Cud życia

Kazdy swit jest inny, inne mysli kotluja sie w glowie, inne problem dnia minionego I tego co sie wlasnie rozpoczyna. To wszystko musze zostawic, zapomniec I oddac Temu, ktory wie najlepiej…

Juz od rana zza drzwi naszego pokoju slychac rozesmiane glosy dzieci, krzyki, prosby by oddac zabawke. Choc Edwin nie zawsze chce isc do przedszkola, to jednak dba, by jego siostrzyczka Mari byla ladnie uczesana, ubrana I by miala dobrze urbane buciki. Alison tez nie zostaje w tyle I pomaga swojej siostrze Sofi przygotowac sie do wyjscia do przedszkola. Poucza ja przy tym ktore spodnie sa lepsz, ktora sukienka jest do przedszkola, a ktora do kosciola.

Kiedy Sofi, Mari I Edwin sa juz w przedszkolu Esteban I Alison pomagaja przygotowac sniadanie. Potem kolej na inna osobe, by prowadzila modlitwe I tylko mala 8 miesieczna Nikol swoim ,,a gu-gu” robi to najlepiej. Jedzac  sniadanie: najlepiej smakuje dzieciom chleb z maslem, platki owsiane z mlekiem albo makaron z jajkiem rozmawiamy o tym, co bedziemy za chwilke robic. Kto skonczy posilek dziekuje kazdemu i udaje sie do swoich prac. Pomagajac dzieciom w odrabianiu zadan domowych mozemy sobie przypomniec co to geometria, jak liczna jest gromada bezkregowcow, ile ramion ma rozgwiazda. Uczymy sie tez nowych rzeczy, a zwlaszcza cwiczymy sie w cierpliwosci. Duzo zadan domowych polega na:  malowaniu, robieniu plakatow, szukaniu potrzebnych informacji I obrazkow w gazetach I przyklejanie ich na kartke.  Kazdego dnia, jesli nie ma swieta w szkole Alison I Esteban udaja sie do szkoly w ladnych bialych mundurkach na godzine 14. Codziennie pomagamy tez kobietom w wyrabianiu chleba. Obecnie w naszej piekarni wyrabiamy wiecej rodzai pieczywa np: z cebula, pietruszka, cynamonem.

Niekiedy dzien biegnie po zupelnie innych torach. Wiecej obowiazkow, naglacych spraw, decyzji. Wszystko to jednak umacnia cala nasza rodzine. Kiedy przez tydzien mialysmy pod opieka dwie dziewczynki: Daniele I Waleri cho troche moglysmy doswiadczyc, co znaczy byc pelnoetatowa mama. Ich 6 miesieczna siostrzyczka Izabelka zostala z name dluzej. Gdy do nas trafila wazyla niecale 5 kg. Ku radosci wszystkich z dnia na dzien bylo lepiej: wiecej jadla, ruszala sie, a nawet usmiechala. Taka malenka, a tak wiele wniosla w nasze zycie.

To doswiadczenie bylo nam wszystkim bardzo potrzebne. Naszym dzieciom: Alison I Sofi, ktore dzielac pokoj ze swoimi rowiesniczkami mogly je blizej poznac I docenic, to co same posiadaja. Bylo to potrzebne chlopcom, ktorzy mieli kolejna okazje, by bawiac sie wspolnie z innymi dziecmi rozmawiac o waznych dla nich sprawach. Bylo to potrzebne nam I Jimenie.

Choc nie wiedzialysmy, co stanie sie z tymi dziecmi, choc nie rozumialysmy dlaczego to wszystko tak sie potoczylo, to jednak byla ta pewnosc, ze to Bog uratowal to dziecko I on sam chcial ocalic ta rodzine.

Teraz dzieki wsparciu siostry Maxymiliany Maria- mama dziewczynek wraz z nimi mieszka w nowym miejscu. Choc jest to dosyc daleko od nas, to jednak rodzina ta juz na zawsze wpisala sie w nasza misyjna droge. Odwiedzajac ich widzimy wdziecznosc tych ludzi I jest nam nieswojo, kiedy Mari nazywa nas wszystkich aniolami.

Kiedy dzien sie konczy zastanawiamy sie z Sara jaki byl ten dzien, co darowal, co wzial, co my zesmy daly innym I na ile w tym wszystkim bylo swiadectwa zycia Jezusowego,  zaufania i posluszenstwa wobec Jego woli.

Marysia Pawłowska
Santa Cruz, Boliwia