Nigeria: W innym świecie
Nigeria urzekła mnie swoją zieloną szatą, gdy wysiadłam z samolotu. W porze deszczowej, która aktualnie tu panuje, trawa rośnie jak szalona każdego dnia, a drzewa są obficie pokryte różnego rodzaju liśćmi. Dzieci w Don Bosco House upodobały sobie szczególnie parę owocowych drzew, na których rosną owalne zielone owoce – nazwijmy je „śliwki”. Dzieci proszą animatorów o zerwanie owoców lub same strącają je patykami z drzew jak dzieci w Polsce strącają kasztany jesienią. Następnie wypluwają zieloną skórkę i zjadają miąższ znajdujący się wokół dużej pestki. Jak pytałyśmy tutejszych animatorów to żaden nie potrafił nam udzielić odpowiedzi odnośnie nazwy tego uwielbianego przez obozowiczów owocu. Po wielokrotnym pytaniu się o nazwę drzewa usłyszam wreszcie słowo „migdałowiec”. I na własne oczy przekonałam się, że jest to prawda, gdy Akorede, rezolutna dziewczynka z przedszkola, rozbiła kamieniem skorupę i wyjadała biały miąższ z migdała.
Owoców jest wiele: mango, papaja i banany… Jeśli chodzi o te ostatnie, to bardzo upraszczając klasyfikację można podzielić je na duże, średnie i malutkie. Długie są przepyszne jako suszona lub smażona przekąska a krótkie są wspaniałe jako surowe owoce gotowe do bezpośredniego spożycia. Kasia stwierdziła, że jak je spróbujemy to przestaniemy jeść banany w Polsce, bo nie będą nam smakować. Oj, może mieć rację :).
Ziemia w Nigerii jest mało żyzna, ale ma charakterystyczny brunatny kolor. W strugach deszczu wygląda jak rozpływająca się wszędzie naokoło cegła. Na czerwonej ziemi na obrzeżach Ibadanu stoją budynki zrobione z cementu i blachy falistej. Niektóre z nich są pomalowane, ale większość jest w stanie surowym. Małe sklepiki to drewniane budki, w których magazynuje się towary, a w dzień eksponuje się je klientom przed sklepem na różnego rodzaju drewnianych półkach i ławeczkach. Gdy barwa kramów wydaje się być jednostajna i bura to świątynie prezentują się bardziej okazale. Mimo że nie są duże to przyciągają wzrok swoimi różnymi kolorami. Podobnie rzecz ma się ze strojami ludzi. Dla niektórych Europejczyków nigeryjski ubiór może być wyrazem kiczu, jednak dla mnie jest przejawem zachowania tradycji. I właśnie różnokolorowe stroje są jak magnes dla oczu. A charakterystyczne nakrycia głowy kobiet to już prawdziwa sztuka układania i wiązania wszelkiego rodzaju chust i szycia specjalnych czepków. I to właśnie ludzie tworzą barwną mozaikę na ulicach i w świątyniach, w którą chciałoby się ciągle wpatrywać. Zwłaszcza kobiety prezentują się majestatycznie w swych sukienkach, a ich twarze chciałoby się uwiecznić na portretach i zrobić z nich wystawę.
Ludzie wydają się bardzo otwarci i uśmiechnięci, mimo że mają wiele powodów do narzekania. Po pierwsze nauczyciele i służba zdrowia mogłaby narzekać na brak pensji od kilku miesięcy. Rodzice mogliby narzekać, że ich dzieci nie są uczone z powodu strajku pedagogów. Wszyscy mogliby narzekać na szalenie skaczącą inflację i na brak prądu w domach. Prąd pojawia się trzy razy na dobę: w godzinach porannych i jest wyłączany, w godzinach popołudniowych i jest wyłączany i w godzinach wieczornych i nocnych, gdy większość obywateli smacznie sobie śpi. Mogliby narzekać na różnice społeczne, które bardzo widać. W Ibadanie są dzielnice ekskluzywne, w których są rządowe budynki i placówki organizacji światowych jak WHO i wille za grubym murem pilnowane przez strażników. Są lokale o standardzie europejskim strzeżone przez strażników. Są markety typu Biedronka czy Mila, w których sprawdzana jest jednocześnie zawartość torby klienta i rachunek za zakupy przez strażników stojących przy wyjściu ze sklepu. Wreszcie na obrzeżach miasta są wille lub domy z agregatami prądu i ogródkami okolone murami, na których widnieją druty kolczaste lub potłuczone szkło, a za bramami stoją „porządne” samochody. To są wyjątki, bo większość ludzi jeździ autami, w których lakier jest obdrapany lub coś skrzeczy. I mnóstwo ludzi na ulicach prosi o pieniądze na jedzenie. Dorośli, młodzież i dzieci sprzedają na ulicach różności, by zarobić na swoje utrzymanie. Pierwsze wrażenie jest takie, że ludzie zawsze się uśmiechają, witają się z tobą i pozdrawiają cię, machając dłonią. Jednak po wejściu trochę głębiej nie sposób nie zauważyć, że nawet po z pozoru najbardziej uśmiechniętych osobach widać trudność sytuacji w jakiej żyją.
Siłę do życia daje ludziom wiara. W Ibadanie można spotkać świątynie katolickie i protestanckie oraz meczety muzułmańskie. Kościoły katolickie są różnej wielkości i różnie wyposażone. Niedawno wybudowany kościół pod wezwaniem św. Dominika to typowa polska świątynia jednonawowa z balkonem na chór nad wejściem. Ale są też kościoły, które przypominają z wyglądu długie domy, w których są proste ławki i plastikowe krzesła, tablica i ławki dla dzieci po prawej stronie, a po lewej stronie ławki dla chóru oraz bardzo prosty ołtarz. Czasem naokoło kościoła jest tylko ziemia a czasem trawa z kwitnącymi krzakami i kurczakami biegającymi swobodnie wokół. Zazwyczaj jest przy kościele altanka szkółki niedzielnej do nauczania dzieci katechizmu. Zdarza się, że obok kościoła katolickiego znajduje się świątynia protestancka, w której w tym samym czasie co Msza Święta odbywa się nabożeństwo i wówczas słychać głośne śpiewy i klaskanie zagłuszające księdza katolickiego. Oczywiście, muezzini nie chcą być gorsi i już od samego rana, od godziny około 5.30, nawołują swoich wiernych do modlitwy. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam, ale wyobraźcie sobie moją pierwszą noc w Don Bosco House. Nie obudził mnie budzik, ale jak miecz rozcinający ciszę wydzierający się głos muezzina. Lista świątyń się na tym nie kończy. Jak grzyby po deszczu powstają w Ibadanie świątynie świadków Jehowy lub różnych przedziwnych wyznań, których nazwy bywają dość oryginalne i przyciągąją wzrok i wyznawców słowami typu sukces, cud itd. „Reklamy” poszczególnych kościołów pozawieszane wszędzie przyciągają wiele osób. Bywa też tak, że i katolikom z różnych przyczyn zdarza się wpadać do świątyń protestanckich. Wiara daje siłę ludziom, ale w przypadku mieszkańców Ibadanu może być też nieco uproszczona z powodu niskiego poziomu zrozumienia istoty sakramentów. Przez to „churching” jest tu dość popularny wśród mieszkańców.
Rzeczywistość Ibadanu jest inna od naszej polskiej rzeczywistości. Warto zanurzyć się w tym innym świecie i spróbować zrozumieć ludzi tu mieszkających. A do braku prądu można się przyzwyczaić.
Pozdrawiam serdecznie,
Karina