Sudan Południowy: Początki pracy w szkole średniej

Teren naszej placówki jest bardzo obszerny, mieści aż trzy różne wspólnoty. Każda z nich jest częścią rodziny salezjańskiej. Siostry salezjanki prowadzą centrum promocji kobiet, szkołę podstawową dla dzieci z dzielnicy Gumbo, czyli naszych parafian, oraz przedszkole. Siostry Caritas prowadzą klinikę oraz przedszkole. Księża salezjanie mają pod swoją opieką kościół parafialny, oratorium dla dzieci i młodzieży, szkołę podstawową dla dzieci z obozu dla wewnętrznych uchodźców, który jest zlokalizowany nieopodal placówki, szkołę średnią oraz szkołę techniczną.

Gdy upłynął pierwszy tydzień naszego pobytu na misji, powoli zaczęliśmy przyglądać się obowiązkom, które wkrótce mieliśmy wypełniać. Adam i Darek zostali poproszeni o wsparcie szkoły technicznej swoimi umiejętnościami i doświadczeniem. Adam został specjalistą IT. Oznacza to, że wspiera szkolny system komputerowy, jest nauczycielem informatyki w szkole technicznej i w szkole średniej. Dodatkowo, z różnych stron, napływają do niego zepsute komputery i próbuje je reanimować. Darek, jako specjalista od maszyn, został szefem utrzymania ruchu na wszystkich wydziałach szkoły technicznej. Ponadto konstruuje nowe, potrzebne urządzenia.

 
Darek podczas pracy w szkole technicznej
Adam podczas lekcji informatyki w szkole średniej

Ja trafiłam do szkoły średniej. Na początku dowiedzieliśmy się, że możemy się rozejrzeć po całej placówce i zaangażować się tam, gdzie będziemy czuli radość z naszej posługi i nasze wsparcie będzie potrzebne. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, sporo osób pozdrawiających mnie w pierwszych dniach, z serdecznością w głosie dodawało, że witają specjalistkę od chemii. Oczywiście nie zaprzeczałam temu, chociaż jako absolwent wydziału ceramicznego, z prawie zerowym doświadczeniem zawodowym, nie mogę powiedzieć, że czuję się chemikiem. Jednak przyjęłam taktykę akceptowania wszystkich ofert pracy, więc nie zaprzeczając, czekałam, co każdy kolejny dzień przyniesie.
  
W związku z tym, że zostaliśmy tutaj zaproszeni przez wspólnotę księży, nasze zaangażowanie skupione jest wokół dzieł, które prowadzą księża. Mi jednak udało się dodatkowo nawiązać współpracę z jedną z sióstr Caritas, która posługuje w tutejszej klinice. W każdą sobotę przychodzę do niej, aby pomóc w pakowaniu leków. Nie chodzi o to, że nie chcemy pomagać siostrom. Jak powiedział jeden z księży, na terenie naszej placówki, praca znalazłaby się nawet dla setki wolontariuszy. Od czegoś zwyczajnie musieliśmy zacząć. Zobaczymy, czy nasze obecne zadania utrzymają się przez cały rok, czy coś będziemy zmieniać.

Uczniowie liceum czekający na powitanie gości
Spotkanie z zewnętrzną organizacją o feminizmie i przemocy domowej

Jako pani chemik, trafiając do szkoły średniej, zainteresowałam się laboratorium. Sam fakt, że istnieje chemiczne laboratorium ogromnie mnie zaskoczył. Gdy zorientowałam się jak dobrze jest wyposażone, moje zaskoczenie wzrosło jeszcze bardziej. Niestety, okazało się, że przez ostatnie dwa lata laboratorium nie było używane. Szybko więc minął mi początkowy zachwyt i zaczęłam odkrywać prawdziwe oblicze tego miejsca. Wstępne wysprzątanie laboratorium zajęło mi cały tydzień. Jednym z największych wyzwań, była walka z jaszczurkami, które nie chciały zrozumieć, że muszą opuścić ten teren. Uciekały przy podnoszeniu niemal każdego niedomkniętego pudełka. Podczas sprzątania zorientowałam się, że to nie jest tylko chemiczne laboratorium, ale, że mieści również pomoce do biologii, matematyki i fizyki. Znalazła się także butla z chloroformem przechowywana w styropianowej osłonce. Oczywiście nawet tam mieszkała malutka jaszczurka. Obawiając się napotkania kolejnych zwierząt, następną butlę postanowiłam przesunąć za pomocą nogi. Butla niestety zachybotała się, a ja łapiąc ją, by się nie stłukła, oblałam się kwasem azotowym. Etykietę przeczytałam dopiero po obmyciu dłoni i zaobserwowaniu jak skóra na palcach zmieniła kolor. I jak tu w takiej chwili nie zwątpić w swoje chemiczne zdolności, gdy oblewam się kwasem już pierwszego dnia. Okazało się jednak, że butla nie miała zakrętki. Prowizoryczne zamknięcie wykonano z taśmy klejącej. Znalazłam też kwasy przechowywane w plastikowych butelkach oraz niepodpisane proszki zawinięte w kartki papieru. W laboratorium zamontowany jest kran, jednak początkowo nie był podłączony. Wodę musiałam więc czerpać ze szkolnych kranów, udostępnionych dla uczniów na terenie szkoły. Obawiałam się, czy nie zrobię złego pierwszego wrażenia tym, że pobieram duże ilości wody każdego dnia. Przecież jesteśmy w Afryce. Jednak mamy początek pory deszczowej i z wodą, póki co, nie ma problemu. Na terenie całej placówki znajduje się kilka studni głębinowych. Przy każdym budynku zbudowana jest wieża z kontenerem na wodę, do którego woda jest pompowana, a następnie z powodzeniem spływa do wszystkich kranów. Oczywiście jest to woda mocno zmineralizowana. Dokładnie tej samej wody, jak na razie, używam do przygotowywania roztworów na zajęcia. Jeśli czytają to chemicy, pewnie teraz łapią się za głowę. Nie mogę powiedzieć, że woda destylowana to całkiem ściema, ale okazuje się, że do wielu podstawowych eksperymentów nie jest potrzebna. Podobnie jest z chemikaliami. Zdecydowana większość jest przeterminowana. Powinny zostać zużyte przed dwoma, trzema a nawet pięcioma latami. Jednak po rozmowie z nauczycielem chemii, dowiedziałam się, że kwasy z plastikowych butelek, były wykorzystywane w eksperymentach i czekają na ponowne zużycie np. to umycia podłóg. Natomiast wszystkie przeterminowane odczynniki możemy z powodzeniem używać dalej, bo wszystkie powinny dalej działać poprawnie. Dzisiaj, po miesiącu pracy w laboratorium, sama przechowuję roztwory w plastikowych butelkach, a szukając zakrętki, bez zastanowienia sięgnęłabym po kawałek papieru czy taśmy. Wraz z nauczycielami przygotowaliśmy listę potrzebnych rzeczy do laboratorium i czekamy, aż uda się je zakupić i sprowadzić z Ugandy. W Sudanie Południowym większość pomocy naukowych jest nieosiągalna.


Nie zastępuję nauczyciela od chemii, tylko pomagam mu w przygotowaniu praktycznej części zajęć. Po dwóch tygodniach zorientowałam się jednak, że mam trochę wolnego czasu w ciągu dnia, więc zapytałam księdza dyrektora czy mogę mu jeszcze w czymś w tej szkole pomagać. I tak zostałam nauczycielem fizyki dla klas pierwszych, panią higienistką oraz pomocną ręką w niektórych sprawach administracyjnych i porządkowych. To natomiast, co dla mnie jest najważniejsze, to możliwość poznawania uczniów. Kontakt z młodzieżą sprawia mi najwięcej radości i napędza do stawiania czoła moim obowiązkom każdego dnia.

Mówiąc na temat szkoły, warto wspomnieć o tym, jak Sudan Południowy poradził sobie ze wznowieniem szkolnictwa po roku przerwy z powodu pandemii. Blokady w tym kraju obejmowały tylko szkoły i kościoły, ponieważ zamknięcie czegoś jeszcze nie byłoby możliwe. Między innymi dlatego, że wiele więcej do zamknięcia nie pozostało, oraz to, że ekskluzywne sklepy nigdy nie są przepełnione, a z ulicznego handlu ludzie tutaj żyją z dnia na dzień.

W poprzednim roku szkolnym, nauka została wznowiona tylko na trzy tygodnie. Jedynie ostatnie klasy zostały dopuszczone do kontynuowania edukacji, po to aby zapewnić ciągłość pracy na uniwersytetach. Obecnie szkoły działają od początku maja i wszyscy uczniowie dostali automatyczną promocję do kolejnych klas. Pierwszy semestr, który potrwa do końca lipca, został poświęcony na nadrobienie tematów z poprzedniego roku. W kolejnych dwóch semestrach, uczniowie będą zdobywać wiedzę odpowiednią dla klas, w których się znajdują. Czy taki plan ma szansę zakończyć się sukcesem? Zdecydowanie nie. Nie jest możliwe, aby w trzy miesiące przekazać uczniom informacje, które normalnie przekazuje się cały rok. Szczególnie, gdy klasy liczą po 70 osób, a w salach panuje ponad 30-stopniowy upał. Gdzie co chwilę ktoś wychodzi z klasy, żeby napić się wody. Gdzie uczniowie nie posiadają podręczników. Gdzie uczyć się mogą tylko z notatek ze swoich zeszytów, które kopiują z tablicy. Gdzie nie można im nic podyktować, bo nie każdy ma na tyle wysoki poziom angielskiego, że można mieć pewność, że te notatki będą bezbłędne. Jednak taki jest plan i działamy według niego. O tym, jak ja odnajduję się w tym systemie, napiszę następnym razem.

W międzyczasie zapraszamy na naszą misyjną stronkę, którą prowadzimy na Facebooku. Staramy się tam dzielić tym, co u nas słychać, przynajmniej raz w tygodniu:

Sudan Południowy, Juba – wolontariat misyjny

Polecamy się Waszym modlitwom! 😊

Uczniowie podczas porannego apelu, ujęcie drugie
Poranne obowiązki licealistów