Asystencja salezjańska

Wakacje to nie tylko czas beztroskiej zabawy czy długiego leniuchowania ale dla tutejszych dzieci z oratorium jest to również czas pracy. Wcześnie rano bo już o godzinie 6 wszyscy gromadzą się pod Don Bosco Centre.
Niektórzy jeszcze dosypiają na fotelach, ktoś puszcza z komórki „Fantastic baby”( nr. 1 w Mongolii). Po chwili podjeżdża bus z księdzem Simonem za kierownicą i wszyscy biegną zająć najlepsze miejsca. Mijamy starą fabrykę cegły, wyjeżdżamy za miasto i 10 minut później jesteśmy już na farmie popularnie nazywanej tusirenoro. Zanim rozpoczniemy pracę jeszcze obowiązkowe czytanie książek w ciszy, krótka rozgrzewka (prowadzona przez Anie) i możemy zabierać się do roboty. Chłopcy łapią za łopaty a dziewczyny idą do szklarni, wyrywają wszelkie niepożądane chwasty i podcinają gałązki pomidorom. Młodsze dzieci również jeżdżą na farmę i pomagają w drobniejszych pracach. Koło godziny 11- śniadanie( wersja koreańsko-mongolska) i powrót do Don Bosco. Dzięki zarobionym pieniądzom dzieci mogą kupić wyprawkę do szkoły, książki czy niezbędne tu mundurki. Na chwilę wszyscy rozchodzą się do domów by ponownie wrócić na mszę o 17.30. My w tym czasie prowadzimy zajęcia dla innych dzieci z miasta.

SONY DSC
SONY DSC

Po Mszy św.zaczyna się czas oratorium który trwa codziennie ok. 2h. Odkąd boisko do piłki nożnej jest już gotowe do używania rozgrywają się tam mecze najwyższej wagi. I tak oto męska część jest już zajęta. Zaraz po piłce nożnej najpopularniejszym sportem jest tu koszykówka w której prym wiedzie żeńska część. Ten kto nie ma ochoty grać w piłkę nożną czy koszykówkę wie że zawsze może na nas liczyć przy siatkówce. Gra jest dosyć chaotyczna a skład drużyn zmienia się co chwile, ktoś przychodzi ktoś odchodzi a ktoś przechodzi to innej drużyny. Niemniej zawsze jest przy tym wiele śmiechu i zabawy. Maluchy biegają i zajadają się owocami podobnymi do naszych porzeczek które rosną na krzakach na całym terenie placówki. W między czasie podchodzą do nas i układają rączki do gry w „o made mansi”. Furorę zrobiła tu również chusta Klanzy która służyła nie tylko do zabawy ale nawet jako kocyk piknikowy.

SONY DSC
SONY DSC

Gdy pogoda nie dopisuje, jest zimno i deszczowo wszyscy gromadzą się w świetlicy i grają w ulubione UNO a w oddali słychać koreańską muzykę do której dziewczyny tańczą nowy układ. Ostatnio również bardzo popularne stało się wyświetlanie filmów z projektora. Horrory to chyba ulubiony gatunek filmowy młodzieży, jednak że nie dysponujemy szerokim wyborem w tej tematyce, Tuszik przynosi swoje wietnamskie filmy akcji. Jak na prawdziwe kino przystało jest wielki ekran, miska chipsów i oczywiście widownia która nie potrafi usiedzieć na miejscu więc co chwila słychać trzaskające drzwi. Dzieciaki do perfekcji opanowały dwa nowe słowa: candy i ice cream, i gdy tylko pojawimy się w drzwiach słychać: Gosia candy! Ania ice cream! Dochodzi godzina 20.00, słychać bicie dzwonka który oznacza koniec zabaw i czas na wieczorną modlitwę. Dzieci siadają wokół figurki Maryi i odmawiają dziesiątkę różańca, następnie brat Krzysztof wygłasza słówko na dobranoc( niestety nadal nie wiemy na jaki temat gdyż nasz mongolski pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale dość często wyłapujemy w wypowiedzi nasze imiona), a na koniec ksiądz Paul udziela błogosławieństwa. Sachamrare! czyli dobranoc. Tak kończy się kolejny dzień w Don Bosco Centre.

Gosia Łabędzka
Darkhan, Mongolia