Gdy serce nie umie odejść

Trudno jest mi uwierzyć ze minął juz rok odkąd pierwszy raz przyjechałam do Tupizy. Zamknę oczy i widzę ten dzień jakby to było wczoraj, wszystko takie bliskie sercu i wszystko co się tutaj stało przez ten czas tak trudno to wszystko ogarnąć jedna myślą, ze to wszystko w tak krótkim czasie. Cały ten czas, co się wydarzyło? Co tutaj zrobiłam? Co się zmieniło? Czy to co wokół czy ja? Czy to czas podsumowań?

Czas pakowania walizek. Już wszystkie rzeczy prawie przygotowane, tylko jedno zgubiłam, a dosyć istotne. I tak już szukałam wszędzie i w kuchni i w pokoju. W każdym pomieszczeniu tego domu  wśród rzeczy swoich i dzieci, wysoko i nisko. No i znalesc nie mogę pod żadnym łóżkiem, a bez tego jak wrócić? Jak wrócić bez serca, które się gdzieś tutaj zapodziało? Al. Juz znalazłam wiem gdzie się schowało, zaglądnęłam w oczy dzieci, tam je odnalazłam i teraz musze je tutaj zostawić, porozdawane na wszystkich których tutaj spotkam, poznałam, a szczególnie dla tych wszystkich dla których tutaj żyłam przez ten czas. Rozdrobnione na kawałki aby dla nikogo nie zabrakło.¨

A co tutaj tak właściwie się wydążyło? Nasz przyjazd, chrzty, komunie i bierzmowania, a przy tym zostanie chrzestna. Wycieczki i zabawy, wieczne fiesty i defilady. Codzienne odrabianie zadań domowych i przepytywanie tabliczki mnożenia, zostanie pierwsza señorita która nie zna angielskiego ale za to zawsze umie wytłumaczyć zadania z matematyki. Naklejanie tysięcy plastrów na wszelkie przetarcia i przecięcia. Pocieszanie i ocieranie łez. Rozdzielanie wszelkich bojek i zaganianie do odrabiania codziennych obowiązków. Przytulanie na dobranoc, usypianie i conocny krzyżyk i buziak na czole i wspólny pacierz z dziećmi. Założenie nowej biblioteki i naprawianie wiecznie psujących się rowerów, żeby dzieci się mogły bawić. Złamania nóg i nocne jazdy do szpitala z dziećmi. Odwiedzanie chorych w łóżkach i pilnowanie żeby z  nich nie uciekali. Czesanie dziewczynek przeze mnie i mnie przez dziewczynki, wspólne gotowanie, nauka boliwijskich potraw i pierogi n obiad dla wszystkich. Czytanie szkolnych lektor przez zaśnięciem. Oglądanie wszystkich telenoweli koreańskich z dziewczynami i wspólne wyjścia do kościoła i na spacery maja cały czas na oku wszystkich aby się nikt nie zgubił. Odejścia osób z domu i przychodzenia nowych zawsze niespodziewanie. Zanoszenie do szkoły zapomnianych zeszytów i chodzenie na praktyki, aby mogli na tobie próbować uczyć się nowych fryzur. Rozmowy i milczenia, wszystkie wspólne chwile na pracy, odpoczynku i zabawie. Znalezienie nowego psychologa dziewczynka które potrzebują specjalnej opieki. Zmartwienia o dzieci które nie wróciły na czas do domu i modlitwa na różańcu kiedy nie chciały słuchać. Wszystkie wyjazdy nad rzekę i w inne miejsca. Wyjazdy na wioski, które z a każdym razem były tak inne. Nasze początkowe lekcje języka i to jak próbowało się zrozumieć innych i być zrozumianym. Realizacja zajęć projektowych.  Wszelkie wyjazdy z których najpiękniejsze były powroty i uściskanie wszystkich dzieci. Boże Narodzenie i Wielkanoc tak inne i tak piękne i niesamowite wraz z cala rodzina. Nasze wspólne sobotnie różańce cala rodzina. Cotygodniowe zakupy dla wszystkich i przenoszenie worków ziemniaków i ciągła pomoc przy zmianie butli gazowych. Robienie wszystkiego co jest wysoko lub co jest ciężkie. No i oczywiście zdążyłam dorobić się  tytułu złodzieja dzieci. To wszystko co składało się na nasza zwykła codzienność i co sprawiało ze zawsze była ona niezwykła, to wszystko co można by rozłożyć na kilka lat a i tak nie nudziłoby się nikomu. Bo ileż razy po poniedziałku zaraz następowała niedziela i tyle razy pytanie kiedy minęły pozostałe dni. I chodź budzik zawsze dzwonił za wcześnie, codzienna msza św. zawsze dawała sile na każdy dzien. Nie sposób wymienić tutaj wszystkiego, tyle detali, drobnostek, rzeczy tak malo istotnych  i tak szczególnych. Ale najważniejsi to ludzie których tutaj spotkałam i dzięki którym to wszystko ma sens. Bez nich to nie było by warte niczego. To wszystko stało się dzięki ludziom którzy w pewnym momencie stali się moja rodzina, moimi dziećmi. Choć teraz jest ich tutaj 34, to przez ten rok przez ten dom przeszło ich 43. Czterdzieści troje moich aniołów. Przyjechałam tutaj pokocham te dzieci, każdego dnia robiłam wszystko co mogłam dla ich szczęścia, czy mogłam zrobić cos więcej, zapewne tak, czy dałam z siebie wszystko, zapewne każdego dnia starałam się to robić. A teraz przychodzi mi to wszystko zostawić i wracać. Jak to zrobić, kiedy serce się tutaj ukryło? Jak opuścić dom? Już sa z nami nowe dziewczyny w których rekach musze wszystko powierzyć i zaufać ze i one sobie Poradza, bo teraz to jest i ich dom, bo jak kiedyś mi zaufano tak teraz ja musze w taki sam sposób przekazać wszystko. I co zostaje na koniec jak nie tylko powiedzieć

Słudzy nieużyteczni jesteśmy wykonaliśmy co do nas należało.

boliwia_tupiza_ewegrzyn_2014-08-07_3