Katechista – prawa ręka misjonarza

W dżungli amazońskiej, gdzie pracuje ks. Józef Kamza, do większości wspólnot kapłan jest w stanie  dotrzeć tylko raz do roku, najwyżej dwa. Nieliczne grupy mogą liczyć na więcej wizyt. Powodem jest wielka ilość wiosek do odwiedzenia oraz ogromne odległości.

Dlatego w dziele ewangelizacji ogromną rolę odgrywają lokalni animatorzy (tzw. katechiści) i to oni będą bohaterami tej opowieści.

Katechiści to osoby świeckie, które przygotowane przez parafię gromadzą wspólnotę wiernych w każdą niedzielę i głoszą Słowo Boże. Wielu z nich prowadzi także katechezy przygotowujące do sakramentów.

Każdy animator odpowiedział na wezwanie, które poczuł w sercu. Dwa razy do roku organizujemy 4-dniowe kursy dla wszystkich animatorów, w czasie których uczą się Biblii, prowadzenia celebracji, rozmawiamy o problemach, których doświadczają w swojej pracy duszpasterskiej. Naprawdę są to osoby wielkiej wiary, którzy pragną by Jezus dotarł do każdego człowieka. Wielu z nich przeżyło proces wewnętrznego nawrócenia pod wpływem spotkania z Jezusem Żywym w sakramentach i w Słowie – tak o swoich współpracownikach opowiada ks. Józef.  


Niektórzy przedtem nie znali Jezusa, nie czytali Pisma Świętego, niektórzy nawet nie byli ochrzczeni. Pod wpływem kursów, spotkań niedzielnych i rozmów zaczęli zmieniać życie.

Oto dwa poruszające świadectwa ks. Józefa o animatorach – Edinsonie i Pedro.

HISTORIA EDINSONA

Edinson mieszka w małej wiosce, gdzie tylko dwie rodziny są ochrzczone, a parę innych uważa się za chrześcijan. Gdy go poznałem mieszkał ze swoja partnerką. Mieli dużo problemów w swoim związku, kobieta nie chciała słyszeć o sakramentach a tym bardziej o małżeństwie. Często mi mówiła: „Jeśli on jest taki i taki, jeśli on źle mnie traktuje, to, dlaczego miałabym wziąć z nim ślub?” Edinson został animatorem, zaczął przypływać na spotkania. Widziałem, jak zaczął czytać Pismo Święte z zainteresowaniem i poznawać Jezusa. Rok temu, w czasie wizyty poprosili mnie o udzielenie im sakramentów. Wiec spytałem się jak żyją, czy coś się zmieniło po tylu latach. Jego partnerka odpowiedziała: „Księże, dziękuję wam, bo Edinson zmienił się. Porzucił złe przyzwyczajenia. Żyjemy lepiej jako rodzina i jako partnerzy” Wzięli ślub. Była to bardzo skromna uroczystość, w malej kapliczce tej wspólnoty – Nacacuy. Ale radość tych ludzi była przeogromna.


HISTORIA PEDRO

Bardzo interesującą postacią jest Pedro Inuma – czyli Piotr Inuma. Jest on animatorem we wiosce Santa María de Cahuapanas. Należy do plemienia Shawi, które jest najbardziej katolickim plemieniem w naszym regionie. Pedro rozpoczął swa formacje w wieku 25 lat, wtedy poznał Pismo Święte. Dziś ma 72 lata i wciąż jest ostoją wspólnoty katolickiej w Santa María. Żartujemy z niego, że jest „Biskupem z Cahuapanas”. Zdobył taki tytuł z racji swojego autorytetu moralnego i szacunku jakim go obdarzają ludzie. Dlaczego? Gdyż jest człowiekiem głębokiej wiary. Pedro jest rolnikiem – codziennie udaje się z maczeta na poletko zwane „chacras” i pracuje przy hodowli bananów, juki, orzeszków ziemnych itp. Skończył tylko parę klas szkoły podstawowej, nie mógł uczyć się więcej. Jednak jego wielka miłość do Boga sprawia, że codziennie sięga po Słowo Boże. Wielokrotnie, gdy byłem na wizycie w jego wiosce to widziałem jak po powrocie z pracy kapał się w rzece, a później siadał na krześle w swojej ubogiej chatce. W czasie, gdy jego żona gotowała posiłek, on czytał Biblie i rozważał ja. Często przerywał czytanie i pytał mi się: „Padre (hiszp. Księże), co chce powiedzieć Jezus w tej przypowieści?” „Nie rozumiem tego zwrotu. Co to oznacza?”


KRYZYS

Wiara Pedro została poddana próbie. Jego syn, Benito, ciężko zachorował. Nie mogli znaleźć przyczyny choroby. Dla Indian choroba zawsze ma przyczynę pozanaturalną. „Ktoś mu uczynił zło” „Zło od ludzi” mają zwyczaj mówić. Również w tym przypadku wszyscy wokoło mówili do Pedro i Marceliny, jego żony: „Ktoś przyczynił się do tej choroby. Szukajcie kto”. Benito umarł. Wiec głosy zaczęły się nasilać: „Szukaj kto go zabił! Zemścij się! Jak tego nie zrobisz to czarami wykończą twoją rodzinę!” Pedro cierpiał i szukał prawdy. W pewnym momencie usiadł w domu i zaczął rozważać: „Ludzie mi mówią: ktoś zabił twojego syna! Pan Jezus mi mówi: Ja jestem życiem! Komu wierzyć?” Kontynuował: „Ludzie mówią mi: szukaj ko to zrobił i zemścij się! A Pan Jezus mówi mi: Uwierz we Mnie! Przebacz! Nie szukaj zemsty! Komu uwierzyć?” Walka trwała długo. Po wielu dniach postanowił: „Ja ufam Jezusowi! Nie będę szukał winnych! Nie pójdę do brujo (czarodzieja)! Nie zabiję nikogo!” Wiara Pedro pokonała głęboko zakorzenione wierzenia i przekonania, które przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. Ludzie krytykowali jego decyzję, mówili że jest głupi, że umrą wszyscy w jego rodzinie. Ale Pedro nie zmienił zdania. Nie pozwoli, by nienawiść i chęć zemsty zniszczyły jego wiarę i serce. 

WIARA

Pewnego dnia Pedro powiedział mi: „Padre José, ja już chcę umrzeć!” Zaskoczyłem się i zmartwiłem. Gdy ktoś wypowiada takie słowa to oznacza, że coś jest nie tak. Wiec spytałem się: „Pedro, jesteś chory? Nie masz na leki? To pomogę ci!” „Nie księże, czuje się dobrze, jak na mój wiek!” – usłyszałem odpowiedz. „Wiec może masz problemy w rodzinie albo we wspólnocie?” – dopytywałem się. „Nie księże! To nie to. Problemy istnieją, ale to nie jest ważne!” „Wiec o co chodzi?!”- wykrzyknąłem zdziwiony. Wtedy Pedro, z wielkim uśmiechem i spokojem, który bil z jego twarzy, odpowiedział mi: „Padre, ja chcę już umrzeć, bo pragnę zobaczyć Jezusa. Spojrzeć mu prosto w oczy. I zobaczyć, jak wypełnia te wszystkie obietnice o których czytam w Piśmie świętym!” Tak po prostu… Szczerze… Pragnienie, które wypływa z wiary…

Wspieram dzieło misyjne w Amazonii