New Look – czyli wizyta u fryzjera

Koniec ferii zimowych!!! Tak, tak, mimo że nadal zimno rozpoczęła się szkoła :) W Boliwii jest tak, że ferie zimowe kończą się wtedy, gdy robi się cieplej. I tak już miały zacząć się zajęcia, ale odwleczono je o tydzień. W ostatnie dni ferii w Domu trwały przygotowania, do powrotu do szkoły.

Było gruntowne mycie sali w której odrabiamy lekcje, pastowanie butów i wyprawa do fryzjera. Wszyscy chłopacy poszli obciąć włosy, bo faktycznie grzywy mieli już długie. Poszłam razem z nimi – ale jak się okazało później siostra zaproponowała mi towarzyszenie chłopakom, bo myślała, że też może chcę skorzystać z usług fryzjerskich… hm… czyżby moje włosy wyglądały jak by tego potrzebowały?? Gdy przyszliśmy do salonu, i zobaczyłam, że pani fryzjerka ma do ścięcia włosy jednej dziewczyny, obok siedzi pani z nałożoną farbą na włosach ( i połowie twarzy) a tu czeka ją jeszcze siedem zarośniętych głów, trochę mi entuzjazm opadł, bo zanosiło się, że szybko stąd nie wyjdziemy… Po czym fryzjerka podeszła do dziewczyny jednym cięciem skróciła jej włosy, z których kapała woda po myciu, po czym trzema cięciami zrobiła grzywkę. Związała te mokre włosy gumką i gotowe. Panią z farbą zajął się jej nastoletni syn, – który wcześniej siedział i skubał słonecznik sypiąc łuski na podłogę, gdzie leżały włosy chyba ostatnich dziesięciu klientów. Trzeba dodać, że pani fryzjerka nie byle jaka – czego dowodem były liczne dyplomy ukończenia kursów i szkoleń „New Look”, zdjęcia z wystylizowanymi panami na targach fryzjerskich w La Paz. Wiadomo, nasze chłopaki nie tną się byle gdzie  I faktycznie, te siedem głów pani doprowadziła do porządku w godzinę. Ciach i co długie ścięte, pięć cięć na zmniejszenie „schodków” a resztę maszynką… delikatnością nie grzeszyła. Na końcu psik wody kolońskiej i zaczesanie grzywki na bok. Bonito!! Efekty widać na zdjęciach.