Etiopia: Pierwsze kroki na afrykańskim piasku

Pierwsze dni pracy, pierwsze wyzwania, pierwsze komplikacje oraz pierwsze nowe radości. Wszystko w tej części Afryki jest nieco inne niż w Polsce – natura, zwierzęta, zapachy, dźwięki, zwyczaje oraz język (sidamina). Potrzeba chwilki, by wyjść z zachwytu i się do tego przyzwyczaić.

Czym się tak naprawdę zajmujemy? Prowadzimy obóz, tj. spotkania z dziećmi z wioski, podczas których mają one możliwość nauki i obserwacji zupełnie nowych rzeczy i aktywności. Zaczynamy od modlitwy, którą prowadzi nasz ksiądz – ojciec Tsegaye. Rano prowadzimy zajęcia tablicowe, starając się przekazać jak najwięcej informacji, a popołudniu zajęcia ruchowe – tańce, gra w piłkę oraz wiele innych atrakcji.

Pierwszego dnia pracy miałyśmy pod opieką 178 dzieci!!! Całe szczęście było paru chętnych do pomocy – nastoletni mieszkańcy i ksiądz. (Większość z nich jest z nami każdego dnia, przyjmując zarazem rolę pomocnika jak i tłumacza – język angielski tłumaczą dzieciom na plemienny język sidamina, z czym niestety mają niemały problem). Fakt, że tyle dzieci zmieściło się w jednej klasie z jednej strony bardzo nas ucieszył, a z drugiej przeraził. W środku nie było bowiem warunków do pracy. Mimo to dzieci chciały być aktywne. Tego dnia przerabialiśmy alfabet w języku angielskim. Kolorowanie liter, które występują w ich imionach stanowiło nie lada wyzwanie, a tym samym przynosiło im masę radości. Były tak skupione na tym co robią, że zdawało się, że ich z nami nie ma. Jednak przez duchotę powstałą w środku, musiałyśmy skrócić zajęcia w klasie i wyjść z dziećmi na zewnątrz, a tam prowadzić tańce, puszczać wielkie bańki mydlane i grać w Dwa Ognie.

Ksiądz znalazł rozwiązanie na tak ogromną ilość dzieci – jednego dnia przychodzi jedna grupa, a drugiego kolejna. Dzięki temu praca jest efektywniejsza i jesteśmy w stanie zrobić z dziećmi więcej oraz skupić się na większości z nich z osobna. Bolesny jest jednak widok kilkudziesięciu dzieci czekających za bramą z nadzieją, że tego dnia również uda im się wejść do środka… Tak więc kolejnym tematem lekcji były kolory. Dzieci w szkole uczą się języka angielskiego, jednak my, ucząc je kolorów w tym języku mamy wiele trudności. Zazwyczaj pada kolor Orange (pomarańczowy), bądź Red (czerwony), ponieważ są najprostsze do wymówienia. Resztę kolorów znają tylko nieliczne dzieci.

Na co dzień dostrzegamy, że tutejsi młodzi nie mają wielkich wymagań. Są bardzo szczęśliwi, gdy po prostu przychodzimy by spędzić z nimi chwilę czasu. Najcenniejsze, co tutaj możemy otrzymać, to właśnie uśmiech na ich twarzach. Przypominam sobie wtedy, w jakim celu przejechałam tyle tysięcy kilometrów i po co tutaj tak naprawdę jestem. Nawet przybicie zwykłej ‘piątki’ jest dla nich atrakcją. Podchodzą po kolei krzycząc „sister, sister” (tak się do nas zwracają) i z uśmiechem promieniującym na prawo i lewo, przybijają tak zwaną piątkę.

Ala