Obozowa obsada
Nadszedl ostatni tydzien obozu wakacyjneg i jego ostatni dzien, wiec powoli nadchodzi czas na ewaluacje i podsumowania. Zanim to jednak nastapi, warto by bylo przyjrzec sie osobom, dzieki ktorym w ogole Holiday Camp mogl sie odbyc. W roli glownej wystapily oczywiscie dzieci – nasi mali obozowicze i ci nieco wieksi. A obok nich (starajac sie mniej lub bardziej razem z nimi) caly szereg animatorow, a wsrod nich:
Salezjanie – bo jak wiadomo cala placowka to przeciez ich dom. Rezyserem oczywiscie byl brat Paolo. To do niego nalezala organizacja i sprawowanie kontroli nad obozem, rozwiazywanie problemow, przewodniczenie wszelkim soptkaniom i modlitwom podczas apeli. Wsrod nas sa takze Father Franklin oraz Father Emmanuel, ktorzy towarzyszyli nam podczas modlitw oraz sprawowali msze swiete.
Prawie – Salezjanie – czyli klerycy: Peter, Bonaventura i Alpheus. Peter pochodzacy z Wietnamu i obdarzony talentem artystycznym, pomagal rozwijac u dzieci amysl artystyczny i manualny podczas zajec z tzw. paper craft, tworzac bukiety bibulowo –papierowych kwiatow. Bona byl dyrektorem obozu, ktory zarzadzal wszelkimi sprawami organizacyjno-kadrowymi. To on ogranizowal zastepstwa, modyfikowal plan zajec, jednoczesnie starajac sie byc wsrod dzieci i wspierac je w kolejnych poczynaniach. Niekiedy jednak to wlasnie jemu przypadala niewdzieczna rola zlego policjanta, ktory musial kogos skarcic czy upomniec. Alpheus byl czlonkiem games comity, wiec jego zadaniem bylo przygotowywanie, wspolnie ze sztabem pomocnikow, wszelkich zabaw i atrakcji dla obozowiczow na cale popoludnie.
Prawie – klerycy, czyli aspirancji i prawie – siostry Salezjanki. Czterech kandydatow na Salezjanow oraz dwie przyszle siostry przyjechali do Ibadanu, aby byc aminatorami na obozie. Mieszkaja razem z nami w domu dla gosci (nawet mimo, ze jeden z nich pochodzi z tego miasta) i prowadza lekcje, animuja spotkania formacyjne czy zajmuja sie chorymi.
Animatorzy z Polski – czyli my. Poprzez nasza obecnosc tutaj “obozowa obsada” stala sie nie tylko miedzynarodowa, ale tez miedzykontynentalna.
Animator z Nigerii – ciekawym doswiadczeniem obozu jest wymiana wolontariuszy z innymi placowkami salezjanskimi w kraju. W naszej placowce podczas obozu pracuje wolontaiusz z Akure, a do jego miasta pojechala jedna z naszych animatorek.
Animatorzy z Ibadanu – czyli najliczniejsza grupa lokalnej mlodziezy. Sa wsrod nich zarowno osoby, ktore byly animatorami w poprzednich latach oraz tacy, ktorzy sa tutaj po raz pierwszy. Sa najlepsi przyjaciele, sa rodzenstwa, sa uczniowie, sa i studenci, ktorych czesc musiala wrocic w trakcie obozu na uczelnie i dokonczyc przerwane strajkami wykladowcow egzaminy. Wszyscy staraja sie na swoj sposob najlepiej jak potrafia dzielic swoim czasem, talentami i umiejetnosciami. Kilku z nich to nauczyciele, ale jest takze trener pilki noznej, wspaniali tancerze i choreografowie, szewcy, krawcy czy kucharze. Wyjkatkowe jest wsrod nich to, ze nie ma dla nich znaczenia, jaka religie wyznaja. Chcieli zostac animatorami z wlasnej woli, wiec szanuja miejsce, do ktorego przychodza i mniej lub bardziej udolnie starajac sie pracowac zgodnie z mysla system prewencyjnego.
Oczywiscie taka mieszanka stawala sie niekiedy lekko wybuchowa, gdy padczas codziennej ewaluacji pojawialy sie sprzeczki czy problemy, ktore my wolimy nazywac “wyzwaniami”. Dlaczego wlasnie tak? Dlatego, ze podkreslalo to ta roznorodnosc srodowisk i kultur, z ktorych animatorzy sie wywodza i uczylo patrzec na bierzace sprawy z roznych perspektyw, bez oceniania z naszego punktu widzenia.
Ania
P.S. od Asi: W przedostatni dzien na przedszkolakow czekala niespodzianka – “kukielkowe” przedstawienie o Czerwonym Kapturku. Nie zabraklo afrykanskiego akcentu – zamiast wilka zagral lew! J Dzieci byly zachwycone i zywo reagowaly na to, co dzialo sie w basni. Z duza ciekawoscia zagladaly rowniez za “kulisy” ( = tablica), by zobaczyc, co ja tam w ogole robie.;)
P.S. od Kamili: Ciemne chmury na nigeryjskim niebie zwiastuja sciane deszczu, ktorej towarzysza potezne wyladowania atmosferyczne. Burza ptrafi tu przyprawic o dreszcze. Ale deszczowy Ibadan tez ma swoj czar. Przypominaja mi sie slowa piesni: “zeslij deszcz, otworz nam bramy do nieba”. I chyba wlasnie mam tu swoja mala namiastke.
P.S. od Agnieszki: Ostatnie piec tygodni to nieustanna proba podazania za stylem ksiedza Bosco. Kazdy z nas – animatorow, wolontariuszy, salezjanow – podazajac za wzorem wychowawcy, nauczyciela i przyjaciela mlodziezy dolozyl cegielke do dziela, ktore brzmi Don Bosco Holiday Camp 2013.