Zambia: Nie umiem kochać… jestem potworem?

O powstaniu mojego nowego wpisu na blogu myślałam od przynajmniej trzech miesięcy. Ba! Nie tylko myślałam. Kilkukrotnie podejmowałam próby opisania skrawka rzeczywistości, mojego obecnego stanu serca i umysłu.

Możecie się zatem domyśleć, że to, że czytacie go dopiero teraz oznacza tylko jedno – miałam poważny problem z przelaniem moich myśli na papier (tak! Zawsze pierwsze na papier ;)). A dlaczego tyle z tym kłopotu? Straszny bałagan w moim sercu, niewiarygodny chaos w głowie. Milion skrajnych myśli i emocji mówią – że my kobiety mamy w naszych głowach miliony różnych połączeń i przekaźników myślowych, nasze mózgi nie przestają pracować. Mam jednak wrażenie, że mój w ostatnim czasie pobił wszelkie rekordy. Idąc głębiej… skąd zatem te tysiące skrajnych odczuć? Wiem, że przyczyn zapewne jest na pęczki. Ja postaram się opisać jedną z ważniejszych według mnie składowych, a mianowicie – stanięcie w prawdzie.

Myślę, że większość z nas (wolontariuszy misyjnych), wyjeżdża na misję z przekonaniem, że chce coś z siebie dać. Mamy w naszych głowach pewien obraz samych siebie, wydaje nam się, że mniej więcej znamy swoje wady i zalety, wiemy jacy jesteśmy, chcemy dać drugiemu człowiekowi ten najlepszy pierwiastek który nas buduje. Tak też było ze mną. Nie mam już 18 lat. Mam 26. Wydawało mi się, że co nie co już o sobie wiem. Pan Bóg jednak burzy mój fałszywy obraz samej siebie, jakby walił w mury mojego ego ogromnym młotem, dzień po dniu. Pokazuje mi przez to, że wiele rzeczy, które myślałam na swój temat jest nieprawdą. To może szokować… może nawet zaboleć.


Przykładowo; „Moje dziecko – tak, jesteś egoistką. Nie jesteś tak cierpliwa jak Ci się wydawało. Potrafisz ranić innych, często nie potrafisz słuchać. Odwracasz się od ludzi, którzy Ciebie potrzebują bo jesteś zbyt skupiona na sobie i swoich potrzebach. Nie jesteś wcale specjalistką od dzieci – często nie umiesz zrozumieć ich zachowań, wzbudzają one w Tobie wiele frustracji… Zwłaszcza o piątej rano – potrafisz w bardzo błyskawicznym tempie wyjść z równowagi. Kiedy jesteś głodna bywasz bardzo niemiła. Potrafisz krzyczeć tak głośno, że spokojnie możesz obudzić sąsiadów mieszkających kilkadziesiąt metrów dalej w chatce ze słomianym dachem. Szybko sądzisz innych. Szybko wpadasz w gniew. Tyle frustracji, bo nie potrafisz zrozumieć czyjegoś odmiennego postępowania i myślenia… hmmm… no to co z tą tolerancją i otwartością na nową kulturę?”

Jezioro Tanganika

To tylko przykład tego, jak może wyglądać zimny prysznic zafundowany przez Pana Boga. Bardzo podobny funduje On mi, od dłuższego już czasu. I choć jest to trudne i nie do końca oczekiwane – wiem, że niezbędne, aby pozbierać siebie na nowo, poznać prawdziwe ja, zaakceptować swoje wady, stanąć w prawdzie o sobie.

Niezrozumienie, zranienie, złość, gniew, smutek… taką mieszankę odczuć miałam pewnego dnia mknąc na rowerze przez wioskę, by udać się do Don Bosco na Mszę Świętą. Klęcząc i próbując się modlić tuż przed rozpoczęciem Mszy, wykrzyczałam w myślach wszystko, co czuje odnośnie pewnej osoby/osób, nie szczędząc nawet bardzo mocnych słów. „Taka jest prawda, taka jestem Panie Boże, nie umiem kochać. Taką mnie stworzyłeś, taką mnie masz, taką mnie tu posłałeś. TY. Więc proszę, zrób coś z tym”. Wbrew burzącym się we mnie złym emocjom, postanowiłam przyjąć w tym dniu Komunię Świętą w intencji tych trudnych spraw i relacji. Niesamowity pokój serca, który mi towarzyszył i rozmowy jakie w tym dniu miałam okazję przebyć, były jak natychmiastowa odpowiedź na moją wykrzyczaną, rozpaczliwą modlitwę. To, co się wydarzyło, było dla mnie lekcją prawdziwej miłości. I przypomnieniem jednej podstawowej prawdy: „Tak, sama z siebie nie potrafisz kochać. To prawda. Jesteś natomiast zdolna kochać, kiedy pozwolisz mi wypełnić Cię miłością”


Ciągle jesteśmy w drodze. Każdy z nas. Dopóki jesteśmy tutaj na Ziemi, ciągle mamy szanse na zmianę samych siebie, na walkę o każdy dzień, stanięcie w prawdzie i podjęcie dobrych decyzji. Chcę zmieniać się dla Boga, dla siebie i dla człowieka, który żyje koło mnie i pragnie miłości.

Polecamy Waszym modlitwom całą naszą społeczność i wszystkie tutejsze dzieła misyjne. My również o Was pamiętamy i serdecznie DZIĘKUJEMY!