Zway – misja (o placówce słów kilka)

W Etiopii mamy teraz dwunasty miesiąc, ale nie znam jeszcze jego nazwy, jest rok 2009.
Ponieważ dni i noce są prawie równej długości, dzień zaczyna się logicznie rzecz ujmując, godziną pierwszą, czyli Ci co długo śpią, wstając o trzeciej wiedzą ile już godzin słońca stracili.😊Więc ja wstaję o 1.00

Cała misja Sióstr jest bardzo duża, infrastrukturę sfinansowano z hiszpańskiego projektu. Obecnie są tutaj Siostry: Dolores, Anna, Anita, oraz, która za kilka dni wraca na stałe do Indii. Siostry w swojej pracy nie wychodzą na zewnątrz, pracują na misji, to do nich przychodzą ludzie po pomoc, w przeciwieństwie do Księży Salezjanów, którzy mają misję za płotem. Misja sióstr obejmuje:

klinikę – która działa głównie w programie Fitness (co wcale nie oznacza dbania o figurę!), fitness to program dla kobiet oczekujących dziecka, albo dla młodych mam. Przychodzą codziennie do kliniki, a siostra Anita – pielęgniarka, bada je, mierzy, waży oraz daje jedzenie na najbliższe dwa tygodnie. Obecnie w tym programie jest około 300 kobiet. Niektóre idą dwa dni na swoją wizytę…przychodzą co dwa tygodnie.

Oprócz kliniki jest college z trzema kierunkami kształcenia: szycia i kroju, sekretarek oraz informatyki.
Trzecią działką jest tak zwany come & see, co jak sam nazwa sugeruje; jest dla dziewczyn rozpoznających swoje powołanie, zajmuje się nimi Siostra z Etiopii, obecnie jest tu 20 dziewczyn.

 

Ostatnią działką jest oratorium weekendowe, no i oczywiście dom sióstr z ogrodem oraz dom dla wolontariuszy, który aktualnie zamieszkuję tylko ja.To na miejscu misji. Kilka ulic dalej, jest szkoła dla 3000 uczniów i przedszkole dla 600 uczniów. Chociaż nie wiem czy słowo ulic, jest odpowiednie, boję się, że nie obrazuje odpowiednio klimatu Zway – zresztą zobaczcie na zdjęciach, powiedzmy kilka przecznic dalej.

Wokół misji, jest wciąż głośno, szczególnie w godzinach modlitw, gdyż z jednej strony modlą się muzułmanie, z drugiej ortodoksi, a z trzeciej protestanci, no i w środku my – choć w ciszy. Katolików jest w Etiopii obecnie 1,06 %. Tak jak wspomniałam za płotem też są księża salezjanie, czyli jedyny katolicki przyczółek w Zway.
U księży jest kościół, kryty słomą, piękny, choć niezbyt bezpieczny. Jak tylko wejdzie się do środka od razu zwracają uwagę etiopskie obrazy, mają wyjątkowy charakter, postacie mają bardzo ciemne, piękne, wielkie oczy. Znany nam Jan Bosko też takie ma ….. Wyjątkowy nastrój do modlitwy…..

Kościół Księży Salezjanów, jedyny katolicki kościół w Zway

Na sobotniej porannej Mszy św. było 20 osób, kobiety w białych szalach na głowie, podobnie kapłan Etiopczyk, w białym nakryciu głowy, to charakteryzuje osoby najbardziej utożsamiające się z kulturą etiopską. Msza rozpoczęła się pięknym śpiewem wiernych i choć było ich niewielu, to mieli w sobie moc. Oczywiście w języku amharskim, tak jak cała Eucharystia. I pewnie to są te momenty na misjach, kiedy niezrozumienie języka, nie do końca przeszkadza…