Tu ważny jest drugi człowiek
Hola!
Mija właśnie 23 dni od momentu gdy Mama Lima przywitała mnie gwarem, wszechobecnym dźwiękiem klaksonu i wprawiła w nieustanne zdziwienie i podziw. Trafiłem w samo serce miejskiej dżungli, ojczyzny ziemniaka i to, co tu zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Dlatego nie mając chwili by odpisać każdemu z osobna na wiadomości (za które serdecznie Wam dziękuję! ;)) piszę ten list!
Kilkanaście dni, które minęły jak z bicza strzelił. Z jednego powodu – jestem w domu. W miejscu, w którym czas nie jest odmierzany zegarkiem. To miejsce gdzie ważny jest drugi człowiek i jego historia i to jest dla mnie niezwykle urzekające. Chłopcy od pierwszego dnia przyjęli mnie jak swojego. Nie zrażeni moim kulejącym (jeszcze!) hiszpańskim mówili do mnie jeden przez drugiego. Każdy dopominał się o odrobinę uwagi i już po pierwszej godzinie obiecałem sobie, że będę nią obdarzał każdego, w końcu jak mówił ksiądz Bosko „odpocznę dopiero w niebie” ;) Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś przynosiło mi tyle satysfakcji. Każdy uśmiech jest dla mnie jak najcenniejsza nagroda. Żyjąc w ciągłym pośpiechu, ferworze poprawek pracy licencjackiej i gorączkowych przygotowań do wyjazdu zapomniałem o jednej bardzo ważnej rzeczy. Jak wiele radości może sprawiać zwykłe obcowanie z drugim człowiekiem. Tak zwyczajnie spędzone popołudnie przy Inca Cola i M&M’sach (są wszędzie, na prawdę! zaczynam wierzyć, że same się mnożą). Chwila rozmowy jest dla mnie podwójnym przeżyciem: po pierwsze wciąż nie mogę uwierzyć w historie chłopaków, co sprowadziło ich do Limy i jak toczyły się koleje ich życia, co również pozwala mi dotrzeć do motywów ich czasem irracjonalnego postępowania jak i jest to również swojego rodzaju lingwistyczna uczta. Hiszpański tak pięknie brzmi!
Powoli łapię już stały rytm, w którym funkcjonuję. Trzy razy w tygodniu prowadzę dla chłopaków lekcje angielskiego. Niektórzy podeszli do sprawy z tak dużym entuzjazmem, że zgłaszają się z własnej woli po zadania (sam nie mogę w to uwierzyć!). Moje dni wypełnia czas spędzany z chłopakami, czy to przy wspólnych posiłkach, moich lekcjach hiszpańskiego, grze w piłkarzyki czy piłkę nożną Każdy dzień nieustannie zaskakuje. I chociaż za mną dopiero preludium mojej misji i jeszcze wiele trudnych chwil przede mną, rzeczy do zrobienia i spraw do wymodlenia to zapewniam, że wciąż jestem pełen energii i zapału. Dlatego proszę Was o modlitwę aby z sił nie opaść i każdego dnia móc realizować swoją misję z Bożą obecnością!
I kochani na koniec chciałbym Wam przekazać pewną prawdę, która wyryła mi się złotymi literami w sercu:branie wypełnia dłonie, a dawanie wypełnia serce. Życzę Wam więc pełnych serc, spokojnej końcówki wakacji i dziękuję Wam za modlitwę! Ja również zapewniam, że jesteście obecni w moich intencjach.
Z misyjnym pozdrowieniem
Dominik Belski
Lima, Peru