Boliwia: Recepta na niegrzeczne dzieci

Zdecydowanie dzieci boliwijskie są podobne do dzieci polskich – pełne energii, zawsze chcą się bawić, pragną duuużo uwagi na wyłączność, nieposłuszne, ale później wracają z uściskiem na przeproszenie, ze swoimi humorami i zmienianiem zdania jak kobieta w ciąży, można by je określić – kochane rozrabiaki..

Ale co zrobić gdy nie słuchają? Co zrobić gdy kończy się cierpliwość? Czy lepiej odejść bez słowa, żeby się zastanowiły, czy może nałożyć karę, może krzyknąć, a może przytulić gdy płacze?

Wydaje mi się, że jednego sposobu nie ma, w prawie każdym z wyżej wymienionych coś jest – tylko, żeby mieć w tym wszystkim MIŁOŚĆ i pokój w sercu. Żeby myśleć o ich dobru i przyszłości, a nie o tym, żeby w tym momencie się uspokoiły i jako tako było i żebym w końcu mogła sobie odpocząć. Czasem wymaga to wiele od samego siebie, żeby poszukać najpierw pokoju i Miłości w SWOIM sercu, a potem cokolwiek robić, bo w gniewie, czy zniecierpliwieniu można wiele skrzywdzić. A dzieci, nawet jeśli nie mówią, odbierają i zachowują to bardzo mocno.

Zadania

O odrabianiu zadań można by mówić godzinami, o wchodzeniu pod stół, malowaniu w zeszycie (tylko że tego co nie potrzeba), krzyczeniu, biciu, rozproszeniu, powtarzania: „nie wiem, nie umiem”. Czasem jestem bezradna, ale czasem udaje nam się przezwyciężyć takie „zacięcie się w miejscu”.

Najmłodsze uczennice są w przedszkolu – często muszą coś powtórzyć po liniach albo napisać same np. ostatnio literki z alfabetu. Czasem jakaś literka jest trudniejsza, albo ciężko trafić w to miejsce, w tą kratkę, która powinna być. Siedziałyśmy trzy: Rinelda, ja w środku i Leydi. Na zmianę dziewczynki mówiły, że nie mogą, ale po chwili wracały do pracy. Do momentu gdy połączyły siły i obie powiedziały, że nie potrafią, odsunęły się od stolika obrażone… i wtedy.. ja też się odsunęłam do ich krzesełek i tym samym tonem powiedziałam, że ja też nie umiem. Ich szczery śmiech był jedną z piękniejszch rzeczy.. Przytuliłyśmy się i wróciłyśmy do zadania. Bo one mogą i umieją, może tylko same w to nie wierzą.

Jest u nas chłopiec w pierwszej klasie, który nie jest orłem i perfekcjonalistą. Czasami żyje w swoim świeci słoni i innych zwierząt. Jak mu się nie spodoba to się obraża i mówi „nie”, mówi że nie będzie robił, potrafi też się śmiać prosto w twarz, gdy poważnie mu mówisz o jakiejś karze, albo że tak po prostu się nie robi, albo, że jesteś zła na niego. To nie jest dziecko kar. To tylko pogarsza sprawę, bo płakać to on może naprawdę długo i głośno. Krzyk tylko sprawia, że jeszcze bardziej nie chce. Ale jeśli się obieca, że po skończonej stronie będzie mógł pokolorować słonia, albo w trakcie zadania opowiada historię związaną z tym co robi to okazuje się, że wszystko da się zrobić. Jeden szlaczek na początku stał się dla nas górami, których potrzebują zwierzęta, aby żyć. Od tego czasu mam motywacje, aby jeszcze bardziej pracować nad sobą – by w momencie utraty cierpliwości prosić o Ducha Św. i pokój. I widzę postępy u niego w nauce! Jest lepiej.

Jedzenie

A co to jest to zielone? Bo ja nie lubię tego (chociaż bez spróbowania ;). Bo ja już nie mogę. Nie lubię cebuli, nie chcę.

Trochę motywacji nigdy nie zaszkodzi – to że owoce i warzywa są dobre na piękną skórę księżniczek, to że w ostatniej zabawie Kubuś Puchatek nam mówił o tym, żeby jeść owoce i warzywa. Że jak chcesz urosnąć rak duża/y jak ja to musisz pić dużo mleka (a tutaj ja to jestem super wysoka), to że ja bardzo lubię to i to, że trzeba jeść, aby mieć siłę na zabawę. Nie zawsze pomaga, ale czasem tak, a poza tym to prawda jest przecież.

Fajnie jest jeść WSPÓLNE. Bo jednak przykład pociąga. Gdy 3 chłopców było przeziębionych jedli w pokoju. Przyniosłam im obiad, byłam z nimi, a gdy już byli w połowie drugiego dania poszłam zjeść z resztą do jadalni. Gdy wróciłam byli w tym samym momencie. Na drugi dzień jadłam z nimi. Dobry to był czas – taki nasz wspólny. I przy okazji uczymy się jeść łyżką, a nie rękami i tak, aby wszystko trafiło do buzi, a nie na podłogę. Bo przecież naśladujemy to co widzimy.

I różne inne..

Dom dziecka w Tarija. Dwie dziewczynki kłócą się o to kto teraz będzie jeździł na autku. Tłumaczę dziewczynce, że ona jeździła, więc teraz chwilkę jej koleżanka. Zero reakcji. Mateusz (wolontariusz) przez przytulenie i podniesienie jej w swoich ramionach a potem zrobienie „samolotu” zsiada ją z jej skarbu – autka. Czasem mniej słów, a więcej czułości.. Dziękuję za przykład!

Idziemy się modlić do oratorium, bo jak nie to nie oglądasz tele.. Nie!!!!!! Tu też potrzebują jakiejś motywacji, a może animacji – mi się podobał nasz kalendarz na Wielki Post, w którym każdego dnia ukryte było jedno zadanie, im też. Ale piękne też były nasze modlitwy w pokoju, po których opowiadałam im bajki. To już coś co wszyscy wiedzieli. Myjemy zęby i nogi. Śpiewamy do Anioła Stróża modlitwę i bajka na dobranoc. Aż do zaśnięcia. Nic na siłę. Bo człowiek to nie rzecz, ani robot..

Dużo jeszcze mi brakuje aby poznać ich psychikę i to co jest w myślach i sercach naszych dzieci. Ale nie da się do wszystkich podejść tak samo. Nie ma jednej recepty. Tak, to ważne aby była dyscyplina i aby być do końca konsekwentnym w tym co się do nich mówi i nie popuszczać bo mówią „nie”. Ale tu jest mały/ wielki detal, który zawsze musi towarzyszyć – że to wszystko z Miłości i dla ich dobra. Bo gdy jesteś o tym przekonany to każdy sposób będzie dobry i będzie działał.

Wiele ludzi cierpi z braku chleba, ale jeszcze więcej z braku miłości.

Więc chodzi chyba o to, aby dzielić się Miłością. Na tyle na ile możemy i w taki sposób jaki sobie wybierzemy. Bo czasem to wcale nie kwestia tego, że coś jest trudne, albo, że się nie da, tylko poszukiwanie uwagi i miłości.