Ciemna strona Bangladeszu
„Czy masz ze sobą walkmana?”. W czasach, kiedy muzykę słuchamy przez smartfony, iPady i tablety to pytanie w deklaracji celnej zaskakuje. Okazuje się, że jest ich jeszcze więcej: „Czy masz golarkę elektryczną?”, „Czy masz płyty CD?”, „Czy masz ze sobą lodówkę?”. Ale kto zabiera ze sobą w podróż samolotem lodówkę? Początek wizyty w Bangladeszu nakreśla sytuację w kraju. Są pytania o sprzęt AGD, lodówkę czy pralkę, bo w tym kraju to wielki luksus. Trudno kupić je na miejscu. Wiele osób, bogatych i mających możliwość wyjazdu z kraju, przywozi ten sprzęt z Indii.
W Dhace, stolicy kraju mieszka 20 mln ludzi. To połowa populacji Polski. Trudno sobie wyobrazić, że nagle mieszkańcy ośmiu naszych województw zamieszkają w jednym mieście. Tam ludzie dzielą między siebie i wykorzystują każdą przestrzeń. W Bangladeszu jest bardzo tłoczno. Wszędzie są ludzie i budynki.
Na słupie energetycznym jest plątanina dziesiątek poplątanych przewodów. Tworzą plątaninę, w której nie wiemy, jak można się rozeznać. Kolejnym zaskoczeniem są ulice, a właściwie liczba riksz. Prawdopodobnie każdego dnia na ulice Dhaki wyjeżdża około 400 tysięcy tych pojazdów. Ruch w mieście i pozna nim odbywa się bez większych zasad. Panuje chaos. Wszyscy trąbią, wymijają się, omijają przeszkody. Autobusy sprowadzone są z Anglii. Po kilku miesiącach używania ich w Bangladeszu są poobijane, obdarte i zniszczone. Podróżuje nimi znacznie więcej osób niż dopuszczalna liczba określona przez producenta. Samochody widać tylko w stolicy. Na drogach lokalnych, łączących miejscowości i fabryki jeżdżą tylko samochody dostawcze. Ludzi nie stać na kupno własnego samochodu. Policjant lub urzędnik państwowy zarabia około 300 taka miesięcznie, nowy samochód kosztuje ponad 100 000 taka. Trzeba pracować ponad 330 miesięcy, czyli ponad 27 lat tylko na samochód.
Stolica Bangladeszu to zagłębie przemysłu. Mieszczą się tu firmy włókiennicze, spożywcze i metalurgiczne. Dla wiele rodzin praca w fabryce to jedyna możliwość utrzymania. Dlatego tak wiele ludzi przyjeżdża i szuka szansy na przeżycie. Praca bywa bardzo trudna, a wypłaty zbyt niskie jak na nakład czasu i sił pracowników. Pracują również dzieci. Czasami chodzą tylko do pracy, a niektóre żyją na dwie zmiany, rano szkoła, a po południu praca. Dla niektórych firm Bangladesz to idealne miejsce na znalezienie taniej siły roboczej. Na szczęście coraz więcej firm stara się troszczyć o warunki pracy, płacę i nie zatrudnianie niepełnoletnich. Jednak wiele problemów pojawia się na poziomie rządowym. Dochodzi do korupcji i oszustw. Środki pieniężne przeznaczone na rozwój giną i nikt nie wie co się z nimi dzieje.
Ksiądz Paweł Kociołek zwraca uwagę, że zakazanie prowadzenia firm lub kampanie piętnujące te firmy mogą pogorszyć sytuację zwykłych ludzi. Odebranie im jedynej możliwości zarabiania na życie może skazać ich na głodówkę. Wiele osób, które przyjeżdża z całego kraju żeby podjąć pracę zostanie z niczym. Nie możemy zabrać im jedynego źródła utrzymania, jeśli nie stworzymy lepszych miejsc pracy i możliwości edukacji. Ten medal ma dwie strony.
Bangladesz jest krajem nizinnym, w strefie wilgotnego klimatu zwrotnikowego. Temperatury są wysokie przez cały rok. Dodatkowo wysoka wilgotność powietrza jest przyczyną tego, że temperatury odczuwalne wydają się być jeszcze wyższe i jeszcze bardziej utrudniające codzienne funkcjonowanie. Są dwie pory roku: sucha i deszczowa. Rośliny zostały wyniszczone na potrzeby rolnictwa, każdy kawałek ziemi to możliwość uprawy ryżu i szansa na przetrwanie. Problemem są tajfuny. W 1970 roku cyklon zabił około 500 000 ludzi, co było jedną z największych klęsk żywiołowych w XX wieku. W 1991 roku cyklon zabił około 100 000 ludzi. Sytuacja klimatyczna i ekologiczna jest ciężka. Od 2011 roku według wskaźnika Climate Change Vulnerability Index Bangladesz należy również do krajów najbardziej narażonych na skutki zmian klimatu. Może dojść do jeszcze większego problemu dostępności wody, susz, głodu, powodzi, cyklonów, zasolenia gleby i podniesienia poziomu wód Zatoki Benglaskiej. Jest prawdopodobne, że nawet 17% powierzchni kraju może znaleźć się pod wodą, szczególnie narażona jest na to południowa część Bangladeszu.
Kolejnym problemem, z którym zmaga się Bangladesz są uchodźcy. Od połowy 2017 roku w Mjanmie dochodzi do prześladowań Rohingów. Tysiące ludzi straciło życie, spalono ich wioski, a ocaleni uciekli w kierunku Bangladeszu. W strefie przygranicznej w Bangladeszu osiedliło się blisko milion uchodźców, z czego około 38 000 to dzieci, często sieroty. Bengalczycy choć sami potrzebują pomocy, nie odmówili udzielenia jej innych. Choć nie wiadomo ile jest w tym również rezygnacji i braku sił do walki o swoją lepszą przyszłość.
Red. Magdalena Torbiczuk