San Lorenzo naszym domem na rok?!

Jak to brzmi?

Ciekawie czy trochę przerażająco? Radośnie czy raczej smutno?
Przecież mamy domy, mamy rodziny, które kochamy, mamy przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć, mamy pracę lub studia, które lubimy i które wypełniają sporą część naszego życia, mamy swoje przyzwyczajenia, spokój, bezpieczeństwo… Mamy tak wiele, że aż trudno wymienić i być może nie byłybyśmy w stanie sobie tego wszystkiego uświadomić, gdyby nie perspektywa zbliżającego się wielkimi krokami wyjazdu do San Lorenzo.

Po co tam jedziemy?

Jedziemy tam, żeby dzielić się z innymi najpierw czasem, który dostałyśmy, a mamy go aż rok, potem swoimi pomysłami na zagospodarowanie tego czasu. Na szczęście jest nas trzy, więc mamy nadzieję, że tych pomysłów nam nie zabraknie.

Dlaczego my tam jedziemy?

To pytanie jest tak naprawdę dwoma pytaniami: po pierwsze dlaczego to MY, a po drugie dlaczego TAM?

Nie ma chyba innej, lepszej odpowiedzi na pytanie „dlaczego to właśnie ja”, niż powtarzane już wielokrotnie i przez wielu wolontariuszy,  że najwyraźniej to nas chce tam wysłać Pan Jezus, to z nas chce uczynić swoje narzędzie do głoszenia Ewangelii.
Znaleźć wytłumaczenie na „dlaczego tam”, też nie jest łatwo, ale może musimy przelecieć, przejechać i przepłynąć kilka tysięcy kilometrów, żeby pokazać komuś, jak wielki i wspaniały jest Bóg, a może właśnie po to, żeby samemu tego doświadczyć?

Jak się do tego przygotować?

Uśmiechem i żartami próbujemy oswoić rzeczywistość zmiany, która nas czeka. Poznajemy siebie nawzajem, żeby nie było niespodzianek. ;) Wspólnie ustalamy listę zakupów, które trzeba zrobić i podpowiadamy sobie, co musimy wykonać przed wylotem, żeby o niczym nie zapomnieć. Wspieramy się, na ile potrafimy i modlimy się. Pamiętamy też, że modli się za nas wielu ludzi i liczymy, że nie zapomną o nas w swoich modlitwach przez cały najbliższy rok.
A na trudne chwile pakujemy wesołe wspomnienia i słowa Pana Jezusa z Ewangelii, które skierował do przełożonego synagogi – Jaira: Nie bój się, wierz tylko!”

Jak wielu ludziom powinnyśmy być wdzięczne?

Chyba nie da się wymienić wszystkich, do których mogłybyśmy skierować słowa podziękowania. Z całego serca dziękujemy więc naszym Rodzinom, Przyjaciołom i ich Przyjaciołom – osobom, które czasem znamy tylko z opowieści lub w ogóle ich nie znamy. Serdecznie dziękuję również moim drogim Kolegom z pracy  i  kochanym Uczniom ze szkoły Sióstr Prezentek w Rzeszowie oraz ich Rodzicom za ogromne serce, wzruszające oznaki przywiązania i wsparcie, którego doświadczałam w całym czasie przygotowań do wyjazdu.
Dziękuję też mieszkańcom mojej rodzinnej parafii Dobrzechów z Księdzem Proboszczem na czele za troskę, słowa otuchy i ogromną pomoc finansową dla San Lorenzo.
Dziękuję też Ochotniczej Straży Pożarnej z Tułkowic za piłki do gry dla moich przyszłych podopiecznych. Dzięki nim Peru na pewno zostanie zwycięzcą kolejnego mundialu ;-).

DZIĘKUJEMY I ZAPEWNIAMY O MODLITWIE!!!