O dwóch “białaskach” w Boliwii
Kiedy przyjechałyście?
Ostatni bardzo często pada to pytanie. Jesteśmy już 10 dni na boliwijskiej ziemi. Można powiedzieć, że już się zaaklimatyzowałyśmy, przeszłyśmy pierwsze kryzysy, radości. Zaczęłyśmy już tęsknić za domem, ale tez i przywiązywać się do ludzi z którymi tutaj żyjemy…
Co działo się przez ten tydzień?
WIELE
1. Castellano
Lekcje z księdzem biskupem mijają bardzo przyjemnie. Wypracowaliśmy już pewna metodę nauki, ale wraz z nauka hiszpańskiego poznajemy niesamowitą osobę. Osobę prostą, ale niezwykle mądrą. Na pierwszej lekcji ksiądz biskup powiedział nam:
Nie bójcie się mówić. Na świecie jest tyle ludzi, którzy mówią niepoprawnie, że jeden wasz błąd nie zmieni świata.
Na kolejnej lekcji natomiast powiedział; Hablan mas fuerte i dodał; odwagi, to tak jak z basenem. Możesz chodzić wokół basenu i wszystko dokładnie obejrzeć, ale dopóki nie skoczysz, dopóty nie dowiesz się czy woda jest ciepła czy zimna.
Tak więc wskoczyłyśmy do wody i wypływamy na głębokie wody…
2. Zakupy
Nadszedł czas na zakupy. Oczywiście zakupy projektowe. Wykupiłyśmy połowę sklepu papierniczego (gdzie dostałyśmy zarówno globus jak i książkę do angielskiego) i obeszłyśmy kilka sklepów w poszukiwaniu gitary, grzechotek itd. Wypytałyśmy o dobre piłki. I zaczęły się problemy z fakturami, a raczej z nasza nazwą. Bo przecież to się nie zmieści, z reszta tu powinno być wpisane imię i nazwisko a nie nazwa organizacji itd. Itd.
3. Miasto
Do tej pory wszędzie jeździłyśmy samochodem z siostrą lub chodziłyśmy na piechotę. Jednak dziś nadszedł czas na pierwsza podróż autobusem (trufi). Postanowiłyśmy być odważne i po prostu pojechać. Jest to o tyle problematyczne, że w Tarija nie ma przystanków, a raczej inaczej przystanki są, ale nikt na nich nie wsiada, a ni nie wysiada. Tak naprawdę można wysiąść i wsiąść gdzie się chce. I o dziwo udało nam się. Podróż do i z miasta zakończyła się pełnym sukcesem!
4. dzieci
W tym tygodniu zaczęłyśmy już odprowadzać dzieci do i z szkoły. Większość dzieci chodzi do szkoły na rano. Dzieciaki uczęszczają do czterech różnych szkół. My odbieramy dzieci z dwóch szkół (starsze jeżdżą same). Dzieci chodzą do szkoły na dwie zmiany. Większa grupa na rano i nieliczna grupa na popołudnie. Ta druga grupa kończy zajęcia około 18. O tej porze jest już ciemno, a dzieci maja do pokonania bardzo ruchliwą ulice. Przy czym trzeba wspomnieć, że ruch uliczny w Tarija wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze nie funkcjonują tu przejścia dla pieszych, więc przez ulicę się przebiega. Tak naprawdę trzeba powiedzieć, że nie funkcjonują tu żadne przepisy ( co ma również swoje plusy, ponieważ można jeździć na pace:D)
Zaczęłyśmy również animować czas dzieciom. I w śród różnych zabawa zdecydowanie wygrywa o made made oraz Monopolio. Dziś równieżna naszym podwórku zabrzmiał Polonez oraz Belgijski ( niestety początki są trudne, ale będziemy pracować nad tymJ)
Również za nami pierwsze odrabianie lekcji z dziećmi. I tu trochę się zdziwiłyśmy. Czujemy się jak byśmy przyjechały z innego świata. Przykładowe PRAKTYCZNE zadanie z matematyki dziewczynki z gimnazjum: przekopiować z kartki A4 na brystol dokładnie wszystko; polecenia, rysunki, wykresy, ale zadania które było na tej kartce nie trzeba rozwiązywać. No nic pozostało nam się otrząsnąć, wziąć się do roboty i po cichu wprowadzać nasze metodyJ
5. Chrzest
Dziś czworo naszych dzieci w raz z pięćdziesięcioma innymi dziećmi w wieku szkolnym przyjęło Chrzest Święty. Był to niesamowity widok, ale i niecodzienne przeżycie. A najlepiej opiszą to zdjęcia…