Mechanika w Sudanie Południowym

Jak wygląda mój typowy dzień w Sudanie Południowym? Zwykle zaczyna się wcześnie od mszy świętej. Poranne wstawanie jednak rekompensują piękne wschody słońca i motywują do działania w szkole na resztę dnia. 

W Don Bosco Vocational Training Center (VTC), bo tak brzmi pełna nazwa szkoły, zajęcia zaczynają się od krótkiej modlitwy i uroczystego apelu, na którym przekazywane są wszystkie najnowsze szkolne wiadomości i informacje z życia szkoły. Na zakończenie apelu odśpiewywany jest hymn Sudanu Południowego, po którym wszyscy rozchodzą się do swoich zajęć.

VTC podzielone jest na wydziały: informatyczny, samochodowy, elektryczny, hydrauliczny, budowlany, spawalniczy oraz stolarski. Zajęcia podzielone są na teoretyczne oraz praktyczne. Teoria to typowa nauka w klasie. Zajęcia praktyczne natomiast odbywają się w warsztatach. Każdy z wydziałów ma przygotowany jeden specjalnie dla swoich potrzeb – z dostępem do narzędzi i stanowisk, gdzie uczniowie mogą się przygotować do wykonywania swojego zawodu w przyszłości. 

Szkoła to nie tylko praca i nauka. Często organizowane są zawody sportowe. Siatkówka, koszykówka, oczywiście piłka nożna. Każdy wydział jest reprezentowany przez swoją drużynę. Zawody organizowane są co tydzień w piątki, gdzie każda z drużyn walczy o zdobycie jak najlepszej pozycji. Na koniec roku szkolnego organizowany będzie finalny mecz. Zwycięska drużyna uczniów przeciwko nauczycielom i pracownikom szkoły.

W drodze na poranną eucharystię
Uczniowie na apelu

Ja głównie pracuję w wydziale samochodowym, ale również często można mnie znaleźć na wydziałach spawalniczym i stolarskim. A czym się zajmuję? Do moich obowiązków należy naprawa i serwisowanie wszystkich niezbędnych narzędzi i maszyn do funkcjonowania szkoły. 

Często są to drobne rzeczy, jak naprawa zapowietrzonych podnośników samochodowych albo wymiana niedziałającego kontaktu.

Z większych projektów, którymi się zajmowałem, to naprawa starego żurawia do podnoszenia silników. Samego wysięgnika z hakiem po prostu nie było, więc trzeba było wymyślić i zbudować nowy. Szczęśliwym trafem udało się znaleźć idealnie pasujący kawałek metalowej belki. Po drobnych modyfikacjach, wywierceniu paru otworów, dospawaniu i wzmocnieniu konstrukcji udało się ożywić dźwig. Jednak radość była krótkotrwała. Jak się okazało kolejnym problemem był nieszczelny wąż hydrauliczny. W Polsce szybki przegląd w internecie, klik i zamawiamy potrzebną rzecz. Tutaj? Zapomnij, prawdopodobnie w całym Sudanie Południowym nie ma pasującej części. Pozostała tylko naprawa. Trochę spawania, trochę kombinowania, ale udało się odpowiednio wszystko mocno uszczelnić. A że sam dźwig jest do 2 ton, więc wąż i nowy wysięgnik muszą tyle wziąć na klatę, żeby nic nie pękło i nic się nikomu nie stało.

Wydział hydrauliczny przygląda się wywiercanej studni głębinowej
Naprawiony żuraw

Jednak ze wszystkich rzeczy, którymi się zajmowałem, budowa maszyny do szlifowania drewna zajęła zdecydowanie najwięcej czasu. Potrzeba takiej konstrukcji wynikała z długiego czasu szlifowania dużych powierzchni (np. drzwi). O ile narzędzi do drobnych prac nie brakowało to szlifierka do dużych powierzchni bardzo by przyspieszyła proces. 

Warto też dodać, że wydział stolarski poza szkoleniem zajmuje się również produkcją mebli i zarabia na siebie. Sam osobiście miałem przyjemność odwozić jedną szafę do pobliskiego domu. A nasze meble słyną w okolicy z dobrej jakości wykonania, więc klientów nie brakuje.

Praktycznie od zera trzeba było wszystko wymyślić, narysować wstępny szkic a następnie znaleźć wszystkie niezbędne elementy na terenie szkoły. Jednym z głównych “dawców” części była stara zardzewiała maszyna. Wykręcenie wszystkich zardzewiałych elementów było trudniejszym zadaniem niż się spodziewałem. Pierwszą przeszkodą było palące słońce. O ile w godzinach porannych było w miarę znośnie, to około godziny 11 robiło się na tyle gorąco, że trzeba było uciekać do cienia. Natomiast w poszukiwaniu wszystkich śrubek, nakrętek, pasków i blaszek zwiedziłem każdy zakamarek VTC, co również zajmowało sporo czasu. Na szczęście z czasem zapamiętałem gdzie wszystko się znajduje. Części elementów jednak nie dało się pozyskać ze starych maszyn. Trzeba było wymyślić i zespawać je samemu. Jedną z takich rzeczy było nogi do stołu, które miały podtrzymywać całą konstrukcję. 

Gdy wszystkie części były gotowe, trzeba było całą maszynę poskładać i zobaczyć jak działa, albo raczej co nie działa, i wprowadzić niezbędne poprawki. Po wielu próbach i porażkach udało się wszystko doprowadzić do stanu używalności. Można więc było malować maszynę i oddać do wydziału stolarskiego, gdzie miała spełnić swoje zadanie.

Obecnie zajmuję się zagospodarowaniem odpowiednich miejsc na narzędzia, których jest bardzo dużo. Wydawałoby się – prosta sprawa, ale tutaj wszystkiego brakuje i całe porządki trzeba zacząć od zbudowania półek i szafek. A dopiero później można myśleć o układaniu wszystkiego na miejsce. I jest to coś, czym będę zajmował się przez najbliższy czas.

Szlifierka w trakcie budowy
Gotowa do działania szlifierka

Jako że lubię robić zdjęcia, co jakiś czas jestem zapraszany do uwiecznienia różnych wydarzeń. Dzięki temu miałem okazję zobaczyć obóz dla wewnętrznych migrantów w Gumbo, który znajduje się zaraz obok naszej szkoły. A po miejscu zostałem oprowadzony przez samego kierownika placówki – Simona. W obozie obecnie żyje około 4000 ludzi, jeszcze do niedawna było ich dwukrotnie więcej. Są to ludzie uciekający przed wojną domową. Mimo że wojna już się zakończyła, duża część terenów Sudanu Południowego dalej jest niebezpieczna. Każdy zapytany tu w obozie, czy chciałby wrócić do siebie odpowiada – tak, jeśli byłoby bezpiecznie. Część od czasu do czasu podejmuje próbę powrotu na swoje rodzinne rejony sprawdzić obecną sytuację. Jednak domy są już często zajęte przez kogoś innego. Próba powrotu to ryzyko śmierci z rąk nowych mieszkańców. 

Jak wygląda życie w obozie? Jest to dosłownie morze namiotów, jeden obok drugiego. W zasadzie nie istnieje tu prywatność.  W dwóch miejscach widziałem lokalne sklepiki wielkości naszych polskich kiosków. Dostęp do wody jest możliwy w kilku miejscach ze studni głębinowych. Jedzenie wydawane jest co miesiąc za kartki, jak u nas za czasów komunizmu. Mimo tych trudnych warunków, zostałem przyjęty bardzo ciepło. Wszyscy byli uśmiechnięci i weseli. I myślę, że jeśli Sudan Południowy może czegoś nauczyć, to właśnie tej radości mimo wszystkich braków i trudności.