Boliwia: Co łączy misje i pieprz?

Już za kilka chwil wylatuję na swoją pierwszą misję do Cochabamby w Boliwii. Wyzwanie bardzo trudne z kilku powodów. Najważniejszy z nich to język. Moja znajomość języka hiszpańskiego pozwala tylko na bardzo proste komunikaty. Drugi powód to praca z najmłodszymi dziećmi z najuboższych rodzin z okolic Cochabamby. Zdecydowanie bardziej wolę pracę z młodzieżą, ale wiem że w takiej pracy nie liczy się mój komfort, a druga osoba do której jestem posłany. Trzeci powód to kilka kwestii formalnych których na razie nie możemy pokonać, mam nadzieję że do wyjazdu wszystkie te sprawy uda się załatwić.

 

Teraz odpowiedź na tytułowe pytanie. Na jednej z niedziel misyjnych ksiądz zadał mi pytanie „Jaka jest definicja misjonarza” w tamtym momencie nie wiedziałem co odpowiedzieć. On odpowiedział mi, że „misjonarz to osoba, która ma pieprz w tyłku, bo raz jest w jednym miejscu, a za chwilę w innym”. W pewnym sensie tak jest, ponieważ jeszcze nie wyjechałem na swoją misję, a z różnych przyczyn „odwiedziłem” już kilka placówek. To, że misjonarz odwiedza w swoim życiu wiele miejsc nie jest związane z tym, że misjonarz nie potrafi posługiwać długo w jednym miejscu, ale z tym że bardzo wiele osób czeka na całym świecie, żeby usłyszeć dobrą nowinę o zbawieniu.

Mam nadzieję że moje prywatne zapasy pieprzu w tym roku już się wyczerpały.

Dziękuję moim współwolontariuszom za te kilka miesięcy wspólnych przygotowań do wyjazdu.

Dziękuję wszystkim za dotychczasowe wsparcie modlitewne i finansowe mojego wyjazdu i liczę na więcej.