Liberia(Monrovia): I zanim skończy się ten świat…
Chyba jedną z trudniejszych części tej misji jest opowiedzenie tego co się dzieje. Może dlatego, że to już nasz ostatni tydzień tutaj. Może dlatego, że nasz Holiday Camp 2019 dobiegł końca więc perspektywa powrotu jest jeszcze bliższa. A mi ciężko się piszę o tym bo… Bo może dlatego, że chciałabym zostawić to dla siebie, może z powodu lęku, że gdy to pisze to tym bardziej uświadamiam sobie, że wyjeżdżamy. Ciężko się odpowiada na pytania dzieci:,, Ale przyjedziesz kiedyś tutaj jeszcze, prawda?’’ ,kiedy odpowiedź nie jest taka oczywista. Jedno czego mogę być pewna to, że gdy stanę już na lotnisku w moich oczach pojawią się łzy. Bo razem z nimi będę musiała zostawić tutaj chwile, w których Bóg przewrócił moje życie. Chwile w których czasami było tak ciężko, że leżałam przed Nim krzyżem, żeby tylko coś od Niego usłyszeć. To tutaj muszę zostawić momenty dzięki którym nauczyłam się, że warto wierzyć mimo wszystko bo zawsze kiedy wątpiłam dostawałam coś dwa albo 1546, 99 razy bardziej niemożliwego niż byłabym w stanie sobie wyobrazić. Bo to miejsce dało mi zdolność zaufania bardziej. Innym i samej sobie. Przez ten czas nauczyłam się śmiać wszędzie i z każdego powodu, najczęściej z bezsilności. Bo co masz zrobić w sytuacji kiedy Twoja misyjna połówka postanowiła coś złapać w ostatnim tygodniu więc siedzisz o 22 w liberyjskim szpitalu, czekasz na badania krwi a lekarz z Włoch próbuje wynegocjować z Tobą kabanosy za wyleczenie jej. Proszę bez paniki… będzie żyć a i nawet obeszło się bez załatwiania kabanosów.
Bo to miejsce zaskakiwało mnie nieustannie i codziennie, m.in. tym, że jeśli tak czuję to mogę zacząć tańczyć wszędzie i zawsze, całą sobą, nawet jeśli miałoby to wyglądać jak kura otrzepująca się z piachu. Nie szkodzi. Nawet jeśli Jesteś kurą taneczną to nie masz czego się wstydzić. Kury tez potrzebują się pobujać. Albo tym, że nawet jeśli według mnie czasami śpiewam jak piszczący czajnik, który krąży nie wiedząc w który gwizd wejść to znajdzie się osoba, która zaciągnie Cię do studia nagraniowego chcąc zrobić z Ciebie liberyjsko- polską gwiazdę pieśni uwielbieniowych. Dla wszystkich zaciekawionych. Teledysk się robi i już pewnie niedługo ujrzy światło strony youtube.com. To co potrafię teraz opisać to tylko ułamek tego tutaj. Nie bez powodu zabierałam się do tego z trzy razy i nieprzypadkowo w tle zawsze leciało: ,,I zanim skończy się kiedyś ten świat…”. Chciałabym zatrzymać każdą chwilę zanim ten czas naprawdę minie.