Sudan Południowy: Wszystko ma swój cel

Kurs komputerowy

Znaczną część każdego dnia spędzam w sali komputerowej, gdzie staram się wspierać wolontariusza Simona w prowadzeniu zajęć. Trzeba przyznać, że ma niezwykle ciężką pracę, bo od godziny 9:00 aż do godziny 17:00 ma na głowie ponad 130 uczestników trwającego równy rok kursu komputerowego. Na pomoc miejscowych nauczycieli nie może liczyć, ponieważ Ci jednego dnia przyjdą, drugiego już nie, a czasem nawet przez tydzień nie pojawiają się w pracy bez słowa wyjaśnienia. Obecnie nie pomaga mu żaden nauczyciel, więc wspieram go swoją obecnością pomagając uczniom lub przejmuję jakąś część jego obowiązków, chociażby sprawdzanie egzaminów. Staram się z pokorą wypełniać te obowiązki, chociaż często mam wrażenie, że ubytek energii podczas całego dnia zajęć komputerowych nie pomaga mi w pełniejszym zaangażowaniu się na rzecz chłopaków ulicy, z którymi spędzamy czas późnym popołudniem.

wpis4

 

Twardy orzech do zgryzienia

Problem chłopców ulicy jest bardzo trudny i złożony. Obecnie na terenie miasta Wau żyje ich kilkuset, a w naszym centrum mieszka kilkudziesięciu. I tu pierwsza trudna kwestia. Wiek chłopaków jest bardzo zróżnicowany, są bardzo młodzi mający koło 10 lat, ale również starsi, niektórzy mający ponad 20 lat. Niestety, często Ci drudzy dają bardzo zły przykład młodszym – piją, palą, nocami również kradną, bywają agresywni w stosunku do nich. Z tego również powodu społeczeństwo ocenia chłopców ulicy jedynie przez pryzmat tych najbardziej niezdyscyplinowanych i często łamiących prawo. Ostatnio usłyszałem sformułowanie, że w centrum „karmimy złodziei”. Nie mnie jednak oceniać to zachowanie – wychowani na ulicy nie znają innego życia. Co gorsza, wielu z nich odpowiada taka rzeczywistość, bo nie mają żadnych obowiązków, czują się wolni i bezkarni.

Rozwiązanie?

Jednym z pomysłów na rozwiązanie tego problemu jest rozdzielenie starszych od młodszych i skupienie się przede wszystkim na pracy z tymi młodszymi, których w jakimś stopniu da się uformować i którzy nie ulegli wpływom nagannie zachowujących się chłopaków.

Co z tego wyjdzie i czy w ogóle jest to możliwe? Na chwilę obecną trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Starsi chłopcy, którzy mieszkają w centrum od początku jego istnienia, traktują je jak swój własny dom i miejsce w którym mogą robić co chcą, no i oczywiście mają rzekomą władzę nad młodszymi. Są wśród nich, również tacy, o których nie da się powiedzieć złego słowa, ale można ich policzyć na palcach jednej ręki. Większość z nich, po prostu szwęda się po ulicach bez celu i jedyne co im może przyjść do głowy to podkraść gdzieś coś do jedzenia. Poza tym, nikt nie pilnuje tego miejsca w porze nocnej i – jak widać na zdjęciach, które zamieszczamy przy wpisach – łatwo można się tam dostać, więc istnieje obawa, że chłopcy których z dnia na dzień zmusi się do opuszczenia centrum będą chcieli w jakimś stopniu przelać swoją frustrację na młodszych. Miejmy nadzieję, że jeśli pomysł wypali, nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji.

Program i jego niełatwa realizacja

Już od samego rozpoczęcia programu dla dzieci ulicy w Wau w roku 2011, księża Salezjanie napotykają wiele przeciwności. Chłopcy, których wysłano do szkoły uciekali z lekcji albo sprzedawali kupione im mundurki, również osoby współpracujące z księżmi i odpowiedzialne za prowadzenie lekcji dla tych, których do szkoły nie wysłano, zwyczajnie nie wypełniały swoich obowiązków. Obecnie chłopcy mają zapewniony skromny posiłek oraz od czasu do czasu ma miejsce opatrywanie ran. Kazikowi udało się zorganizować kilku lokalnych młodych ludzi, do prowadzenia lekcji katechizmu oraz języka angielskiego, a my próbujemy jakoś ich w tym wspierać. Niestety, wszystko ma również swoje niezbyt dobre strony. Sama znajomość tutejszej mowy nie wystarczy do umiejętnego nauczania innych, co szczególnie widoczne jest podczas lekcji angielskiego, dlatego próbujemy znaleźć jakieś rozsądne wyjście z tej sytuacji. W każdą sobotę (chyba, że akurat brakuje energii elektrycznej) oglądamy z chłopakami jakiś film, w jednej z sal szkoły technicznej. Seanse cieszą się dużą popularnością wśród chłopaków. Mają wówczas naprawdę przedni ubaw, a i na naszych twarzach pojawia się uśmiech, gdy widzimy ich roześmianych od ucha do ucha.

 

Przede wszystkim być

W takim razie jaka jest nasza rola tutaj i co możemy zdziałać przez ledwie kilka miesięcy? Przede wszystkim staramy się być przy chłopakach, pomagać im na tyle, na ile możemy, czasem zwyczajnie się uśmiechnąć, podać rękę, powiedzieć miłe słowo. Niestety o rozmowę trudno, bo nie znamy ich lokalnego języka, ale robimy co możemy. W tym miejscu ze wstydem przyznać muszę, że choć jestem młodszy od Kazika o kilka lat, to często ustępuję mu energią i zaangażowaniem na rzecz chłopaków, więc jest nad czym pracować i od kogo się uczyć. Nierzadko wśród wielu zawiłości i spraw, na które nie możemy mieć większego wpływu, ogarnia mnie zwątpienie, niemoc czy bardzo łatwe uleganie negatywnym emocjom…

„Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” Ps 37,5

Tak często o tym zapominam.