Paulina i Bartek jako animatorzy na wioskach w dżungli w Peru
Tropikalna dżungla peruwiańska w prowincji Datem del Maranon to miejsce, gdzie ludzi nadal żyją w tradycyjny sposób, bez dostępu do większości współczesnych osiągnięć techniki. Salezjańska parafia w San Lorenzo obejmuje obszar ok. 22 tys km kw zamieszkiwany przez 4 plemiona indiańskie: Awajun, Shawi, Kandozi i Chapra. Misjonarze prowadzą ewangelizację wśród Indian zamieszkujących wioski położone nad głównymi rzekami – Marañon, Morona i Pastaza oraz ich dopływami. Oznacza to wielogodzinne podróże łódkami i motorówkami by dotrzeć do ok. 180 wiosek, których mieszkańcy czekają na Słowo Boże.
Trójka Salezjanów pracujących w San Lorenzo nie jest w stanie dotrzeć do wszystkich miejsc, gdzie są potrzebni. Przygotowanie do sakramentów, katechezy, zajęcia i zabawy dla dzieci, warsztaty dla starszych – w tych działaniach będą wspierać ich wolontariusze Paulina i Bartek, którzy najbliższy rok spędzą pływając od wioski do wioski i spotykając się z mieszkańcami.
POZNAJ NASZYCH WOLONTARIUSZY
Małżeństwo bez polisy ubezpieczeniowej. PRZEZ ŻYCIE PEŁNYM PIECEM. Ich Aniołowie Stróże już czekają, kiedy pozwolą im pójść na zasłużoną emeryturę. Ale nie będzie tak łatwo… bo ciągle igrają z ext®emePAINTING. Od września na misjach w peruwiańskich tropikalnych lasach równikowych.
CO SAMI MÓWIĄ O SWOJEJ MISJI?
Pasje niezmiernie pobudzają i sprawiają, że możesz iść pod prąd. Czujesz, że wtedy Bóg się z Tobą śmieje. To on daje Ci narty, wiedzie Cię nad stromy żleb a tam nawieje śnieżny puch. Zepchnie Cię w dół… i czuwa jak zjedziesz do spokojnej dolinny. Ten opis to nie tylko góry, za którymi będziemy tęsknić bo są naszą pasją. Ale to całe życie, wszystkie sytuacje uproszczone i skondensowane do tego banalnego przykładu.Czym są dla nas misje? To ta powyższa opowieść tyle, że bez śniegu. Ale za to niezmiennie z Nim – z Bogiem.
Ksiądz Józef twierdzi, że potrzebuje nas do działań w wioskach odległych w nieznanej nam jeszcze odległości od San Lorenzo. Podobno będzie nas tam dostarczał łódką (oby nie tratwą). Będziemy chcieli choć trochę pomóc ludziom którzy tam żyją. Podzielić się naszą miłością, pasją i talentami w codziennym życiu jak również towarzyszyć im w przygotowaniach do przyjęcia sakramentów. Dlatego zostajemy wyrwani z nietropikalnej Islandii, gdzie obecnie przebywamy, by zostać eksportowanym na Peruwiański tropikalny ląd. Zostawiamy to wszystko co nas trzyma i ruszamy.
Dlaczego Misje w naszym życiu? Bo nawet kiedy chcesz od tego odejść i budować swój świat według własnej koncepcji, klocków lego to i tak zobaczysz, że to co chciałeś układać komponuje się w coś innego. Po latach stajesz w punkcie, który próbowałeś obejść bo wydaje Ci się, że nie nadajesz się żeby tak iść..
Jak wygląda plemienna jazda na nartach bez śniegu w tropiku z różańcem w ręku? – Zapraszamy na SWMowego bloga i na stronę ckrbochenek.com
Dzięki Twojemu wsparciu zostaną opłacone koszty przelotu, ubezpieczenia i niezbędnych szczepień.