Sudan Południowy: Taczkami do Bilfam

SudanPd2015_wpis6_2Szkoła szkołą, ale zawsze na zakończenie tygodnia, w niedzielne popołudnie czeka na nas ok. 150-200 dzieci, aby uczestniczyć w cotygodniowym oratorium. Jedziemy wtedy do północnej części Wau – Bilfam. Na miejscu czeka już garstka uczestników, którzy ścigają się kto pierwszy pociągnie za sznurek od dzwonu. Po jakimś czasie z przeróżnych kierunków schodzą się małe grupki dzieci. Niektóre z niespełna rocznym rodzeństwem na rękach, inne w obdartych koszulkach i bez butów. Widok tak różny od tego, do którego przyzwyczajone są nasze oczy w Polsce, tutaj tak zwyczajny.

Jednak tym razem było inaczej. Przyjechaliśmy już 2 godziny wcześniej niż zwykle, a to z okazji Dnia Oratorium, który urządziliśmy pod koniec listopada. Na miejscu była tylko mała grupka chłopców, których nawet niespodziewany brak sznura nie powstrzymał przez oznajmieniem naszego przybycia. Po radosnym rozbiciu dzwonu, dzieci zaczęły przychodzić, a my zabraliśmy się do przygotowania terenu.

SudanPd2015_wpis6_1

Każda grupa wiekowa miała swoją własną konkurencję. Najmłodsi mieli za zadanie złapać rzucony przez Catherine (amerykańską wolontariuszkę z nami współpracującą) balon. Skupienie na ich twarzach i zaciętość z jaką sięgali swoimi rękami w górę była co najmniej imponująca, a najwytrwalsi zostali nagrodzeni skromnymi upominkami.

Potem przyszedł czas na dzieci w wieku od 6 do 10 lat. Jest to najliczniejsza grupa, około 80 dzieci, którą trzeba było podzielić i po kolei przeprowadzić kolejne etapy gry. Tym razem był to znany również i u nas wyścig taczek. Wyłonienie zwycięzców wcale nie było łatwe, przy powstałej plątaninie rąk i nóg. W końcu po podwójnym finale i bliskim rozdeptaniu Ani wyłoniliśmy finalistów, którzy również dostali nagrody.

SudanPd2015_wpis6_5

Następnie najstarsza grupa wzięła udział w konkurencji przechodzenia pod kijkiem. Śmiechu było mnóstwo, a jury, uparte co do jedynego i słusznego wykonania zadania dość szybko wyłoniło zwycięzców, gdyż eliminacja poszczególnych zawodników była szybka, a i grupa ta jest najmniej liczną.

Jak zwykle na koniec oratoryjnego dnia, na rozłożonych maszamach (matach) rozległo się chóralne As salamu alejki ja Mariam (arabskie Zdrowaś Maryjo), a jedna z nas powiedziała tradycyjne salezjańskie słówko na dobranoc. Jeszcze przed powrotem do domu Ania urządziła szybką akcję naprawczą i rozprawiła się ze sznurkowym kryzysem.

Teraz czeka nas przerwa, nie tylko od szkoły, ale i od oratorium, które na czas wakacji zawiesza swoją działalność, gdyż dzieci, mieszkające na czas roku szkolnego w mieście wracają do swoich rodzin na wioskach. A my już teraz wybiegamy w przyszłość i myślimy o marcowych aktywnościach z nadzieją, że dzieci po wakacjach wrócą z jeszcze większą werwą niż teraz.