Radość – na bogato!

Kto powiedział, że wysłanie podania o wyjazd na misje wiąże się z wyjazdem na jedną placówkę misyjną?

Odpowiedź na pytanie o moja motywację, miejsce odbywania misji czy zajęcie nadal jest aktualna i o tym staram się pamiętać teraz, gdy przyszło mi się aklimatyzować w nowym miejscu. Tak na prawdę to nie ważne, gdzie jestem – Sudan czy Etiopia – wszędzie są ludzie, którzy chcą być kochani i nie różnią się pod tym względem między soba.

W Ziway, ku mojemu zaskoczeniu,  spotkało mnie dużo radości i uśmiechu. I to w jakim miejscu – w przychodni, gdzie siostry prowadzą program dożywiania dzieci. Nie jest to miejsce serwowania dzieciom jednego ciepłego posiłku dziennie, ale kompleksowy program dożywiania, pozwalający na powrót do normalnego funkcjonowania. Mamy wraz z dziećmi przychodzą do przychodni, gdy dziecko z powodu całkowitego braku jedzenia jest już w bardzo złym stanie. Skutkiem niedożywienia jest spuchnięte ciało (twarz, brzuch, nogi), które z czasem wraca do normy. W zależności od sytuacji dziecka, może to być 2,3, 4 miesiace codziennego odwiedzania przychodni.

Dzieci wraz z mamami pojawiają się w przychodni ok. 8 rano i zostają tam do 16 po południu. Ze względu na to, że pochodzą z podmiejskich wsi, oddalonych od Ziway, często zatrzymują się u rodziny lub znajomych w mieście, aby móc codziennie przychodzić. Co pół godziny dzieci dostają posiłek – mleko z olejem, fafe, ciastka.  Niektóre z nich nie chcą już jeść i trzeba się nieźle napracować, żeby je przekonać do wypicia mleka, a jest to szczególnie trudne, gdy nie zna się ich jezyka (Oromo). Właśnie wtedy przydają się umiejętności zdobyte w przedszkolnym teatrzyku.

Od kiedy przyjechałyśmy, w  klinice czeka na nich nie tylko jedzenie, ale również edukacja, zabawa, tańce, plastyka, gry. Ze względu na  trudną sytuację materialną dzieci z przychodni nie mają szansy na edukację w szkole, dlatego uczymy ich podstaw angielskiego – alfabet, pisanie liter, poznawanie zwierzat (mniejsze dzieci ucza się w jezyku Oromo), kolorów, kształtów. W ciągu dnia jest też czas na naukę matemtyki, ogladanie bajek (Krecik pobija wszystkie) i oczywiście tańce. Dzieci w wieku przedszkolym i wczesnoszkolnym jest ok. 7 i to właśnie z nimi głównie pracujemy. Reszta najmłodszych większość czasu spędza z mamami.

To niesamowite, jak żywa radość  można spotkać w najuboższym człowieku. Radość z najprostszych rzeczy, takich jak taniec, rysowanie, układanie puzzli czy gra w piłkę.  Radość o którą w ‘rozwiniętym’ świecie coraz trudniej.  Czasem mam wrażenie, że to my – ludzie właśnie z tego świata – jesteśmy zacofani uczuciowo. Zarówno w Etiopii i Sudanie, realcje między ludźmi są żywe. Przyjacielskie trzymanie się za ręce, czas poświęcony na rozmowy, ciekawość drugiego człowieka, pomoc sobie nawzajem, solidarność – to wszystko mnie wciąż zadziwia i sprawia, że człowiek sam w sobie przybiera na wartości.

Ania Nowicka

Wau, Sudan Południowy