Peru: San Lorenzo i strumienie żywej wody

Nasza misja w  San Lorenzo trwa już trzy tygodnie i przez ten czas dużo się wydarzyło. Cały czas poznajemy pracę salezjanów i pomagamy im. Najpierw odbyło się kilkudniowe spotkanie animatorów z plemiania Shawi (czyt. szałi), wśród których pracuje ks. Józef Kamza SDB. Podczas tego wydarzenia animatorzy otrzymali krzyże i błogosławieństwo z rąk bp. José Luisa, by później w swoich wspólnotach głosić Słowo Boże i być przykładem dla współbraci. Podczas Mszy Świętej animatorzy ofiarowali m.in. Pismo Święte, które symbolizowało ich przyszłą misję w swoich wspólnotach oraz masato (rodzaj alkoholu występujący w tym regionie), czyli przeżutą i sfermentowaną jukę (korzeń przypominający ziemniaka). Animatorzy wykonali także typowy dla swojego plemienia taniec oddając w ten sposób cześć Bogu. Tancerze mieli na głowach pióropusze, które nazywają się tawasa (czyt. tałasa), a pod kolanami przewiązane grzechotki z nasion o nazwie shapaca (czyt. siapaka).

Peru_SanLorenzo_bkozak_nadanie krzyzy animatorom

Peru_Sanlorenzo_BKozak_taniecShawi

Kilka dni później udałyśmy się z ks. Józefem do Linchis (czyt. Lincis) oddalonego o pół godziny drogi od San Lorenzo, gdzie odbył się chrzest 6 osób. Oczywiście, żeby dostać się do Linchis płynęliśmy łódką, która z perspektywy wielkości rzeki Marañon, w moim odczuciu była łupinką orzecha.  Żeby nasz środek transportu mógł funkcjonować potrzeba było dwóch osób: motorniczego i osoby, która całą podróż wybierała wodę gromadzącą się w łódce :). Jednak warto było pokonać swój strach przed wodą, by uczestniczyć w momencie przyjęcia nowych członków Kościoła Katolickiego i zobaczyć jak strumienie żywej wody, którą daje Chrystus oczyszczają i dają nowe  życie.

Peru_SanLorenzo_bkozak_linchis1

Peru_SanLorenzo_bkozak_linchis5

Oczywiście nie obyło się bez wpadnięcia po kolana w błoto przy wysiadaniu z łódki czy popełnieniu kilku wpadek kulturowych podczas wizyty w domu jednej z rodzin, której członkowie przyjęli chrzest. Z racji tego, że jesteśmy tu krótko i wszystkiego się uczymy zostało nam to wybaczone :).

Podsumowując – praca salezjanów w San Lorenzo ma wiele aspektów, cieszymy się, że możemy być jej częścią.

Ania Matejko

Peru, San Lorenzo