Zaangażować się
Ostatnio Pan Bóg podesłał nam kolejną rodzinę, której mogliśmy pomóc.
Przed 3 tygodniami na oratorium przyszła matka z 5 dzieci, która nie wyglądała na biedną. Nic bardziej mylnego wyglądała na ekstremalnie biedną. Pytała gdzie trzeba się zapisać, żeby dostać coś do jedzenia i ubrania. No póki co jeszcze takich zapisów u nas nie ma, ale postanowiliśmy się jej przyjrzeć. Kobieta o nic nie prosiła, regularnie przychodzi na nasze spotkania ewangelizacyjne i udziela się.
Przed 2 tygodniami odwiedziliśmy jej dom. Hmm Dom to za dużo powiedziane. Nie wiem jak to nazwać niech będzie po prostu „domek”.
To kolejny przykład rodziny żyjącej nie wiadomo jak. Historia ich nie jest zbyt miła. Pokazuje jak świat jest niesprawiedliwy. Ojciec rodziny jest murarzem. Przed laty jeszcze był w stanie zapewnić rodzinie normalny byt. W prawdzie bił żonę i nie był zbytnio zainteresowany rodziną, aż w końcu ich zostawił. Zarabiał i mieszkał w mieście, a żona jakoś dawała radę. Niestety pewnego dnia okradziono go z całego sprzętu i skończyły się dobre czasy. Nie miał jak się odbić. Postanowił się zmienić i wrócić do domu i zadbać o rodzinę. W końcu wylądowali w Majes. Mieszkają w domku 3m/5m w 7 osób do dzisiaj nie wiem jak tam spali, gdyż jest tam jedno łóżko i z trudem w domku mieszczą się 4 osoby. Nie odkryłem także gdzie mieści się ubikacja, ale nie śpieszno mi odkrywać tą zagadkę. Oczywiście również nie mają wody. Zobaczyłem tam również jak wiele można zrobić z plastikowych butelek, ale o tym może innym razem.
W każdym razie koniec opisywania tych przykrych rzeczy bo… Udało się przywrócić nadzieję. Edit i Javier bo tak się nazywa para tych około 40 letnich ludzi. Mają 2 miłe i zdolne córki. Dwunastoletnią Flor i Angela 13 lat.
Okazało się, że nasza znajoma
wierząca szuka od dłuższego czasu pomocy przy prowadzeniu budki z jedzeniem na ulicy. Wiem, wiem pomyślicie. Zwariował niepełnoletnie dzieci chce wysłać do pracy. Wierzcie mi tutaj to jest błogosławieństwo, dla tych dziewcząt. Osobom biednym ciężko znaleźć pracę jeśli ktoś ich nie poleci. Wszyscy mają obawy przed takimi ludźmi. Dziewczynki pracują wśród osób wierzących i przyjaźnie do nich nastawionych. Dostają jedzenie, miesięczną wypłatę, własny pokój z dostępem do wody, mają bardzo blisko do szkoły(normalnie muszą iść kilka kilometrów, a potem jeszcze jechać autobusem), a jak zdecydują się pomagać to ta pani opłaci im studia,i oczywiście mogą też odwiedzać rodziców. O takim życiu nie śniły. Zatem dziewczynką dosłownie z dnia na dzień życie zmieniło się o 180 stopni. Rodzicom również. Zawieźliśmy im spory zastrzyk żywności z darów, która pomoże im zaoszczędzić pieniądze bo mamy teraz plan nauczyć ich ojca co to jest oszczędność. Tak, aby mógł odkładać pieniądze, zakupić jakieś narzędzia murarskie i zacząć wszystko od nowa.
Co z tego wynika, że wcale nie trzeba mieć dużej gotówki, aby pomagać. Trzeba się zaangażować, a Bóg znajdzie rozwiązanie problemu. Kochajmy więc naszych bliźnich i poświęcajmy czas tym, którzy z ludzkiego punktu widzenia zostali skazani na straty.
Dziękujemy Bogu za nasz zespół wspierający, dzięki któremu możemy tu być i w ich imieniu robić tak wspaniałe rzeczy.
„Wspierajcie się wzajemnie każdego dnia dopóki trwa to co dziś się nazywa” (Hbr 3,13)