze kochane Wau.

Po prawie czterech miesiącach spedzonych wśród dzieci i nauczycieli w szkole, musimy się z nimi pożegnać. Nie jest łatwo, bo nie wiemy co nas czeka, gdzie dokładnie pojedziemy, co będziemy tam robic… Nie jest łatwo patrzeć jak budowany przez lata pokój wisi na włosku …

Kiedy słyszymy o ludziach tłoczących się w kampusach ONZ bez wody i jedzenia, walkach miedzy plemionami nie możemy uwierzyc, że to dzieje się dzisiaj. Zaczynamy doceniać każdy dzień dany nam tutaj.

Przez czas naszego pobytu widziałyśmy tylko mały wycinek rzeczywistości sudańskiej –  było spokojnie, mogłyśmy codziennie chodzić do szkoły, nie było mowy o żadnym niebezpieczeństwie. Dzisiaj uświadamiamy sobie, jak wysoką cenę miał ten (normalny dla nas) stan rzeczy.

W dzien Wigilii Bozego Narodzenia od rana czekamy na lotnisku w Wau na samolot, na razie do Juby.  Czekamy z nadzieją na szybki powrót, myślimy o ludziach, którzy tu zostają. Tak na prawdę, każda z nas jest w szoku, bo wydarzenia ostatnich dni toczą się bardzo szybko.

Jest to dla nas przede wszystkim lekcja pokory i uświadomienie sobie, że nie wszystko da się kontrolować w swoim życiu.

Czasem trzeba po prostu spakować walizkę i wyjechać.

Ania i Ola

Wau, Sudan Południowy