Senior dyrektor profesor No Hay Problema
Hura!! Miałam ochotę zawołać 7 listopada, gdy na nowo otworzyliśmy wystawę. Dlaczego taki entuzjazm? Skąd to hura? I dlaczego na nowo? Dużo pytań, jedna odpowiedź: Boliwia – tu wszystko jest możliwe !
Organizowanie wystawy rozpoczęłyśmy pod koniec września. Dzięki pomocy naszej profesorki od języka hiszpańskiego – Loreny, udało się zarezerwować bardzo atrakcyjną przestrzeń wystawienniczą, jaką jest Szkoła Sztuk Pięknych w Tupizie, znajdująca się w samym centrum Tupizy. Rezerwacja ta wyglądała tak, że pewnego dnia udałyśmy się, by porozmawiać z dyrektorem szkoły i zapytać o możliwości. Pan dyrektor profesor, bez zębów na przedzie po przedstawieniu naszych potrzeb, powiedział: Claro, claro, no hay problema! ( z hiszp: Jasne, jasne nie ma problemu! ) Gdy zaproponowałyśmy datę wystawy senior dyrektor powiedział: Claro, claro, no hay problema! Kiedy w końcu ustaliliśmy dzień montażu wystawy senior dyrektor powiedział: Calro, claro, no hay problema! Na tym zakończyło się rezerwowanie galerii i to był błąd, że claro, claro no hay problema, nie znalazło się w wersji pisemnej na umowie którą senior miał by podpisać. Mój błąd – choć gdy myśl o spisaniu umowy przebiegła mi przez głowę, stwierdziłam, że przesadzam, i że w kraju gdzie faktury to zło konieczne, piractwo to standard, a pasy i światła w samochodach to element dekoracyjny, spisanie umowy będzie gringową fanaberią oderwaną od rzeczywistości.
Na konsekwencje nie musiałam czekać długo bo zaledwie do dnia montażu wystawy – kiedy to senior dyrektor profesor oznajmił nam, że pomieszczenia które nam obiecał są zajęte na 2 tygodnie. Argument , że się umawialiśmy nie był żadnym argumentem. Jednak senior powiedział, ze ma inne pomieszczenie i że tam możemy zrobić wystawę. Pomieszczenie całkiem sympatyczne, z tym minusem, że wejście nie było z ulicy. Nie mając innego wyjścia, zdecydowałyśmy się umieścić tam naszą wystawę. Na pytanie czy możemy ją otwierać w tym samym czasie, co otwierana jest ekspozycja która zajęła nasze miejsce, pan senior dyrektor powiedział: claro, claro, no hay problema, ale że na montaż musimy wrócić za godzinę, bo obecnie w pomieszczeniu które nam obiecał trwają zajęcia z baletu. Gdy wróciłyśmy, senior dyrektor powiedział, że nie możemy otwierać wystawy w poniedziałki, środy i piątki, bo w te dni w sali odbywają się lekcje tańca. Ręce nam opadły z bezsilności, ale zdecydowałyśmy się otwierać 2 dni w tygodniu. Przygotowałyśmy wystawę, i następnego dnia ( we wtorek) w godzinach otwarcia przyszłyśmy przywiesić brakujące informacje – i zastałyśmy ekspozycję zamkniętą na 4 ponad stuletnie spusty.
Z powodu braku porozumienia z seniorem dyrektorem, razem z Loreną postanowiłyśmy udać się do instytucji które mogły by nam pomóc. Te wycieczki trwały dwa dni, odwiedziłyśmy kilka biur, Lorena kilka razy powiedziała jak to jako Boliwijka wstydzi się sposobu traktowania wolontariuszy przez władze, że jej przykro iż Polscy Wolontariusze
przyjeżdżają pracować dla NASZYCH BOLIWIJSKICH !!! dzieci i spotykają się z takimi brakiem szacunku.
Ostatecznie sprawa zakończyła się tak, ze senior dyrektor profesor, zgodził się na wszystko co zaproponowałyśmy ( 2 pomieszczenia wystawowe, z wejściami od ulicy) dodatkowo podpisał umowę ( nawet jej nie czytając), dał nam klucze do sali ekspozycyjnej i powiedział ze jak czegoś będziemy potrzebować to mamy do niego dzwonić.
Tak 7 listopada, ponownie otworzyłyśmy wystawę fotografii, która była czynna każdego dnia, od rana do wieczora.
Ku mojej wielkiej radości, wystawa cieszyła się dużym powodzeniem. Jest to pierwsza wystawa fotografii w Tupizie ( chyba dlatego ludzie oglądając ją pytali czy to są zdjęcia), pierwsze z publicznych działań dzieci z Domu Dziecka i pierwsza którą organizują gringi. Dodatkowo dużą frajdę oglądającym sprawia fakt, że na zdjęciach odnajdują swoje dzieci, rodziców, znajomych, psy. Nie raz zdarzyło się, że usłyszałam : “Patrz, tu jest na zdjęciu widać twoją mamę.”
Było i tak, że pan przyniósł nawet swojego kota, żeby zobaczył swoje zdjęcie.
Pozytywne opinie, gratulacje, podziękowania jakie nam składali ludzie za naszą pracę, sprawiają, że w dniach kiedy nam ciężko i kiedy wątpimy w sens naszego bycia tu, na nowo odnajdujemy siły do dalszej pracy. A dzieci… nie wierzą, że ta wystawa się udała i że ludziom podobają się ich zdjęcia.
Malwina W.