Boliwia: pierwszy krok
Już bardzo niewiele czasu do momentu, w którym po raz pierwszy postawimy stopę na boliwijskiej ziemi. Cieszymy się, że wyjeżdżamy zaraz po Światowych Dniach Młodzieży, bogatsze o to wyjątkowe dla nas doświadczenie. Z dwóch powodów. Po pierwsze, obie włożyłyśmy swoje siły i serca w zaangażowanie podczas tego wydarzenia. Pomagałyśmy w punkcie medycznym i przy przygotowaniu modlitw Taizé. Pracy nie było mało, więc końcem każdego dnia wracałyśmy do domu bardzo zmęczone, ale jednocześnie pełne satysfakcji.
Wzajemna otwartość i prawdziwa chęć każdego spotkania z drugim człowiekiem powodowała, że wszyscy mieliśmy ochotę dawać z siebie co mamy najlepszego. Przypomniałyśmy sobie po raz kolejny, że dobro naprawdę rodzi dobro. Nasze wyobrażenie o zbliżającej się pracy w Tupizie wygląda podobnie, choć jej długoterminowość przyniesie prawdopodobnie inne problemy i wyzwania. Boliwijska codzienność zweryfikuje wszystkie wyobrażenia już niedługo, ale jesteśmy otwarte i gotowe na to, co przyniesie kolejny rok!
Kolejnym powodem, dla którego cieszymy się z wizyty papieża Franciszka przed naszym wyjazdem, są jego słowa wypowiedziane w czasie wizyty w Polsce. Odpowiedziały na wiele naszych pytań i przedwyjazdowych wątpliwości. Zadały pytania o motywacje i cele. Jedyne, co jest pewne, to to, że nie wyjeżdżamy spokojne. Nie dlatego, że boimy się tego, co nas czeka. Dlatego, że wysoko ustawiłyśmy sobie poprzeczkę. Chciałybyśmy, żeby każdego dnia nadrzędnym celem naszej pracy była służba tym, do których przyjechałyśmy i żeby ta służba była pozbawiona kalkulacji i analizy, czy się opłaca, czy otrzymam wdzięczność, co poświęcam i czego utratę ryzykuję. Aby w centrum naszej uwagi zawsze stał drugi człowiek.
Gdyby ktoś zapytał nas, po co właściwie wyjeżdżamy do Boliwii, to odpowiedź jest prosta i bardzo ludzka. Robimy to po to, żeby być szczęśliwe. Bo jesteśmy przekonane, że bycie dla innych to najlepsza recepta na szczęście.
Niemniej jednak, doskonale zdajemy sobie sprawę, że, niezależnie od posiadania pięknych ideałów, najtrudniej jest służyć najbliższym w codzienności. Dlatego dalekie jesteśmy od przesadnego optymizmu, bo to, o czym łatwo się mówi, w rzeczywistości jest bardzo trudne. Długa droga przed nami, ale każda droga zaczyna się od pierwszego kroku. Chyba właśnie go stawiamy.
Na kilka chwil przed wylotem dziękujemy naszym rodzinom i wszystkim tym, którzy nas wspierają. Jesteśmy też bardzo wdzięczne wszystkim, którzy wsparli nas finansowo, w tym mieszkańcom parafii św. Józefa w Nowej Hucie i bazyliki oo. Jezuitów w Krakowie, gdzie w minioną niedzielę dzieliłyśmy się naszym świadectwem i spotkałyśmy się z bardzo ciepłym przyjęciem.
Zaczynamy się pakować, a kolejny wpis już z tej półkuli, na której powoli kończy się zima!
Magda i Ola