Na misję po raz drugi…
Można by się spodziewać, że drugi wyjazd misyjny powinien być łatwiejszy: mniej niespodzianek, doświadczenie i tak dalej…
Mimo że zostaję posłana po raz drugi, tym razem jest zupełnie inaczej:
Widziałam fragment Afryki… Teraz wyląduję w Ameryce Południowej.
Poznawałam Etiopię… a teraz postaram się odkryć kawałek Peru.
Pracowałam z Misjonarkami Miłości… Na miejscu czekają na mnie Salezjanie.
Spędziłam na placówce misyjnej DWA miesiące…. Przede mną ROK.
Nic nie wydaje mi się takie same. Nawet na siebie patrzę z innej perspektywy. Jedyne co potrafię teraz jasno stwierdzić:
Mimo że staram się nie robić wyobrażeń o tym, co mnie czeka. Gdzieś w mojej podświadomości one tkwią. Spodziewam się wielu zaskoczeń
Ostatni weekend czerwca spędziłam z innymi wyjeżdżającymi w tym roku wolontariuszami na rekolekcjach, dzięki którym łatwiej było zatrzymać się na tym, o czym powinniśmy pamiętać przed, w czasie i po wyjeździe.
Mogłam odkryć, że wśród wielu niespodzianek niezmienny pozostaje Bóg. Mam nadzieję, że będę wpatrywać się w Niego jak w pewny punkt na drodze i dzięki temu, będę dobrze wykonywała swoje obowiązki.
Mogę wierzyć, że mi się to uda, ponieważ w Polsce (i nie tylko w Polsce !) są ludzie, którzy za mnie się modlą. I za tą modlitwę już dziś DZIĘKUJĘ !