Primavera

Ostatni czas wyglądał troszeczkę inaczej niż dni do tej pory. Nagle wraz z siostrami zaczęłyśmy unikać dzieci, wyganiać je z domu aby zostać same i zamykać się nocami w sali. Przyczyną tego oraz tego, że w naszym domu pojawił się kaczor Donald wraz z całym wesołym miasteczkiem i że musiała nauczyć się tańczyć rock and rolla było oczywiście przyjście wiosny.

Czyli jeszcze raz słów kilka co tu się działo wraz z jej nadejściem. Od naszego przyjazdu bardzo się ociepliło i rozzieleniło, a sam pierwszy dzień wiosny trzeba było uroczyście przywitać. A że wraz z wiosną ten dzień przy okazji był także dniem ucznia, dniem miłości i jeszcze paru innych rzeczy, które siostra mi wymieniła lecz tak dużo ich było, że nie zdołałam ich zapamiętać. I tak właśnie z tych wszystkich okazji to właśnie my wraz z siostrami, naszymi trzema postulantkami i panią, która sprząta, przygotowywałyśmy niespodziankę dla dzieci. Już w czwartek wszystkie dzieci wyszły wieczorem aby potańczyć, w piątek pięknie wystrojone poszły do szkoły na uroczystą fiestę, a wieczorem wybraliśmy się aby obejrzeć pokazy tańców regionalnych. No i w sobotę kiedy w końcu po dwóch dniach świętowania nadszedł ten właściwy dzień była fiesta w naszym domu. Na podwórku wystawiono karuzele, trampolinę, dmuchana zjeżdżalnię, a z rana nasz dom nawiedził Pajac, któremu towarzyszył kaczor Donald i kaczka Daisy. Śpiewy, tańce i zabawy tak mijało przedpołudnie, aż do uroczystego obiadu. A następnie znów szykujemy dzieciom wyjście z domu aby móc dokończyć wystrajanie sali i zrobić próbę generalną. I tak po kilku dniach prób, po naukach tańca nocami, po przemycaniu po całym domu rekwizytów tak aby nikt nas nie zauważył, kiedy wieczorem już wszyscy rozeszli się do swoich pokoi nie pozwoliliśmy nikomu spać, tylko znów wszystkich zwołaliśmy i tak zaczął się pokaz. Na początek siostry, które były poprzebierane za warzywa odegrały scenkę, a następnie przyszedł czas na pokaz rock and rolla w wykonaniu moim i postulantki Nibardy, kolejne tańce, scenki, piosenki, a to wszystko dla naszych dzieci. Po zakończonym pokazie przyszedł czas na wybranie i ukoronowanie królowej wśród uczniów oraz księżniczki wiosny i księżniczki miłości, wyróżnionych były tylko trzy, ale prezenty na ten dzień dostali wszyscy. I tak po całych uroczystościach został już tylko taniec. I kto myśli, że po tych intensywnych dniach nastał spokój i cisza to się myli. W końcu następny dzień to niedziela, a więc można przeciągną zabawę o jeden dzień dłużej. Ale tym razem do dzieci rywalizowały między sobą o najlepszy taniec i piosenkę. No i można wrócić do codzienności.

Chociaż i tak nam się nie udało, gdyż musiałyśmy się udać w podróż do Santa Cruz, do naszych wolontariuszek, które tam pracują. Spotkanie jakich mało. Wszystkie wolontariuszki jakie przebywają obecnie w Boliwii w jednym miejscu. Dostrzegłyśmy różnorodność naszej pracy, każda zajmuje się czym innym, dzień każdej wygląda inaczej, a wszystkie powołane do służby w tym samym kraju. Kiedy na koniec dnia spotkałyśmy się przy adoracji Najświętszego sakramentu, było nas w kaplicy nas siedem, takie jakie jesteśmy, każda inna ze swoimi wadami i niedoskonałościami i On jeden który nas tutaj zebrał i chciał. Napełnione tym spotkaniem z Najwyższym z sobą nawzajem musiałyśmy wracać do domu. W Santa Cruz zobaczyłyśmy także zupełnie inny świat w jakim przychodzi pracować Ani, Kasi, Marysi, Sarze i Dorocie, wiele rzeczy których my nie mamy, wiele rzeczy które nam się bardzo podobały i kiedy to wszystko zobaczyłam stwierdziłam tylko, że chcę wracać do mojego domku w górach i moich dzieci, bo może mi tutaj i czegoś brakować i mogę za czymś tęsknić ale to tutaj jest mój dom z moja rodziną i miejsce moje służby.

I tak działając kolejne dni pytam tylko dlaczego tak szybko mijają dni.

Ewelina Węgrzyn

Tupiza, Boliwia