Koniec roku szkolnego

Nadeszła… wiekopomna…. chwila…

No dobrze, bez specjalnego podśmiewania się, mogę powiedzieć, że pierwszy etap mojej pracy w Hyo dobiegł końca. Były to trudne, wymagające miesiące, ale też nie zamieniłbym ich na nic innego. Choć znowu na własne oczy nauczyłem się czegoś o peruwiańskiej mentalności. Mianowicie o zostawianiu wszystkiego na ostatnią możliwą chwilę. Grudzień to czas egzaminów (końcowych i dla uczniów chcących się dostać do pierwszej klasy), więc trzeba przygotować arkusze z pytaniami, karty z odpowiedziami, materiały do pisania, etc. I choć termin egzaminu wstępnego (czyli dla uczniów, którzy chcą uczyć się w pierwszej klasie od marca przyszłego roku) znany jest od miesiąca, osoby odpowiedzialne za jego przygotowanie czekają ze wszystkim do ostatniej chwili. Nie przejmowałbym się tym zbyt bardzo gdyby nie fakt, że w przeddzień egzaminu zostałem poproszony o “drobną przysługę”. I tak przygotowałem kart z odpowiedziami, naostrzyłem, policzyłem i spakowałem 921 ołówków i gumek (tych akurat ostrzyć nie musiałem). I gdy wydawało mi się, że jestem wolny… Kolejna “mała przysługa”… Tym razem złożenie testów, czyli w praktyce 3684 stron z pytaniami (które w międzyczasie musiałem dopracować graficznie jako jedna z niewielu osób znająca się na paint’cie <hmm>). I żeby tego było mało dwie najlepsze i najsprawniejsze drukarki padły bez życia po wydrukowaniu zaledwie kilkunastu kart. Drukarki, które mieliśmy do dyspozycji nie dość, że drukowały powoli to jeszcze niedokładnie, co wymagało od nas poprawiania wydruków ręcznie. Mozolna praca  z arkuszami trwała do 4 nad ranem. Całość wykonywały trzy osoby i jestem pewien, że gdyby nie moja “drobna przysługa” egzamin musiałby być przełożony na późniejszą godzinę.

Kolejny przykład peruwiańskiej organizacji czasu dali mi chłopaki w ostatnich tygodniach szkoły. A właściwie w ostatnich dwóch tygodniach. Przedostatni tydzień szkoły był dla nich zarazem ostatnią szansą na poprawieni ocen. Tak więc, chłopaki nic tylko by robili zadania i siedzieli całą noc nad książkami. Gdy pytałem ich jednak czy może nie rozsądniej byłoby gdyby systematycznie się uczyli i teraz nie musieli się tak spinać mało kto miał coś do powiedzenia :D Najwyżej ktoś krótko ucinał “jest czas”. Bomba. Oczywiście mimo natłoku nauki i perspektywy zostania po nocach w książkach nikt nie chciał słyszeć o zrezygnowaniu z gry w nogę albo oglądania TV. O co to, to nie. To byłby zamach na ich zdrowie i dobre samopoczucie (tak się jednak składało, że czas jaki mogliby wtedy zaoszczędzić pozwoliłby im na spanie w normalnych godzinach). No, ale cóż. Dla nich ja jestem mało elastycznym formalistą :D Pewnie by mnie to denerwowało gdyby nie konieczność zostawiania z nimi na czas nauki. Tylko raz zostawiłem ich samych i następnego dnia zgłoszono mi kradzież. Więc zostawałem z nimi do 1 w nocy… W połączeniu z “przysługami” do egzaminu w trzy dni nazbierało mi się 10, 5 h snu i dużo negatywnych emocji.  Za to ostatni tydzień w wykonaniu chłopaków był zatrważająco lekceważący. Mimo tego, że wszyscy mieli jeszcze przed sobą ostatni egzamin (tzw bisemestralny) nikt się nie uczuł, a sugestie nakłaniające do nauki zwyczajnie wyśmiewano. Jak możecie zobaczyć na zdjęciach wielu chłopaków spało, oglądało TV, albo zwyczajnie w świecie łazikowało (zdjęcia z książkami, przed komputerem są z tygodnia “wytężonej pracy”)

Już w dniu egzaminu okazało się, że dwa najstarsze roczniki wykradły karty z odpowiedziami (sprzedawano je po 5 zł za sztukę). Z tego powodu test dla wspomnianych wyżej roczników unieważniono, ale jeżeli myślicie, że chłopaki się tym przejęli to muszę Was wyprowadzić z błędu. Dalej bezprzykładnie się obijali ani nie myśleli o nauce. Dopiero o… 1 w nocy trzech chłopaków wpadło na pomysł nauki. Oczywiście nie omieszkali hałasować na tyle głośno by szybko wszyscy zorientowali się, że kogoś w sypialni brakuje.

To wszystko już za mną, a przynajmniej do marca. Wtedy wrócą i chłopaki i wszystkie ich pomysły, bezmyślności, złośliwości i humory. Do tego czasu trzeba dobrze wypocząć i zregenerować siły przed ostatnią prostą :)

Pozdrawiam

Ozzie
Huancayo, Peru