Święto goni święto
Nastał niedzielny poranek który to pierwszy raz nie rozpoczął się od mszy świętej, było to 10 listopada. Ponieważ Danitza (moja chrześnica), która trzy tygodnie temu przyjęła chrzest, miała pierwsza komunię. Po uroczystym obiedzie, wybraliśmy się na mszę świętą. Przed kościołem gromadziła się młodzież w białych koszulach i czarnych spódnicach lub spodniach. Tak to Ci kilkunastoletni młodzi ludzie, którzy maja przystąpić do pierwszej komunii, to grupa młodzieży która już w tą sobotę ma bierzmowanie.
Gdy tak czekaliśmy na przyjście wszystkich zauważyłam zgromadzonych wojskowych. Pierwsza myśl, że to może na tą uroczystość, dla podkreślenia ważności tej mszy świętej, ale dostrzegam w ich rekach świece, takie same jakie otrzymali wszyscy przystępujący do sakramentu. Tak, ta cała armia chłopców z wojska też tego dnia przystępowała do pierwszej komunii. Nie ma co, prawdziwa armia Pana. I tak cała grupa młodzieży wkroczyła do kościoła trzymając w ręku świecę, które są obowiązkowe podczas tej uroczystości, tak samo jak podczas chrztu. A drugi ważny element, to obrazki. Każdy ma cały plik obrazków, na których z tyłu pisze, pamiątką czyje komunii jest, które rozdaje się po zakończonej uroczystości rodzinie i znajomym. Tak tutaj wyglądała msza z sakramentem pierwszej komunii.
A cały ubiegły tydzień trwała nowenna do Virjen de Remedios, która jest patronką Tupizy i ma tutaj swoje sanktuarium. Codziennie odbywała się msza święta właśnie w sanktuarium, zamiast w kościele parafialnym. Tematem każdego dnia był kolejny sakrament święty. W sobotę gdy wszyscy przychodzili na ostatnią mszę nowenny pierwsze wzrok swój kierowali na Virjencite która nie stała jak zawsze na ołtarzu głównym ale ściągnięta z niego była bliżej wiernych w nowym stroju. Co rocznie właśnie na to święto zmieniana jest jej suknia szyta specjalnie dla niej. A więc jej fioletowe ubranie zostało zmienione na różowe. Po uroczystej mszy świętej w raz z naszą Virjencita wyszliśmy na pole aby tam wraz z nią uczestniczyć w Serenadzie czyli oglądać tańce tradycyjne w przygotowaniu różnych zespołów i słuchać pięknej muzyki i piosenek. Towarzyszyły temu wystrzały fajerwerków i poczęstunki różnymi przekąskami. Na następny dzień wszyscy zgromadziliśmy się na uroczystej mszy świętej, po której odbyła się procesja wraz z nasza Matką , zawsze na procesjach jest noszona mała figurka bardzo podobna do oryginału, lecz to święto jest inne i wraz z procesja idzie figura, która zawsze jest na ołtarzu.
I w ten sposób zakończyliśmy nasze świętowanie. Ale w miedzy czasie odbyło się też święto zgromadzenia naszych sióstr. Mianowicie w zeszły czwartek wspominaliśmy dzień narodzin bł. Edmunda Bojanowskiego, założyciela zgromadzenia. Za pięknie wystrojonym samochodem, na którym była figura błogosławionego a wokół niej nasze dzieci w tradycyjnych strojach poszliśmy pielgrzymką do sanktuarium. Wszyscy mieszkańcy naszego domu, trzy siostry służebniczki prowadzą blisko nas internat dla dziewcząt oraz osoby zaangażowane w grupę Edmunda Bojanowskiego, która funkcjonuje tutaj w trzech grupach wiekowych. Tak to świętowaliśmy dzień błogosławionego Polaka jednego z niewielu znanych w Boliwii.
I tak to pod znakiem świąt upłynął ostatni czas. Lecz codzienna praca i obowiązki także cały czas nas dotyczą bez względu na wszystko.
Ewelina Węgrzyn
Tupiza, Boliwia