Tropikalny powiew wiatru
O Boliwii mowi sie ze jest to “zebrak siedzacy na kupie zlota”. Przeszlosc kolonialna tego panstwa przyczynila sie do tego, ze choc znajduje sie tu bardzo duzo bogactw naturalnych, panstwo to uznawane jest za najbiedniejszy kraj Ameryki Poludniowej. Trzy razy wieksza od Polski Boliwie zamieszkuje 11 milionow ludzi. Znajduje sie tutaj dziewiec departamentow miedzy innymi Cochabamba, Tarija, Sucre, Oruro, Beni. My mieszkamy w departamencie Santa Cruz w miescie Santa Cruz de la Sierra. Miasto to ma budowe pierscieniowa. Poszczegolne pierscienie czyli anillo roznicuja sie pod wzgledem zamoznosci i stopnia czystosci. Te, ktore sa bardziej oddalone od centrum sa biedniejsze i bardziej brudne. Lacznie wystepuje tu okolo dziesiec anillo, Panaderia la Madre znajduje sie w 7 anillo, oddalona jest o blisko godzine od centrum.
Od ponad dwoch miesiecy nasz nowy dom znajduje sie w Boliwii. Jest nim Panaderia la Madre. To dom dla kobiet, ktorych trudnych sytuacja zyciowa przyczynila sie do tego, ze nie maja gdzie zamieszkac. Inicjatorka utworzenia tego domu byla siostra Maxymiliana Sojka polska misjonarka ze Zgromadzenia Sluzebniczek Ducha Swietego, ktora od ponad 26 lat mieszka w Boliwii. Przebywajac wsrod najubozszych ludzi w Boliwii oraz pracujac w wiezieniu w Santa Cruz de la Sierra siostra postanowila zalozyc domu dla kobiet, ktore zyjac na ulicy wraz ze swoimi dziecmi badz opuszczajac wiezienie nie maja gdzie sie udac. Idea tego domu nie zamyka sie wylacznie w zapewnienu dachu nad glowa. Kluczowym aspektem jest zapewnienie matkom mozliwosci stopniowego usamodzielniania sie, a srodkiem do tego ma byc faunkcjonujaca obok domu piekarnia, w ktorej kobiety wyrabiaja I sprzedaja chleb. W Panaderi la Madre obecnie mieszka Jimena wraz ze swoimi dziecmi: Estebanem (6 lat), Edwinem (4 lata), Maria ( 18 miesiecy) I Nicola (7 misiecy) oraz dwie dziewczynki Alison (9 lat) I Sofia (4 lata), ktorych mama pod koniec roku ma opuscic wiezienie I wraz z nami zamieszkac. Naszym zadaniem tutaj jest przede wszystkim wspieranie Jimeny w wykonywaniu codziennych czynnosci, pomoc w opiece nad dziecmi, w odrabianiu zadan domowych. Oprocz tego w kazdy wtorek i sobote organizujemy zabawy dla dzieci z barrio (dzielnicy), zajecia z aerobiku, warsztaty na temat wlasciwego odzywiania sie, dbania o srodowisko, oraz warsztaty z robienia rzezb z masy solnej.
Moje pierwsze skojarzenie odnosnie do Santa Cruz de la Sierra to potezny wiatr, ktory rozsypuje piasek we wszystkie zakamarki. Drugie skojarzenie z tym miejscem to brud. Drogi, ktorymi codziennie przechodzimy pelne sa smieci, znajduje sie tu mnostwo blakajacych sie psow, krow, koni i swin, ktore wyjadaja wyrzucone na ulice smieci. Siedzace na drodze krowy, ktore mijamy idac do kosciola czy konie przechodzace przed naszym oknem to nasz codzienny widok.
Wspomniany nawyk boliwijczykow do smiecenia szczegolnie mozna dostrzec jadac micro, czyli lokalnym busem. Za kazdym razem pasazerowie, ktorzy chca sie pozbyc smieci wyrzucaja je przez okno prosto na ulice. Boliwijczykow charakteryzuje rowniez to, ze lubia okazywac swoje przywiazanie do religii. Wielu z nich nosi na szyi rozaniec, niekiedy nie wiedzac jak sie na nim modlic. W kazdym micro na przedniej szybie znajduje sie obraz Matki Bozej, Jezusa, rozaniec oraz napisy: “Dios es amor”, “Jesus te amo”. Inna cecha Boliwijczykow, ktora dostrzeglam jest ich przywiazanie do flagi. Praktycznie na kazdym domu wisi czerwono-zolto-zielona flaga boliwijska.
To sa moje pierwsze wrazenia z dwoch miesiecy pracy misyjnej w Boliwii. W Polsce niedawno zaczela sie jesien, a u nas wiosna. Czasami nie moge uwierzyc w to, ze minelo juz tyle czasu odkad tu jestem. Czas tutaj jakos inaczej plynie, moze dlatego, ze wczesnie zaczyna robic sie tu ciemno. Pomimo tego, ze na poczatku bardzo przerazal mnie panujacy tu brud to z czasem sie do niego przyzwyczailam. To co najbardziej mi sie tutaj podoba to otwartosc Boliwijczykow oraz to, ze potrafia cieszyc sie z drobnych rzecz.
Sara Makuła
Santa Cruz, Boliwia