Boliwia: Gdzie szukać szczęścia?
Powoli poznałyśmy zwyczaje naszego domu, co kiedy się dzieje (choć czasem zaskakują nas różne atrakcje), jakie są dzieci, ich imiona, trochę upodobania. Można by powiedzieć, że czas przyzwyczaić się do codzienności, ale nie! Niech to się nie stanie.
Każdego dnia spotyka nas wiele sytuacji, czasem dają wiele nadziei i wywołują uśmiech, a czasem jest poczucie porażki i smutku. I wtedy rodzi się pytanie: Jak na to wszystko patrzy Jezus? Gdzie jest szczęście tych, którzy Mu służą? Czyżby tam gdzie oni wszyscy patrzą? Ach nie, to tylko bajka w telewizji.
Pewnego dnia zobaczyłam jak w przedszkolu nasze dwie najmłodsze, (tak często o siebie zazdrosne!), razem wspólnie się bawią, innym razem wspólnie położyły się w łóżku, a jeszcze innym dzieliły się swoją przekąską. Co za uśmiech. Innym razem Berna, z którą robię zadania jakby zrozumiała kawałek sposobu jak się dzieli (to matematyka za którą ona nie przepada) – co za uśmiech. Jeszcze innym razem, w czasie modlitw, za które jesteśmy odpowiedzialne jedna z dziewczyn powiedziała słowa, że chce się otworzyć na Ducha św. – dla tej jednej duszy warto! A jeszcze innym razem dzieci się tulą, wspólnie chcą bawić, czytać książkę, zdjęcie… Czasem zwykły uśmiech przypadkowego przechodnia, czy „Cześć” żołnierza, których często tu można na ulicy spotkać daje wiele radości. Czas, gdy wszyscy są razem, z Siostrami, gdy wychodzimy na fiestę, czy defiladę – oni są tacy szczęśliwi, a jeśli oni to i ja.
A co z resztą? Co z chwilą, gdy dziewczynki się kłócą i drapią? – Może to ważny moment, bo wtedy uczą się jak się przeprasza i jak się przebacza. Co wtedy, gdy jedna nie chce wracać za rękę z drugą, bo jest zazdrosna? – Może to ważne, bo uczą się, że nie można być egoistą, tylko dzielić się i rzeczami i uwagą i szczęściem z innymi. Co wtedy, gdy robimy zadania do nocy i obie mamy ochotę, żebym po prostu dała gotowe rozwiązanie, bo to prościej? – Może to ważne, bo każde „1+2” ćwiczy umysł i coś w głowie zostanie. Co z modlitwami, gdy wypowiadają się tylko najmłodsi, z których co najmniej połowa nie rozumie, co chciała powiedzieć i wydaje się że zostaje wszystko bez wniosku? – Może to ważne, bo zawsze czytamy Słowo Boże, więc Ono działa jak chce i kiedy chce, może zostaje w ich sercach. Co z chwilami kiedy się obrażają i nie jest czas na przytulanie? – Może to ważne, może uczą się, że jest czas na wszystko – na zabawę, ale też na modlitwę, na naukę, na pracę. A chwile gdy nie rozumiem, czy to hiszpańskiego, czy innych rzeczy – może to uczy pokory i zaufania, że to nie moją siłą tu jestem.
I kiedy jest więcej szczęścia? Bez porównania. To od nas zależy, czy w każdym momencie życia będziemy narzekać na to, że jest źle, czy może odnajdziemy obecność Chrystusa. On jest, i czasem to co w naszych oczach jest porażką w Jego oczach jest czymś cudownym. Tak więc gdy wydaje Ci się, że masz ciężki krzyż, który dzieli Cię od Chrystusa to jest wręcz przeciwnie. Bo Chrystus przecież przytulał swój krzyż, nie może Go nie być przy krzyżu. A więc to szczęście.
Patrząc tym kluczem Chrześcijanin ma ogrom powodów do szczęścia – podwójnie. W szczęściu jest szczęście i w pozornej porażce, też można znaleźć szczęście.
Tupiza zachwyca. Zachwyca swoją codziennością. Swoimi targami na ulicach. Swoimi czerwonymi górami. Ludźmi, którzy witają cię, gdy tylko się uśmiechniesz. Ogromem psów. Ludźmi w kościele. Naszymi dziećmi, które są tak kochane. Naszymi dziećmi, naszą rodziną.
Miłość ma smak krzyża, a krzyż ma smak Miłości.