Peru: Lekcja religii w dżungli

Po co wolontariuszowi krzyż misyjny na piersi?

Wielokrotnie przez ostatnie miesiące pracy w peruwiańskiej dżungli słyszałam od dzieci i młodzieży pytanie: „Po co ci ten krzyż?” albo prośbę: „Daj mi go w prezencie!” I wtedy tłumaczyłam, dlaczego nie mogę go podarować: bo to jest mój krzyż misyjny, który dostałam na uroczystym rozesłaniu wolontariuszy misyjnych w Polsce, i który przypomina mi nieustannie o mojej misji, o moim powołaniu, o tym, po co tu jestem.

Ale ten krzyż jest nie tylko po to.

Wczoraj, podczas zabawy w oratorium, dziewczynka zapytała mnie, łapiąc za krzyż: „Kto to jest?” Odpowiedź przyszła sama: „To Jezus – człowiek, ale jednocześnie Bóg. Czy wiesz, kim jest Bóg?”

Tak od drewnianego krzyżyka zaczęła się pierwsza katecheza w życiu tej dziewczynki. Pierwszy raz usłyszała o Bogu, o tym, że Jezusa można zobaczyć podczas Mszy Świętej w kościele tuż za rogiem.

Opowiadając jej w prostych słowach o Bogu, który kocha wszystkich, wiedziałam, że rozmowie przysłuchuje się ciekawy wszystkiego jedenastolatek. Mówiłam więc tak, aby i jego zaintrygować i w pewnym sensie skłonić do samodzielnych dalszych poszukiwań Prawdy o Bogu. Podejrzewając, że może pochodzić z rodziny ewangelickiej, opowiedziałam o Jezusie obecnym w Eucharystii i o niesamowitych cudach eucharystycznych, które miały miejsce podczas konsekracji, także w moim kraju.

Takich spontanicznych kilkuminutowych katechez z różnymi dziećmi było już wiele. I prawie zawsze zachęcam w nich dzieci do przyjścia do kościoła – na Mszę Świętą, nabożeństwo…

I wierzę, że to niestrudzone powtarzanie i nieustanne ewangeliczne zaproszenie „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1,39) kiedyś zostanie przyjęte i będzie dla tych młodych początkiem pięknej przygody na całe życie z Jezusem Zbawicielem.