Peru: Bóg pomalował mi duszę na biało-czerwono
Nasza misja w San Lorenzo dobiega końca. Był to rok w którym wiele się nauczyłam i wiele rzeczy w moim życiu się zmieniło. Pan Bóg postawił na mojej drodze wspaniałe osoby, które na całe życie pozostawią ślad w moim sercu.
Bardzo ciężko będzie podsumowac ten rok. Był to czas wypełniony mnóstwem slezjańskiej radości ;), ale tez czas naznaczony tudnymi chwilami. Praca w oratorium, prowadzenie katechez, a przede wszystkim 24 h we wspólnocie były nowym doświadczeniem. Każde spotkanie, każda rozmowa zasługuje na osobny rozdział. Praca z mlodzieżą i dziećmi w orarorium salezjańskim była niezwykłym doświadczeniem. Nigdy nie zapomnę roześmianych twarzy dzieciaków, które codziennie przychodziły do oraratorium znajdującym sie przy parafii, czy maluchów wspinających się do okna magazynu, w którym przechowujemy gry, by pożyczyć zabawkę, albo 4-letniego Mauro, który podczas odrabiania lekcji ze starszymi oratorianami, przychodził co 5 minut i pytał ile czasu jeszcze brakuje, by rozpoczęły się gry. Oczywiście w pamieci pozostaną też setki narysowanych żyraf, wściekłych wielorybów, króliczków, kurczaczków i innych zwierzątek, o które prosiły dzieci mówiąc: Hermana, dibujame una jirafa ( czyt. ermana, dibuchame una chirafa, tłm. Siostro, narysuj mi żyrafę ;) Moje zdolności plastyczne pozostawiają wiele do życzenia, ale radość dzieciaków otrzymujących mój koślawy rysunek, który potem mogły pokolorować była bezcenna. Ale oratorium to nie tylko radosne chwile, to również trudne sytuacje takie jak nieposłuszeństwo dzieciaków i powtarzanie setki razy, że nie postępuje sie w taki czy inny sposob. To rozdzielanie bójek, rzucanie kamieni w budynek oratorium czy łzy dzieciaków i to nie tylko tych najmłodszych. Wszystkie te sytuacje radosne i smutne były codziennoscią przez ten rok spędzony w San Lorenzo. We wszystkich tych sytuacjach mogłam się spotkać z Jezusem, bo przecież On mieszka w każdym człowieku. Dziekuję Bogu za to doświadczenie pracy z dziećmi i młodzieżą w peruwiańskiej dżungli.
W ciągu tego roku Bóg obdarzył mnie niesamowitym prezentem. Mogłam prowadzić katechezy dla dzieci przygotowywujących się do przyjęcia sakramentu I Komunii Świętej. To była niesamowita przygoda dzielić się z nimi Jezusem i pomóc im lepiej Go poznać. Każdy z nas jest powołany, by głosić Chrystusa drugiemu człowiekowi. Dzielenie się wiarą z młodym człowiekiem, który potrzebuje kontaktu z Jezusem była ogromnym przywilejem. Jedna grupa przyjeła sakrament w lutym, dwie będę musiała opuścić ze względu na zakończenie naszej pracy na placówce. Będę zawsze pamiętać o nich w moich modlitwach. I Was również proszę o modlitwę za nich, by w grudniu tego roku mogły doświadczyć tej ogromnej łaski jaką jest przyjęcie Jezusa do swojego serca.
Rok spędzony w San Lorenzo, był czasem podczas którego Bóg jeszcze mocniej pomalował mi duszę na biało –czerwono i na zawsze te barwy pozostaną w moim sercu, bo od teraz to barwy dwóch miejsc, którym oddałam serce. Jedna część zostaje w Peru, druga wraca do innego kraju o biało-czerwonych barwach, wraca do Polski- bo misja się nie kończy, misja trwa.
Ania Matejko
Peru, San Lorenzo