Palestyna: Shaloom, Szczęść Boże, Assalamu Aleykum z Betlejem
Mija już trzeci tydzień odkąd dotarłem do Domu Pokoju w Betlejem. Co udało się już zrobić, jak wygląda moja codzienność w miejscu, gdzie Pan Jezus przyszedł na świat i co to wszystko dla mnie znaczy ? O tym za chwilkę! Na początek…
Pierwsze wrażenia…
Po czterech godzinach spędzonych w samolocie na lotnisku przywitała mnie fala upału i prażące słońce, które z dnia na dzień zdaje się grzać coraz mocniej. Zdarza się, że o tej porze roku temperatura w ciągu dnia sięga nawet czterdziestu stopni, wieczorami natomiast robi się chłodno i wieje przyjemny wiatr, a widok zachodzącego słońca oglądanego z dachu domu to najlepsza nagroda po pracującym dniu.
Co ja tutaj robię?
Na dobry początek moim zadaniem była pomoc przy budowie zakrystii. Od rana do wieczora razem z chłopakami (wolontariuszami z Wielkopolski) murowaliśmy, zbroiliśmy, malowaliśmy, kładliśmy podłogę i dach, wstawialiśmy drzwi i okna, tworzyliśmy instalację elektryczną, fugowaliśmy, potem wykańczaliśmy i sprzątaliśmy teren budowy. Zajęło to całe dwa tygodnie. Dzięki tej pracy zespołowej wiele się nauczyłem. Po wyjeździe chłopaków mogłem wraz z Palestyńczykiem Omarem kontynuować prace w powstającej tutaj szwalni.
Teraz na jakiś czas prace budowlane ustały, gdyż do Domu Pokoju przyjechała grupa dziewczyn na rekolekcje, dlatego moja codzienność teraz skupia się na tym co konieczne każdego dnia: sprzątanie, prace w ogrodzie, czasem nawet przydaję się w kuchni pomimo tego, że naprawdę nie umiem nic ugotować.
Mieszka tutaj z nami także siedmioletnia Karolinka, którą siostry elżbietanki wychowują od małego, więc część mojego czasu poświęcam także na naukę jazdy na rolkach, a raczej asekurację, bo jeszcze nigdy nie widziałem tak wywrotnych rolek, albo może raczej tak wywrotnej dziewczynki, budowanie domu z klocków dla lalki Haliny i inne ciekawe rzeczy, które lubią robić siedmioletnie dzieci.
Tak właśnie wygląda moja praca w domu pokoju, ale czekało tutaj na mnie…
Coś więcej niż tylko praca
Nie przyjechałem tutaj zwiedzać, nastawiałem się na ciężką pracę a dostałem możliwość bycia we wszystkich najważniejszych dla chrześcijan miejscach, tych po których dwa tysiące lat temu chodził Pan Jezus. Poznałem fantastycznych ludzi, od których wiele mogę się nauczyć, nie tylko tych praktycznych rzeczy, ale mogę słuchać i obserwować to jak żyją i brać z nich przykład. W naszym domu jest kaplica, więc każdego dnia mam możliwość wejść na chwilkę, by oddać Bogu wszystkie radości, a także trudności dnia. A poza tym wiele dowiedziałem się o tym kraju, który wcześniej znałem jedynie z niepokojących informacji płynących z telewizji i powiem jedno: Palestyna to nie tylko kraj pełen bólu, to przede wszystkim ludzie, którzy na przekór trudnościom starają się znaleźć szczęście w codzienności, co widać w ich uśmiechniętych twarzach.