Boliwia (Kami): misja zakończona
Moja misja w Boliwii dobiegła końca i szczęśliwie wróciłem do DOMU. Tak, pisanego zdecydowanie wielkimi literami. Po tym czasie nieobecności dużo bardziej doceniam jego wartość. Co prawda tylko ziemski, ale jednak. Jedenaście miesięcy spędzone w Kami, rok bez kilku dni w samej Boliwii. Czy był to czas dla mnie rewolucyjny? Myślę, że nie. Z pewnością jednak cenny w doświadczenia z obszaru duchowości, relacji międzyludzkich, poznawania nowej kultury, samego siebie.
Doświadczenie dla mnie wyjątkowo trudne, ale nic co dobre nie rodzi się bez cierpienia. Wierzę, że i tak będzie w tym przypadku.
Ważnym było dla mnie na pewno świadectwo włoskich misjonarzy, którzy poświęcili ponad połowę swojego życia (mają już ponad 70 lat) dla tej placówki. Jest to dla mnie przykład prawdziwego
misyjnego powołania. Wiem, że Pan Bóg musiałby mnie naprawdę mocno „potraktować”, żebym zdecydował się na takie życie.
Często jest tak, że wyjazdy misyjne znacząco zmieniają nastawienie wolontariuszy do dalszej pracy w Polsce. Jedni odcinają się od posługi, inni wracają i pracują z jeszcze większym zapałem. Ja z optymizmem patrzę w przyszłość i wierzę, że moje doświadczenie z Boliwii pomoże mi znacznie skuteczniej działać, pomagając misjom w Polsce. Jak będzie, czas pokaże. Myślę również, że z perspektywy czasu będę z wielkim sentymentem wspominał ten okres misji, ludzi i miejsce, w które Bóg mnie wysłał.