„To, co robimy dla innych jest tym, co naprawdę warto robić”

Piatek- godzina 14.30. Hall wypelnia sie ponad dwustoma parami wielkich czarnych oczu, ktore ciekawie wypatruja, co tym razem dla nich przygotowalismy. Ich ciekawosc jest niczym nie ograniczona, wyplywa zewszad i rzuca sie na na wszystko. Zapraszamy dzieci na boisko – Olimpic Games czas zaczac!

Uroczysty start, podium na srodku. Nasze dzielne druzyny juz dumnie krocza w synchronicznych marszach demonstrujac waleczne okrzyki. Wokol szyi kazdy z uczestnikow ma zawieszona szarfe w kolorze swojej druzyny. Savio – czerwony, Goretti – zielony, Magone – niebieski i Vicuna – zolty.

Nasi trenerzy – Alpheus i Abiola – dzielnie prowadza kazdy punkt programu.Jednym z nich jest oczywiscie bieganie. Tak wiec czworka wydelegowanych kolejno przez druzyny zawodnikow mierzy sie najpierw z dystansem 100 m, nastepnie 200 m, aby wreszcie przebiec cale 400 m. Mkna po boisku jak strzaly, zostawiajac po sobie tylko kleby gestego kurzu i piasku. Druzyny kibicuja krzyczac. Mozna sie pochylic nad nimi z podziwem, widzac czasami nawet niebezpieczny blysk w oczach – niemalze zew.

Tutaj duch rywalizacji nigdy nie zasypia. Tuz po biegach nowi zawodnicy staja do sztafety, aby na koniec jeszcze zademonstrowac jak pieknie, wrecz z gracja upadaja na ziemie w konkurencji biegu z nogami w workach. Energia ich aktywnosci i zywotnosc jest zdumiewajaca. Nawet jesli czasami komus cos sie nie uda -nigdy nie jest sie tym, ktory zawodzi. Wszyscy oklaskami nagradzaja smialkow startujacych w konkurencjach. Zwyciestwem potrafia sie cieszyc nie tylko wygrani, ale rowniez ci, ktorzy na podium nie staneli. Po kilku godzinach prawdziwych ‘szalenstw’ na boisku wracamy do hallu, aby podziekowac w modlitwie za caly dzien. Oglaszany jest wynik i zwyciezcy w nagrode z usmiechem na ustach sprzataja hall i podworko, kolyszac sie do piosenki ‘stan up for the champions’.

Jestem przekonana, ze po takim intensywnym dniu nie tylko dzieci, ale rowniez animatorzy zasypiaja snem blogoslawionych. Z samego rana dzieci znow pomaszeruja do nas na Holiday Camp.
Na koniec dnia usmiecham sie, kiedy trafiam na zakladke w jednej ze swoich ulubionych ksiazek (zreszta juz po raz kolejny) – 'to, co robimy dla innych, jest tym, co naprawde warto robic’ /C. Lewis/.

Kamila.

P.S. od Asi: Wciaz sie zachwycam tym, jak Nigeryjczycy, ktorych spotykam tu, na placowce, potrafia troszczyc sie o siebie. Jesli jakis maluszek potzrebuje pomocy, nawet niewiele od niego starsze dzieckojest gotowe by go wziac na rece, przytulic, czy nakarmic. Tak samo jest ze starszymi. Nie musza to byc krewni, czy przyjaciele – by ktos byl sklonny do wyciagniecia pomocnej dloni. Jest to dla mnie piekne swiadectwo milosci.

P.S. od Ani: Patrzac na nocne niebo, ktore ciemnieje zawsze przed godzina 20:00 mozna poczuc sie zagubionym, bo w dobrze nam znanej jego czesci nie ma Wielkiej Niedzwiedzicy. Jednak punktem odniesienia staly sie dla mnie inne gwiazdy, w szczegolnosci jedna mocno jasniejaca oraz ksiezyc, ktorego cykl trwa… tydzien! W zeszly piatek podczas zakonczenia Ramadanu byl now, a juz od wczoraj mamy pelnie.

P.S. od Agnieszki: Kazdy tydzien obozu to kolejne tematy, ktore rozwazamy na spotkaniach formacyjnych. Po edukacji i wierze przyszedl czas na ecology week. Od poniedzialku na ustach slowa, a w glowach mysl, ze wszystko co zyje niech chwali Pana.