Kenia (Nairobi) – recydywa…?

“Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” 1 Kor 9, 16b

Pierwsze słowo, jakie mi się nasuwa, gdy myślę o ponownym wyjeździe na misję jako wolontariusz, to recydywa. Sprawdzając jednak jego znaczenie w słowniku można się dowiedzieć, że jego znaczenie jest w zasadzie tylko negatywne, i przede wszystkim związane z ponownym popełnieniem jakiegoś złego czynu. Oby tak nie było w moim przypadku! Innymi słowy mam nadzieję, że wolą Bożą jest to, bym ponownie udał się do kraju misyjnego, by tam spróbować zrobić coś dobrego. 

Okres dwóch lat po powrocie z Boliwii mogę ocenić jako wielkie Boże błogosławieństwo, w postaci głębszego odkrycia sensu posługi w wolontariacie misyjnym w Polsce. Wielką łaską jest to, że mogę spełniać posługi, które dają mi poczucie sensu i spełnienia jako wolontariusz, co oczywiście nie świadczy, że nie wiążą się one z pewnego rodzaju trudem, wyrzeczeniem i cierpieniem.

Pomimo jednak tej owocnej pracy w Polsce, nadal jest we mnie potrzeba, by służyć na pierwszej linii misyjnego frontu – z dala od domu. Dlatego teraz, gdy nadszedł na to dobry czas, postanowiłem powrócić do kraju misyjnego, tym razem na czarny ląd. Już 9 maja wylatuję zatem do stolicy Kenii, Nairobii, gdzie przez niespełna trzy miesiące będę przede wszystkim starał się pomagać w nauczaniu obsługi obrabiarek skrawających, w prężnie działającej salezjańskiej szkole technicznej.

Ostatnie miesiące, zwłaszcza okres WIELKIEGO postu, to czas dość intensywnego przygotowania do misji. Chodzi tutaj przede wszystkim o przeprowadzenie animacji misyjnych w parafiach, podczas których mogłem dzielić się świadectwem pracy naszego wolontariatu i moim własnym doświadczeniem wyjazdu misyjnego. Podczas tych niedziel misyjnych udało mi się uzbierać środki finansowe na pokrycie kosztów związanych z wyjazdem (głównie przelot i ubezpieczenie), oraz by móc wspomóc materialnie kenijską młodzież. W tym miejscu wielkie Bóg zapłać za wsparcie duchowe i materialne wspólnotom z następujących parafii?

– pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Sierczy;

– pw. Św. Marcina w Porębie Żegotach;

– pw. Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny w Dziękanowicach;

– pw. Matki Bożej Królowej Polski w Ryczowie;

– pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła (benedyktyni) w Krakowie-Tyńcu;

– pw. Św. Sebastiana w Wieliczce.

Kolejne Bóg zapłać dzielnym wolontariuszom, którzy pomogli mi podczas przeprowadzania tych niedziel.

Ponadto niech Bóg wynagrodzi dobrym ludziom z mojego zakładu pracy, firmy ATB Tamel z Tarnowa, za przekazanie i pomoc w skompletowaniu środków produkcji, które będą mogły posłużyć dla edukacji młodzieży w szkole, w której będę pracował.

Część narzędzi zabieranych do warsztatu obróbki mechanicznej w szkole Don Bosco Boys’ Town w Nairobii

Podobnie jak przed wyjazdem do Boliwii tak i teraz odczuwam radość. Jej źródłem jest nadzieja, że czeka mnie tam dobry czas. W przypadku Boliwii tak było. Jeśli Bóg zechce, tak będzie i tym razem. A czego boję się najbardziej? Przede wszystkim siebie samego. Znajomość swoich słabości i grzeszności nie pozostawia złudzeń i wiem, że podobnie jak w przypadku Ameryki Południowej, teraz również będzie mi się trudno do wielu rzeczy przystosować. Traktuję to jednak w formie wyzwania i kolejnej sposobności do przełamania siebie i posunięcia się trochę na ławce życia.

8 maja w Krakowie odbyło się uroczyste wręczenie krzyży misyjnych i rozesłanie dziesięciu wolontariuszy, którzy w tym roku wyjeżdżają na placówki misyjne do Peru, Boliwii, Sudanu Południowego, Zambii, Kenii i Bangladeszu. Teraz ostatnie przygotowania, pakowanie, zakupy, trochę rzeczy regionalnych z tarnowskiego punktu informacji turystycznej, pożegnanie z bliskimi i w drogę; “(…) Niech Twoja Wola się spełnia na ziemi tak jak w niebie”.

P.S. Proszę Was o przypominanie od czasu do czasu Panu Bogu, że nie jestem Wam obojętny ;-)