Boliwia, Tupiza: Adwentowe wyzwania i noworoczne niespodzianki
Wraz z grudniem zawitały do Tupizy wakacje, które ucieszyły nie tylko dzieci, ale również nas- wreszcie mogłyśmy rozpocząć nowe aktywności z naszymi podopiecznymi, zamiast „cierpieć” na zajęciach zdalnych.
Chociaż w Boliwii nie odprawia się Rorat, postanowiłyśmy przeprowadzić dzieci przez Adwent przygotowując je do Bożego Narodzenia. Marysia stworzyła piękną choinkę- kalendarz adwentowy, która zawierała zadanie na każdy dzień Oczekiwania. Dzieci miały między innymi podzielić się z innymi za co są wdzięczne w swoim życiu, czy też podziękować swoim przyjaciołom za ich obecność i wsparcie. Największą popularnością cieszyły się wieczory z czytaniem bajek i piciem gorącej czekolady (pomimo kilku przypadkowo rozbitych kubków w oratorium).
Grudzień był dla nas także miesiącem sakramentów. Czworo naszych podopiecznych przyjęło chrzest, a piątka po raz pierwszy przystąpiła do spowiedzi i Komunii Świętej. W odróżnieniu od wielu polskich rówieśników nie spodziewali się wielkich prezentów- najbardziej przejęci byli tym, że w końcu dołączą do swoich starszych koleżanek i będą mogli przyjąć Chrystusa. Sakrament poprzedziły katechezy w parafii oraz liczne rozmowy w domu, podczas których wyjaśniałyśmy dzieciom różne zagadnienia religijne, jak np. to, że, wbrew przekonaniom niektórych podopiecznych, Duch Święty to nie jest zwykły gołąb.
W Boże Narodzenie dzieci zaprezentowały gościom jasełka, do których bez narzekania przygotowywały się przez cały grudzień. Nikogo nie zjadła trema i obyło się bez wpadek. Muszę przyznać, że byłyśmy bardzo dumne ze wszystkich, każdy bardzo przejął się swoją rolą, szczególnie najmłodszy Kevin, nasza mała gwiazda betlejemska, która doprowadziła wszystkich królów do stajenki.
Okres Bożego Narodzenia był dla dzieci czasem Adoracji. Boliwijskim zwyczajem dzieci, codziennie oddawały małemu Jezusowi cześć tańcami, zawsze na koniec klękając przed Jego figurką w stajence. Inną tradycją, którą tu poznałyśmy jest plecenie „trenzy” (warkocz)- dzieci tańczyły wokół wysokiego drewnianego słupa, a każde z nich trzymało w ręku kolorową wstążkę z niego właśnie zwisającą. Dzięki wcześniej zaplanowanej choreografii, pod koniec tańca, słup nie był już biały, a pięknie opleciony różnobarwną wstęgą.
Na początku stycznia odwiedził nas ks. Tomek, polski misjonarz na co dzień pracujący w Concepción. W Święto Trzech Króli odprawił dla dzieci mszę. Podczas kazania opowiadał im o tym, że tak jak królów prowadziła do Chrystusa gwiazda betlejemska, tak i my mamy w naszym życiu osoby, które nas do Niego kierują. Dla mnie często takimi osobami są dzieci z naszego Domu. Obserwując ich bezinteresowność, troskę o innych i miłość do swojej „hogarowej” rodziny, doskonale rozumiem słowa Jezusa: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,3). I tego właśnie sobie i wszystkim życzę na Nowy Rok.