¡Fiesta Don Bosco!

16 sierpnia cała rodzina salezjańska na świecie świętuje urodziny swojego założyciela – św. Jana Bosko. Również w Peru nie mogło obyć się bez hucznego świętowania – jak przystało na Amerykę Południową. Tego dnia pierwszy raz zobaczyłem co znaczy fiesta w wykonaniu Peruwiańczyków…

Sport

Nasze świętowanie zaczęło się sportową rywalizacją. Od godziny 10.00 chłopcy z Casity rywalizowali w różnych konkurencjach wymyślonych głównie przez Adrianę i Mirelę – dwie polskie wolontariuszki, które w sierpniu pracowały w Limie. Niestety zakończyły swoją pracę już 5 września. Ich pomysły bardzo przypadły do gustu naszym chłopakom. Podzielili się na 4 grupy i zawzięcie walczyli z piłkami, słomkami, patyczkami i innym “pomocami sportowymi”. W galerii zamieściłem sporo zdjęć, które obrazują tę zaciekłość :)

Modlitwa

Po południu przyszedł czas na świętowanie duchowe. Wszystko zaczęło się w bazylice Maryi Wspomożycielki Wiernych, która sąsiaduje z naszy Domem. O godz. 17.00 wszyscy razem wyszliśmy z procesją, która zaplanowana była ulicami Breña – dzielnicy Limy, gdzie pracują Salezjanie. Niestety z moich obserwacji wynika, że ta procesja z modlitwą to nie miała wiele wspólnego. Za to efekt wizualny był niesamowity – szczególnie na postoju koło lokalnego Magistratu. Bo, co należy zaznaczyć, w uroczystościach czynnie uczestniczyły lokalne władze (burmistrz z żoną) oraz służby mundurowe.

Po przejściu wyznaczonej trasy wróciliśmy do Bazyliki gdzie uroczystą Mszę Św. celebrował ks. inspektor Santo Dal Ben Lava sdb.

Zabawa

Po Mszy Świętej większość uczestników udała się na boisko koło naszego Domu żeby podziwiać castillo (hiszp. zamek), czyli drewnianą konstrukcję do której przymocowano dziesiątki fajerwerków i sztucznych ogni. Z tego co się wtedy dowiedziałem moim łamanym hiszpańskim każda porządna fiesta musi mieć swoje castillo. I to jest bardzo peruwiańskie :)

Kiedy zakończył się pokaz fajerwerków jedliśmy w Casicie uroczystą kolację, którą przyrządził jeden z wychowawców – Jose Luis. A potem nic tylko taniec! Wszyscy tańczą! Albo przynajmniej próbują :) Z tej okazji chłopcy mogli przyprowadzić do Domu swoje koleżanki, żeby cała impreza miała jakiś sens. Bo jak tu tańczyć skoro wokół sami mężczyźni?

I tak minął poranek i wieczór – mój 10 dzień w Limie.

PS. Opisy zdjęć w galerii należy czytać poziomo (nie po chińsku).