Boliwia (Tarija): Zmiany, zmiany, zmiany
„Uciekali na osiołku przez pustyni żar…” to tekst jednej z piosenek skomponowanych przez Janusza Stokłosę, śpiewaną również w znanym musicalu „Metro”.
Józef, Maria i Jezus uciekali przed niebezpieczeństwem. My też uciekałyśmy. Ewakuowałyśmy się z Cochabamby w wyniku zamieszek jakie zapanowały na terenie La Paz, Santa Cruz i Cochabamby. Znalazłyśmy schronienie w domu dziecka, w Tarija na południu Boliwii, który jest prowadzony przez siostry służebniczki dębnickie.
Imiona
Znajduje się tutaj ok. 50 dzieci w wieku od 2,5 tygodnia do 12 roku życia. Dlaczego około pięćdziesięcioro dzieci? Ponieważ każdego tygodnia liczba dzieci się zmienia. Raz są oddawane do naszego domu, a za kilka dni odbierane przez rodziców. Najmłodszy to Emanuel, który został przyjęty 26 grudnia do ośrodka, jego imię nie jest bez znaczenia: urodził się w dniach bliskich Bożemu Narodzeniu, a każde imię nadawanie w tym miejscu jest powiązane z historią, z jaką musiało się zmierzyć dziecko. Maria de los Milagros czyli tłumacząc na polski Maria od Cudów to również imię. Dziewczynka została znaleziona w polu, sama, gdy miała pięć dni. Moises (Mojżesz), to chłopiec znaleziony na progu obcego domu.
Jesus, Ezehiel, Emanuel, Saul, Genesis, Maria Ester, Angel, Miguel to imiona dzieci, jakie spotykamy w naszym domu. Nie bez powodu sierociniec nazywa się Hogar Sagrada Familia, czyli Przytułek Święta Rodzina. Niestety nazwa jest tylko nazwą, bo dzieciaki uwielbiają psocić i doprowadzać opiekunów do kresu wytrzymałości.
Tradycje bożonarodzeniowe
Dzień przed wigilią w ośrodku zostały poprzypinane ozdoby świąteczne, kaplica została przystrojona od podłogi aż po sam sufit, do wcześniej przygotowanej stajenki zostały włożone postaci, na drzewkach choinkowych zawisły bombki, a wszystko ozdobiły mrugające światełka. Można by powiedzieć, że było jak w Polsce, jednak trzeba wziąć poprawkę na pogodę i otaczające nas drzewa. W tym dniu panował 35 stopniowy upał, świeciło słońce i były palmy w ogrodzie. W wigilię odbyła się pasterka, na którą obowiązkowo zostały przyniesione małe stajenki z każdego domu i postawione pod ołtarzem. Od nas dzieci przyniosły po jednej z każdego pokoju. Następnego dnia po mszy usiedliśmy z naszymi dziećmi do wspólnych stołów i zjedliśmy tradycyjne, bożonarodzeniowe, boliwijskie danie nazywane: „pickana”, składająca się z wszystkiego co było pod ręką. Znaleźć tam można było mięso z krowy, świni, barana, kurczaka, do tego ziemniaki i osobno kukurydza. Tradycje jakie posiada Boliwia w czasie bożonarodzeniowym zawstydzą niejednego Europejczyka, ponieważ stajenki są przez Boliwijczyków adorowane. Oznacza to, że zarówno dzieci jak i dorośli przy tradycyjnej muzyce tańczą przed stajenką w parach, jednocześnie co jakiś czas kłaniając się przed stajenką. Co więcej adorują Dzieciątko poprzez taniec dookoła pali, które mają przyczepione na górze kolorowe wstążki. Każdy adorujący trzyma swoją wstążkę i wykonując odpowiednie kroki tworzy wraz z innymi warkocz na cześć Nowonarodzonego.
Chrzest Święty
Okres bożonarodzeniowy kończy się w Boliwii tydzień po święcie Trzech Króli. W tym roku przypadło to w niedzielę, w którą wspominaliśmy chrzest Jezusa w Jordanie, a w naszym domu zostało to podkreślone przez chrzest, jaki przyjęło pięcioro z naszych podopiecznych. Maria de los Milagros, Poula Melisa, Matias, Yarita i Grecia zostali włączeni do grona chrześcijan. Razem w Agatą zostałyśmy matkami chrzestnymi dwójki z nich. Są to dzieci z domu dziecka, więc traktują nas teraz wyjątkowo, pomimo swojego młodego wieku, bo obydwoje mają około dwóch lat. Każdy z nich jak i inne dzieci w tym ośrodku szukają akceptacji, miłości, uśmiechu, bo noszą w sobie świadomość odrzucenia przez swoich najbliższych.
„…Do mamy chcesz i taty,
lecz dzisiaj to już światy dwa.
Dlaczego droga prosta
zakrętów tyle ostrych ma?
Chwała na wysokości,
dziecięcy słychać śpiew.
Niebiański pokój płynie
do naszych serc…”