Ukraina: Początki
Czy wyjazd na wolontariat misyjny na Ukrainę jest łatwiejszy niż do Afryki?
Od kiedy myślałem o misjach kojarzyła mi się daleka Afryka. Dlatego gdy usłyszałem – Ukraina – poczułem pewien smutek i niedosyt. Mam jechać tak blisko? Czy to w ogóle zabrzmi misyjne? Uznałem jednak, że misje nie mogą wyglądać jak zakupy w sklepie, że będę przewijał w swych myślach kraje z myślą – Tu nie bo to…, tam nie bo tamto. Pogodziłem się z myślą, że wyjeżdżam na Ukrainę. Nie ukrywam też, że odczuwałem delikatną zazdrość, że inni wyruszają znacznie dalej. Ale należy zadać sobie pytanie, czy w Afryce byłbym inny niż na Ukrainie? Mniej zestresowany? Bardziej pomysłowy?
Kidy żegnałem się z rodziną i bliskimi byłem zachwycony tym, ile osób okazało mi wsparcie. Przez cały czas czułem spokój, jakby wewnętrzne przekonanie, że tak ma być. Przekroczenie granicy poszło bardzo szybko i sprawnie. Czułem ekscytację, bo to pierwszy raz kiedy jestem za granicą. Od razu zauważyć można było mnóstwo różnic. Znaki drogowe, samochody, ulice i domy – to wszystko sprawiło, iż poczułem się tak jakbym cofnął się w czasie. Całe mnóstwo pięknych cerkwi, przydomowe sady, grządki i mnóstwo kwiatów wprawiło mnie w zachwyt. Jednak im bliżej Korostyszewa, tym bardziej zacząłem czuć kłucie z żołądku i świadomość, że z każdym kilometrem oddalam się od domu i wszystkiego co znam, wprawiła mnie w strach. Na miejsce dojechaliśmy późno w nocy, więc po kolacji od razu poszedłem spać.
Pierwszy tydzień był intensywny, ponieważ w niedzielę było święto – trzydziestolecie odzyskania kościoła. Była uroczysta msza po której biskup odsłonił pomnik świętego Jana Bosko. Był poczęstunek i muzyka oraz loteria z nagrodami dla dzieci.
Moje początki są trudne. Pomimo iż uczyłem się trochę języka przed wyjazdem, jest bariera językowa. Kiedy nie znam słów, mówię po polsku ale powoli i z ukraińskim akcentem i jakoś idzie :) Niektórzy ludzie bardzo dobrze rozumieją polską mowę ale nie potrafią już nic po polsku powiedzieć. I choć codziennie uczęszczam na lekcje języka, to nie jest to łatwe, gdyż w tych stronach jest surżyk (nie wiem jak się to pisze, ale tak się to wymawia i jest to połączenie mowy ukraińsko-rosyjskiej). Pomimo stresu i już pojawiających się kryzysów staram się nie izolować. Uśmiecham się do parafian, pracowników pizzerii która jest częścią oratorium, do osób z portierni ale przede wszystkim do dzieci i młodzieży.