Etiopia: Od niego wszystko się zaczęło…

W pierwszą niedzielę lutego w naszej parafii obchodziliśmy podwójne święto. Wszystko zaczęło się od pewnego włoskiego księdza żyjącego w XIX wieku..
Mimo, że wspomnienie świętego Jana Bosko przypadało na dzień 31 stycznia, my świętowaliśmy ten dzień w wyjątkowy sposób, w najbliższą mu niedzielę. Było to połączone z innym szczególnym i pewnie nieczęstym wydarzeniem w tutejszym kościele, bo z podwójnymi święceniami! Dwóch diakonów, a potem nowowyświęconych księży salezjanów, którzy chcą żyć i działać na rzecz dzieci i młodzieży właśnie jak św. Jan Bosko po raz pierwszy mogło przystąpić do Ołtarza Pańskiego. Wydarzenie to zgromadziło blisko tysiąc osób. Zarówno najbliższą rodzinę, jak i wielu parafian, a także gości z okolicznych miejscowości. Zdecydowanie było to niesamowite i niepowtarzalne przeżycie, bardzo radosne, a przy okazji również bardzo długie… Msza Święta trwała blisko 4 godziny. Radosne śpiewy można było usłyszeć już od samego rana. Przygotowania do tego święta rozpoczęły się w sobotnie popołudnie. Już od tego momentu czuło się, że coś będzie się działo. Dekorowanie kościoła oraz pobliskiego oratorium przebiegało bardzo intensywnie, czego efekty robiły duże wrażenie. Liturgia rozpoczęła się tuż przed godziną 10 i była koncelebrowana przez tutejszego biskupa oraz wielu kapłanów. Specjalnie przygotowane miejsca dla diakonów zostały przez nich zajęte po procesyjnym wprowadzeniu do kościoła przez ich rodziców. Śpiewom, okrzykom i tańcom nie było końca. Aż ciężko opisać radość obu rodzin. Rodzice na koniec ze wzruszeniem odbierali gratulacje od wszystkich. Widać w nich było również wielką radość i dumę z nowowyświęconych synów-księży. Po wspólnym zdjęciu, indywidualnym błogosławieństwie, udzielonym wszystkim przybyłym i podziękowaniach, rodzina oraz goście zostali zaproszeni na uroczysty obiad – tradycyjną injerę z mięsem, warzywami, białym serem oraz kapustą.
Kontynuacją tego dnia były pokazy akrobatyczne przygotowane przez chłopców z oratorium, zabawy i współzawodnictwo, a także coś na co wszyscy szczególnie czekali – loteria fantowa. Oczywiście każdy miał nadzieję na zdobycie nagrody, których było wiele, m.in koszulki, piłki, walizka podróżna, rower. Emocje towarzyszące losowaniu były niemałe, bo jak się okazało nagrodą główną była… koza! Zapewne zwycięzca wrócił do domu bardzo szczęśliwy.
Dzień ten był zdecydowanie pełen wrażeń zarówno dla nowych księży salezjanów, dzieci z oratorium jak i dla nas… I pewnie gdyby nie św. Jan Bosko ten dzień mógłby być po prostu zwykłym dniem, a nas wszystkich by tutaj nie było…