Boliwia: Wyprawa do Salar de Uyuni – największego solniska świata

Październik w Tupizie był pełen niespodzianek...

Co dwie głowy, to nie jedna

Zazwyczaj każdy nasz dzień jest bardzo uporządkowany. Dzieci wstają o szóstej rano, ubierają się, myją i jedzą śniadanie. Następnie w zależności od planu lekcji zaczynają poranne zajęcia online. W samo południe jemy obiad, po którym jest trochę czasu na zabawę i odpoczynek. Równo o 15:00 zbieramy się w oratorium, aby odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Następnie ulubiony punkt dnia wszystkich, małych i dużych – sobre alimento (podwieczorek). Po słodkiej przerwie wracamy do nauki i zazwyczaj pracujemy aż do kolacji. Tak wygląda każdy roboczy dzień w naszym domu.

Nasz sportowiec przed lekcją WF-u

W soboty zazwyczaj sprzątamy. Każde dziecko ma swoje obowiązki, które stara się wykonać z największą starannością, wszystko nadzorują starsze dziewczyny. O 16 wspólnie odmawiamy różaniec, a o 21 prowadzimy transmisję różańcową dla naszej parafii. W niedzielę odpoczywamy i oczywiście wspólnie idziemy na Mszę Świętą. Tego dnia zawsze zachwycam się pomysłowymi fryzurami, które tworzą nasze utalentowane dziewczynki. Dzieci nie tylko wyglądają odświętnie, ale również bardzo dobrze zachowują się w kościele. Mam tu na myśli, że poza byciem „grzecznymi”, wiedzą też co należy robić w odpowiednich momentach mszy, znają modlitwy itd. Niestety nie można tego powiedzieć o pozostałych parafianach – bardzo często zdarza się, że nawet dorośli nie znają podstawowych zasad zachowania podczas nabożeństwa.

Co sprawiło, że październik znacznie odbiegał od naszej codziennej rutyny? W tym miesiącu mieliśmy mnóstwo wydarzeń, urodziny, rocznice wstąpienia do zakonu i wiele innych. Nasze dzieciaki mają w zwyczaju przygotowywać na każdą uroczystość przedstawienie, pokaz tańców lub inny artystyczny spektakl, więc każdą wolną chwilę zajmowały próby.

Porządki w ogrodzie

Najbardziej wyczekiwanym dniem był 24 października, czyli wyjazd na Salar de Uyuni, zorganizowany dzięki hojności naszych darczyńców. Skąd taki pomysł? Okazało się, że większość dzieciaków nigdy nie wyjeżdżała poza Tupizę. Kiedy rozmawiamy o podróżach i innych krajach, dzieciaki słuchają opowieści z otwartymi ustami i zadają ogromną ilość pytań, są bardzo ciekawe świata. Jak się okazało, swój własny kraj znają jedynie ze zdjęć i opowiadań nauczycieli. Dlatego wspólnie z Martą postanowiłyśmy poprosić naszych przyjaciół i znajomych o wsparcie w zebraniu środków na wycieczkę na Salar – największe solnisko świata, które leży niecałe 250km od naszego domu.

Tańce ludowe <3

Kiedy udało się wszystko zaplanować, ogłosiłyśmy dobre wieści dzieciakom. Były bardzo podekscytowane wycieczką. Rozpoczęły przygotowania i przez cały tydzień nie rozmawiały o niczym innym. Ruszyliśmy bardzo wcześnie, o 3 rano w niedzielę. Rozpoczęliśmy modlitwą o bezpieczną podróż, a następnie odśpiewaliśmy Feliz Cumpleanios i sto lat dla Marty, która tego dnia kończyła 23 rok życia. Dojazd zajął nam około 6 godzin, więc była okazja, żeby wyspać się w autokarze. Dzieciaki podekscytowane wyglądały przez okno obserwując krajobrazy, zwierzęta i cudowny wschód słońca.

Najmłodszy podróżnik, jeszcze przed zderzeniem z kaktusem

Salar powitał nas niekończącą się bielą solnej pustyni, gdzie mogliśmy sprawdzić jak działa perspektywa i zrobić kilka śmiesznych zdjęć.


Zwiedziliśmy też wyspę kaktusów – koralowiec położony na samym środku niezamieszkałego solniska. Wszystko to pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze. W tych pięknych okolicznościach przyrody Padre Carlos odprawił Mszę, po której odbyły się występy z okazji urodzin Marty. Nasze dzieciaki poprzebierane w piękne ludowe stroje na tle solniska zrobiły ogromne wrażenie nie tylko na jubilatce, ale również na turystach, którzy zatrzymywali się, aby nakręcić ich wspaniały pokaz taneczny. Bawiliśmy się wspaniale, ale to jeszcze nie koniec atrakcji.


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na cmentarzysku pociągów, które w czasach swojej świetności przewoziły minerały. Zardzewiałe wraki ślicznie się prezentowały w promieniach zachodzącego słońca i pobudzały wyobraźnię małych odkrywców.


Wróciliśmy późnym wieczorem, tuż przed północą. Tą przygodę zapamiętamy na długo i mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do odkrywania kolejnych niesamowitych boliwijskich krajobrazów.
Polecamy się waszej modlitwie.

Dobrego dnia!