Boliwia: Obfitość doświadczeń w Nowym Roku

Od Nowego Roku w naszym domu zaszło trochę zmian. Najstarsze podopieczne opuściły placówkę, żeby podjąć studia w innym mieście. Odeszło też dwóch starszych chłopców – mogą oni przebywać w domu dziecka w Tupizie tylko do 12 roku życia. Niektóre dzieciaki udały się na krótkie wakacje do swoich rodzin. Po powrocie trudno było im się przyzwyczaić do codzienności, gdyż z jednej strony serce rozrywa tęsknota za domem, a z drugiej są świadome, że rodzina nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa czy podstawowych środków do życia. Reszta wychowanków  została w placówce i uczestniczyła w organizowanych przez nas dodatkowych aktywnościach. Od samego rana można było słyszeć pukanie do drzwi z pytaniem: „Co dziś robimy?”

boliwia_tupiza_amaj_doświadczenia10101

Chcąc wykorzystać jak najefektywniej ten luźniejszy, bo jeszcze wakacyjny czas, wraz z dzieciakami stworzyliśmy laboratorium, w którym robiliśmy proste doświadczenia. Na pierwszych zajęciach dostałam trochę po nosie, gdy okazało się, że wyczekiwany przez dzieciaków eksperyment okazał się kompletnym fiaskiem. Nauczona tym doświadczeniem (dosłownie i w przenośni) wieczorami przeprowadzałam próby generalne, by uniknąć kompromitacji. Na szczęście potem było już tylko lepiej.

boliwia_tupiza_amaj_doświadczenia09

Dzieciaki po raz kolejny zaskoczyły mnie swoją kreatywnością i zaangażowaniem. I tak na przykład jeden z chłopców z powagą poprosił mnie o przepis na kryształy z soli, które mieliśmy zrobić, gdyż stwierdził, że ma pomysł na własny biznes: po opuszczeniu placówki zamierza je masowo produkować i sprzedawać.

boliwia_tupiza_amaj_doświadczenia03

Hitem zabaw okazała się gra w bilard. To, że nie mieliśmy profesjonalnego stołu, czy prawdziwych bil nie było żadną przeszkodą. Wykorzystując małe piłki i kolorowe kijki rozgrywaliśmy po kilka turniejów. Dzieciaki co chwila wpadały na nowe pomysły, co można ulepszyć, jak zrobić łuzę, czy z zacięciem próbowały nowe zagrania.

boliwia_tupiza_amaj_doświadczenia02

Ostatni tydzień wakacji upłynął również pod znakiem intensywnych przygotowań do szkoły. Przymiarki ubrań, znajome muszki do mundurków i kompletowanie zawartości plecaków bez reszty pochłonęły dzieciaki. My również zgłosiłyśmy swoją gotowość do pracy – przygotowując salę do nauki i klejąc pudełka na przybory szkolne, żeby nie wędrowały „przypadkowo” z jednego piórnika do drugiego. No i rozpoczęła się masowa produkcja pierwszych stron zeszytów, gdyż w boliwijskich szkołach ogromną wagę przykłada się do estetyki szkolnych materiałów.

boliwia_tupiza_amaj_doświadczenia1001

Gdy w końcu nadszedł pierwszy dzień szkoły zdałam sobie sprawę, że jestem równie przejęta jak moi podopieczni. Czatując przy furce nie mogłam doczekać się pierwszych wrażeń po powrocie ze szkoły. Przy obiedzie słuchałam z zapartym tchem opowieści komu zmienił się nauczyciel oraz ile to teraz będzie nauki, bo w końcu piąta klasa to już nie przelewki. W tym całym rozgardiaszu dotarł do mnie komunikat mojej uczennicy, że powinnam zacząć uczyć się języka quechua (czyt. keczua), bo oprócz angielskiego dzieciaki mają się przyłożyć do nauki rodzimych języków. Jak widać nie tylko dla naszych wychowanków kolejny rok szkolny będzie wyzwaniem.

Pozdrawiam ciepło,

Ania