Boliwia: Misyjna obietnica i największa nagroda
Już niebawem razem z moją współwolontariuszką Justyną wyjeżdżamy na roczną misję do Cochabamby, miasta w Boliwii, gdzie będziemy pomagać w Domu Samotnej Matki prowadzonym przez Siostry Albertynki. Siostry prowadzą to piękne dzieło od 4 lat, starając się zapewnić przyszłym mamom dogodne warunki na czas ciąży i po porodzie. Dają im również ogromne wsparcie, otaczają modlitwą i zapalają iskierkę nadziei na lepsze jutro. Miejsce to jest nową placówką i będziemy pierwszymi wolontariuszkami tam pracującymi. Siostra Teresa, która prowadzi ten dom i którą miałyśmy okazję poznać, co kilka dni wysyła nam zdjęcia z placówki i stale przypomina, że wszyscy z radością już na nas czekają! :)
Każdy z nas wyjeżdżających na misje zostawia tu w Polsce kogoś, lub coś, co jest dla niego najważniejsze tu na ziemi. Dla każdego jest to coś innego i to właśnie w czasie przygotowań do wyjazdu i ostatnich dni w domu uświadamiamy sobie jak bardzo nam na tym zależy, jak bardzo jesteśmy do tego przywiązani i jak bardzo będzie nam tego brakować na drugim końcu świata.
Jestem przekonana, że właśnie dzięki temu jak wiele mamy tutaj, możemy jechać w świat, aby się tym dzielić, bo właśnie po to Pan Bóg nam to wszystko daje.
I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Te słowa Pana Jezusa są dla mnie najlepszą obietnicą i pokrzepieniem na czas mojej misji. A skoro nagrodą jest życie wieczne, to czy wierząc w Jego słowa powinniśmy mieć jakieś wątpliwości? :)