Boliwia: Wszystkich Świętych to też TWOJE święto
Czy potrzebne nam obchody wszystkich świętych? Po co i jak obchodzić je właściwie? W co wierzyć? Czy dusze zmarłych budzą się w nocy z 1 na 2 listopada i później mogą w ciągu całego dnia, a szczególnie o 12 zaczepiać ludzi (tak mi powiedziały przy obiedzie dzieci)? Po co chodzić na cmentarz skoro nie ma tam tych, których szukamy, tylko ich ciała, a dusze gdzieś bardzo daleko…. Jak to wygląda z zupełnie innej perspektywy, z perspektywy Tupizy? Jak tutaj obchodzimy święta?
1 listopada normalnie były lekcje w szkole. Przypadł nam ten zaszczyt, że mogłyśmy pomagać w przedszkolu przy wypieku ciasteczek na obchody Wszystkich Świętych – tak, ciasteczka to zdecydowanie podstawowa i niezbędna rzecz, która towarzyszy przez 2 dni (W sumie jest ich tak dużo, że chyba przez najbliższy miesiąc). Po powrocie z naszymi dziećmi udało się dokończyć pieczenie naszych ciastek na potrzeby naszego domu i oratorium – choć były różne przygody z gazem – a w Polsce w domu nigdy nie muszę myśleć, że jak się skończy gaz to muszę wymienić butlę z gazem. Ale się udało. Jakoś tak jakby nic specjalnego się nie działo, ale jak się okazało to było jeszcze zbyt wcześnie..
Po południu poszłyśmy na Eucharystię – w ciągu tego tygodnia nie należą one do najkrótszych, bo jest bardzo wiele intencji, a tutaj ksiądz czyta wszystkie w czasie Mszy, to ważne dla ludzi. Podobno raz było około 30 kartek. Także ludzi też jest dużo. A po udało się nam spędzić chwilę na rozmowę z Padre – zostałyśmy niespodziewanie zaproszone na kawę – ale tu wszystko jest bardzo spontaniczne i niespodziewane, więc bardzo miło poznać trochę ich mentalność co do świąt. I dopiero wieczorem wyruszyliśmy z dziećmi i młodzieżą się modlić. Ale nie na cmentarz. Tutaj chodzi się po domach. Te, które są przygotowane są oznaczone czarną kokardką na drzwiach i otwartymi drzwiami. A przygotowane to znaczy, że są przepiękne ołtarzyki ze zdjęciem zmarłej osoby z tego domu, kwiaty, czasem świeczki i oczywiście jedzenie, które ta osoba lubiła. Wchodzimy do takiego domu modlimy się całą grupą na głos, można coś pośpiewać, a po skończeniu siadamy na chwilkę, odpocząć, może porozmyślać. Ale to na chwileczkę, bo czekają inne dusze w innych domach. Gdy my siadamy wchodzi następna grupa, a my dostajemy ciasteczka i coś do picia. Przesypujemy ciastka do reklamówki i idziemy dalej. Do reklamówki, bo nie sposób zjeść całego talerza ciastek w każdym domu. Po drodze mijamy wiele grup: zarówno dzieci, młodzież, dorosłych, jak i starszych. Czas modlitwy. W Polsce też się modlimy. Więc pewnie to jest istotą tych świąt. Tylko pytanie jest na ile świadomie – zarówno u nas jak i u was… Mówią, że te nasze modlitwy, a szczególnie odpusty mają wielką moc dla dusz. Wielką moc…
A później nadszedł 2 listopada – dzień Wszystkich Zmarłych. I rzeczywiście byliśmy na cmentarzu. Też są groby, też są kwiaty. Nie ma zniczy, za to jest jedzenie. Na grobach nie widziałam wiele, ale normalne jest, że ludzie jedzą przy grobach. I koka jest, dla zmarłych też. Spacerowaliśmy z Siostrą i dziećmi po cmentarzu odmawiając różaniec. Czasem zatrzymywaliśmy się, czasem ktoś nas wołał, aby pomodlić się przy grobie jego rodziny, i czasem za te modlitwy otrzymywaliśmy ciastka. Na cmentarzu dało się słyszeć instrumenty, śpiewy dla zmarłych, modlitwy, bardzo dużo ludzi. Są groby takie jak u nas, ale są też zupełnie inne. Inność, zupełna inność tych świąt.
Ale tak naprawdę to inność czekała na nas dopiero po wyjściu. Oprócz kwiatów, tak jak u nas tutaj sprzedawało się lody, jedzenie, balony, zabawki. Rozłożone było wesołe miasteczko – karuzele, zjeżdżalnie, trampoliny, piłkarzyki, bilard. W ramach odpoczynku po długim spacerze zjedliśmy lody i dla młodszych były trampoliny, a dla starszych piłkarzyki. Uwielbiam patrzeć na roześmiane twarze naszych dzieci, na ich szczery śmiech i beztroską zabawę – to cieszy najbardziej. Na koniec dnia Msza Święta – obowiązkowy i najbardziej niesamowity moment każdego mojego dnia tutaj.
A teraz siedzę i się zastanawiam czym są dla mnie te święta i co dla mnie znaczą, czy już się skończyły, czy może powinny jeszcze trwać w moim sercu?
I świętość.. Mówią, że jest dla wszystkich. Padre też mówił o tym w czasie homilii. To niesamowite, że Jezus powołał 12 zupełnie różnych apostołów, no nie? Jeden celnik – czyli prawie równoznaczne z oszust i grzesznik, inny rybak – czyli biedak, inny niewierzący praktykujący, tradycjonaliści, nowonawróceni. I każdy z nich mógł iść za Jezusem, każdy z nich mógł być święty, mieli równe szanse, ale w tym wszystkim potrzeba trochę naszej woli, naszego otwarcia i zawierzenia, zostawienia tego co wcześniej. Tu i teraz. Tu i teraz być świętym. Dlatego to święto powinno być naszym, bo KAŻDY jest powołany dowiętym uśmiechniętym. Może też czas by poznać trochę świętych i się nimi zainspirować – my, z naszymi dziećmi zaczynamy poznawać ich w czasie modlitw wieczornych – dobre źródło inspiracji i motywacji do bycia dobrym!
„W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem, z miłości.” (List do Efezjan 1,4)