Peru: Wystarczy ci mojej łaski (2Kor 12,9), czyli o odwadze wolontariusza misyjnego

„Gratuluję odwagi!” powiedział do mnie pan organista w pewnej parafii, dowiedziawszy się, że wyjeżdżam na roczną misję do Peru. Nie był pierwszy i nie ostatni, od którego usłyszałam podobne słowa. I jak zawsze w takiej sytuacji jedyne, co mogłam odpowiedzieć to: „To nie jest moja odwaga. Ona pochodzi z góry, od Tego, który mnie posyła”.

Potrzeba odwagi, aby odpowiedzieć „TAK!” na cichy głos w sercu, aby dobrowolnie zostawić swoje dotychczasowe życie, rodzinę, przyjaciół, przyzwyczajenia, ulubione miejsca, wygodne łóżko, kanapę…

Co musi mieć w sercu i głowie człowiek, który z jedną walizką i plecakiem wsiada w samolot i leci na drugi koniec świata, do ludzi, których nie zna, do obcej kultury, innych zwyczajów, trudnych warunków klimatycznych? Nie na wakacje, ale żeby tam żyć i pracować. Pewnie ile wyjeżdżających, tyle odpowiedzi.

Wylądowałam w zeszłym tygodniu w Peru i wcale nie uważam się za osobę odważną. Ale na każdym kroku znajduję odpowiedź na pytanie, skąd w moim sercu bierze się tyle odwagi i pokoju, kto zabrał mój strach. Tydzień temu usłyszałam słowa Pana: „Wystarczy ci mojej łaski” (2Kor 12,9), w tym tygodniu: „Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,31).

I jak tu się bać? Wystarczy zaufać!